𝖛𝖊𝖎𝖓𝖙𝖊. You're not happy, are you?

341 13 28
                                    

Moje urodziny przeleciały mi przez palce. Dzień minął bardzo szybko, a ja byłam o rok starsza. Wiek nic nie zmieniał w mojej sytuacji.
Kiedy myślałam, że już nic dobrego w życiu nie spotkała wróciłam tu do mojego domu, gdzie wszystko się zaczęło. Przez całkowity przypadek spotkałam Pedro. I od tego się wszystko zaczęło. Najpierw udawany związek, mundial, ciąża, mój wyjazd i teraz kiedy mam dwadzieścia lat wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny. To wszystko musiało się stać żebym teraz musiała podjąć właściwą decyzję o mojej przyszłości. Nie widziałam co mam robić. Musiałam nie tylko kierować się sobą ale przyszłością moich dzieci. Widziałam, że będą potrzebowały ojca i nie chciałam robić nic nie przemyślanego. Widziałam, że Pedro uszanuje każdą moją decyzję.
Jednak nie mogłam się bawić nim i jego uczuciami. Wszystkich nas sporo kosztowała ta sytuacja. Wciąż kochałam Pablo, ale to nie było najważniejsze.

Westchnęłam siadając na murku oddzielający taras od ogrodu. Był sam środek grudniowej nocy, a chłodny wiatr muskał moje policzki. Byliśmy u rodziny Pedro na Sylwestra. Za parę minut dochodziła północ. Państwo González zaprosili całą rodzinę, przyjaciół i nawet drużynę.

Z Pablo od naszej rozmowy nie zamieniłam słowa. Zrobił coś czego nie spodziewałam się z jego strony. Przyszedł z jakąś dziewczyną. Nie jakąś, ale dużo piękniejszą ode mnie. Miała długie brązowe loki, wyraziste usta, smukłą sylwetkę. Wyglądała jak moja wymarzona wersja siebie.
Pomijając to, że byłam w ciąży nigdy nie miałam idealnej sylwetki i zawsze uważałam to za kompleks. Miałam duże uda i bladą cerę. Jednak z wiekiem przestałam się tym przejmować.

Z wymuszonym uśmiechem przywitałam się z nią. Od razu nie przypadła bo do gustu.

- Elena- wyciągnęła do mnie rękę trapiąc swoimi sztucznymi brwiami, które bardziej wyglądały jak trawa.

- Clara- przytaknęłam, jednak zignorowałam jej dłoń.

Pablo posłał mi znaczące spojrzenie i chrząknął ciągnąc brunetkę w stronę domu rodziców Pedro.
Wywróciłam oczami patrząc na kolejną pustą dziunie Gaviego. To już nie pierwszy raz, kiedy próbuję wzbudzić we mnie zazdrość i właśnie się mu to udało.

- Herbata, sernik, ty i ja za dwie minuty na tarasie?- usłyszałam dobrze znany mi głos Pedro. Dłonie piłkarza oplotły mnie w talii. Uśmiechnęłam się na jego propozycję.

Ostatnio nasza relacja wyglądała nie najlepiej. Wiedziałam, że przez moje uczucia do Pablo coraz trudniej się dogadujemy. Oddaliśmy się od siebie.

- Wydaje mi się, że musimy porozmawiać- wymamrotał opierając swoje czoło o moje.

Był delikatny i czuły. Nie naciskał na mnie. Wręcz przeciwnie. Traktował jak najcenniejszy skarb świata. Byłam jego największym skarbem.

- Wiem, ale nie teraz. Nie psujemy sobie wieczoru- zbyłam go.

Już chciał coś powiedzieć, jednak na mojej twarzy pojawił się szok.
Carmen Roccuzzo wyglądała jeszcze lepiej niż miesiąc temu. Jej długie włosy były teraz brązowe. Na twarzy szeroki uśmiech świadczył, że również cieszy się z jej przyjazdu tu. Za dłoń trzymała przystojnego bruneta. Od początku widziałam, że tak skończoną. Jednak nie była sama tylko z dwójką chłopców. Jak się domyślałam były to dzieci jej siostry.

W moich oczach pojawiły się łzy. Ruszyłam biegiem w stronę swojej przyjaciółki. Nie widziałyśmy się przez rok. Dziewczyna zamknęła mnie w mocnym uścisku.

- Tęskniłam za tobą. Mam ci tyle do opowiedzenia- oznajmiła i jeszcze raz mnie przytuliła.

- Ja za tobą też. A cóż to za przystojniak? Wiedziałam, że razem skończycie- zaśmiałam się patrząc na zarumienioną Carmen.

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz