𝙙𝙤𝙨. Couple.

446 30 35
                                    

Podeszłam do Xavi'ego posyłając mu pytające spojerzenie. Ten wyją głowę z papierów i wzdychął.

- Clara...

- Po prostu powiedz o co chodzi- mruknęłam.

- Miał być do ciebie prośbę. Chciałbym, żebyś ty i Gavi byli tylko przeszłością. Chłopak po twoim zniknięciu zamknął się w sobie. Teraz, gdy sobie wszystko ułożył i pogodził się że stratą nie chcę, żebyś dawała mu złudną nadzieję i wszystko zniszczyła.

No tak przecież wszystko niszczę..
Ale tak na prawdę to sama nie chce obiecywać mu niewiadomo,a potem znowu wyjechać. Chociaż ten wyjazd nie był planowany to ja ciągle mam mieszkanie w Madrycie i wrazie czego mogę wrócić. Zrobiłam go tym, ale jeszczę bardziej siebie. Najprawdopodobniej nigdy sobie tego nie wybaczę. Zrobiłam to dla nas, żeby wyszedł na prostą i miał lepsze życie. Jak widać nie tylko mnie tak to zabolało.- powiedział patrząc na śmiejącego się z innymi piłkarzami Pablo.

- Nie miałam takiego zamiaru, bo.. mam kogoś- palnełam głupia starając się coś wymyślić.

- CO- wykrzyknął zdziwiony.

- Cicho głupku- przytulałam mu buzię rozglądając się czy ktoś nas słyszał.

- Ja ci dam głupek. Sześć okrążeń- fuknęł obrażony.

Jękłam niechętnie i zbulwersowałam się:

- Pff, nie jesteś moim trenerem więc chyba coś ci się pomyliło.

- Ale jestem twoim prawnym opiekunem więc ruszaj dupe w troki i biegamy- klasnął zwracając uwagę całej drużyny.

- Sześć okrążeń- powtórzył

Po trzecim razie myślałam, że wypluje płuca. Moja słaba kondycja daje o sobie znać.
Nogi odmawiały posłuszeństwa i musiałam się położyć. Byłam tak zmęczona jakbym przebiegła maraton na 100km.

- Wymiękasz Hernández?- usłyszałam przez sobą krzyczącego Pedro

- Tak!- położyłam się na murawie robiąc aniołki jakby w śniegu.

- Nie dan już rady. Jak wy to robicie?

- Ma się wprawę. Jakbyś tak biegała codziennie od kilkunastu lat to by był to dla ciebie pikuś- uśmiechnął się Robercik pomagając mi wstać

- Skoro tak mówisz- wzruszyłam ramionami biorąc bidon Pedriego upijając kilka łyków.

- To ja już będę szła- rzuciłam chłopakowi bidon, ale jak na złość trafiłam w Pablo.

Śmierć na miejscu.

Brunet syknął z bólu. Trafiłam go prosto w głowę.

- Gavira musi usiąść- powiedziałam lekko przestraszona.

Pociągnęłam piłkarza za rękaw koszulki na ławkę.

- Pokaż to- ogarnęłam mu włosy.


- Masz jakieś inne objawy? Boli cie coś?

- Mam dreszcze. Ale to chyba na twój widok- uśmiechnął się łobuzerko

-Głupi zawsze głupim- przewróciłam oczami i ruszyłam w poszukiwaniu lodu.

Wróciłam nie z lodem, ale z frytkami z zamrażalnika. Lepsze to niż nic.

- To co potem je usmażymy?- parsknął Pablo przekładając je do głowy.

- Chciałbyś

- Ty lepiej módl się, żebym nie zgłosił cię za próbę morderstwa- posłał mi jednoznaczne spojrzenie.

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz