dieciséis. Stars

308 16 11
                                    

Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Nie ważne,że była sobota to Pedro piepszony González musiał ustawiać budzik na 8 rano. Już nie raz chciałam go zamordować. Jak wogóle śmiał mnie budzić w nocy? Weekend to czas na odpoczynek i odespanie. Ale nie on musiał wstawiać rano i zatruwać mi życie swoimi narzekaniami jak bardzo nie chce mu się ruszyć dupy z łóżka. Wydostałam się z jego objęć i przetarłam oczy. Chłopak przekręcił się i nakrył kołdrą do brody.

- Wstawaj leniu!- szturchnęłam zasypiającego piłkarza.


- Daj pospać człowiekowi- mruknął

Westchnęłam i ruszyłam do toalety. Zrobiłam pielęgnację twarzy i trochę się pomalowałam.
Nocowaliśmy u rodziców González'a, ale na szczęście miałam ze sobą walizki z wyjazdu. Wybrałam pierwszą lepszą sukienkę z kwiatowym motywem.
Związałam włosy w coś rodzaju koka.
Pedro nadal spał jak zabity.
Zeszłam na dół po drewnianych schodach.
Zauważyłam czytającego gazetę pana Roberto. Tata Pedro był w średnim wieku mężczyzną. Cóż jak to mówił sam González ,, Jest pulchny". Nie oceniałam ludzi z wyglądu. Był życzliwy. Ale za to nadwyraz wścibski jak jego żona. Oboje wiedzieli więcej niż ja podczas swojego całego życia.

- Dzień dobry- przywitałam się z małżeństwem.

Ana González posłała mi sarkastyczny uśmiech. Stała przy kuchence i najprawdopodobniej szykowała śniadanie.

- Zrobiłam jajecznicę. Nałożę - oznajmiła strącając mnie wzrokiem kobieta.

- Dziękuję, ale nie jestem głodna- miło odmówiłam i nalałam sobie tylko wody.

- Ciocia!- usłyszałam zadowolonego blondwłosego Daviego.

Chłopiec wtulił się w mój brzuch, a ja poczochrałam go po włosach.
Był uroczy.


- Dziś przyjedzie po ciebie tata- oznajmiłam czochrając chłopca po włosach.

Podskoczył podekscytowany i obiegł kanapę dokoła. Zaśmiałam się widząc radość blondwłosego.
Zostawiłam go z Massimo i wróciłam do kuchni po śniadanie dla niego.

- Przepraszam, czy ma może pani płatki i mleko?- zapytałam nieśmiało.

Kobieta westchnęła i pokiwała głową. Była człowiekiem szatanem.
Wyjęła z szuflady wcześniej wspomniane płatki i mleko z lodówki.
Podziękowałam i zawołałam Daviego na śniadanie.

-Poradzisz sobie?- zapytałam zajadajacego się
Daviego

Kiwnął głową na tak, więc zostawiłam go z ochroniarzem i rodzicami Pedro. Chciałam wrócić do pokoju i zająć się szukaniem pracy. Wiedziałam,że Pedri nie będzie zadowolony z mojej decyzji.
Jakimś cudem śpiąca królewna Pedro wstał. Co tu się wydarzyło?
Brunet z samego rana wyglądał jakby go ktoś potrącił autem, ale w drodze się pozbierał sam.
Mimo to uwielbiam jego ciemne oczy i ten kpiący uśmieszek.

- Aurora wyspana?- poniosłam brew widząc grymas na jego twarzy.

- Mniej więcej- mruknął

- Chodź musisz coś zjeść- jak gdyby nigdy nic przeżucił mnie przez swoje ramię jak worek ziemniaków.

Zaczęłam się szarpać i wierzgać nogami, ale nic z tego. Trzymał mnie mocno w tali. Westchnęłam i dałam spokój.

- Nienawidzę cię González- zirytowana fuknęłam, gdy posadził mnie na krześle i przywitał się z rodzicami.

Oni popatrzyli na siebie zdziwieni naszym widokiem i wzruszyli ramionami.

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz