𝕤𝕖𝕚𝕤. I think i love you

324 23 34
                                    

Niechętnie wstałam kiedy ktoś już po raz trzeci dzwonił domofonem. Leżałam na kanapie wtulona w śpiącego Pedro. Wczoraj do późna oglądaliśmy z rodzeństwem bajki i inne kreskówki. Dzieci spały jak zabite obok siebie. Dochodziła już 7. Dziś była niedziela, więc nie wiedziałam kogo mam się spodziewać. No i nie byłam ogarnięta przez co nie chciałam pokazywać się jakimś gościom. Przekręciłam zamek i moim oczom ukazało się małżeństwo Hernández. Mój brat z swoją żoną.


- Tak szybko wróciliście? Możecie jeszcze gdzieś jechać. Asia i Dan to aniołki- założyłam serce na biodra.


- I tak jeszcze śpią- usłyszałam męski głos za sobą.


Odwróciłam się i zauważyłam zaspanego Pedriego z kubkiem kawy. Miał lekko rozczochrane włosy. Jak zawsze z pogodnym uśmiechem. Był w szarym komplecie dresów. Kiedy on zdążył się ubrać skoro wstałam kilka minut temu i jeszcze spał? Przewróciłam oczami i skierowałam swój wzrok na małżeństwo. Wydawali się zdziwieni jego widokiem.

- Usiądźcie. Chcecie kawę czy herbatę?- zapytałam podchodząc do wyspy kuchennej.

- Raczej herbatę- mruknął mój brat

- Widzisz ty też powinieneś pić herbatę. Oddaj, bo potem znowu rozbijesz mi lustro tą swoją piłką- prychnęłam wyrywając mu kubek i wylałam resztę kawy.

- Jeszcze się policzmy- wystawił mi język.

- Jak dzieci- machnął rękami zrezygnowany Xavi.

- Tatuś!- usłyszeliśmy za sobą zadowoloną Asię.

Wtuliła się w swojego ojca, a potem przywitała się z mamą. Usiadła grzecznie i zrobiłam jej tosty z nutellą.


- Wujek, pobawisz się ze mną w księżniczki?


- Jasne, że się z tobą pobawi. Będzie piękną księżniczką myszko- posłałam piłkarzowi łobuzerki uśmiech.

- Nienawidzę cię Hernández- posłał mi mordercze spojrzenie.

- Ja ciebie też kocham! - krzyknęłam zadowolona do chłopaka.


Usiadłam sobie z Núrią i zaczęłyśmy rozmowę przy herbacie. Patrzyła na mnie i na Pedriego analizując co właśnie się wydarzyło.

- Widzę, że coś między wami jest. Zachowujecie się jak bratnie dusze. To takie urocze- pisnęła kobieta przytulając mnie do siebie.

- Widzisz moja bratnia duszo. Wreszcie się do czegoś przydasz- parsknęłam śmiechem wołając żonę mojego brata do salonu.

- Właśnie nie wiem jak z tobą wytrzymam cukiereczku- puścił mi oczko.

- Pff, wypraszam sobie ja jestem odpowiedzialna i z pewnością lepiej zorganizowana niż ty- przyznałam zgodnie z prawdą.

- Chciałabyś. Ja jestem mistrzem organizacji- uniósł się dumnie Pedri obejmując mnie ramieniem


-'' Widziałaś, gdzieś moje ochraniacze? A wiesz może gdzie zostawiłem swoją koszulkę?''- zacytowałam jego słowa słysząc śmiech innych.

- Dobra wygrałaś zadowolona?- uniósł dłonie w obronnym geście.


Chciałam już mu odpowiedzieć, gdy usłyszałam dzwoniący telefon. Na ekranie wyświetlał się Arianda. Popatrzyłam zdziwiona na Pedro i odebrałam.

- Arianda? - zapytałam stukając paznokciami o blat.

- Cześć kochana. Czy chciałabyś może wpaść do nas na obiad? Dawno się nie widziałyśmy-

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz