𝓭𝓲𝓮𝓬𝓲𝓸𝓬𝓱𝓸. Suprise

236 17 2
                                    

Kolejny raz tego dnia męczyły mnie mdłości. Cokolwiek zjadłam natychmiast się tego pozbywałam. Jakkolwiek to brzmi nie mogłam jeść. Pedro przytrzymał mi włosy po czym czule objął. Podziwiałam go, że tyle ze mną wytrzymuje. Przepłukałam usta wodą i głośno wzdychnęłam. Wiedziałam,że ciąża będzie za razem najlepszym i najgorszym czasem w życiu. Cieszyłam się, że kilka miesięcy powitam na świecie nasze dzieci, ale samo codzienne funkcjonowanie wydawało się jak obóz przetrwania.

- Myszko- z zamyśleń wyrwał mnie głos González'a.

Popatrzyłam na niego z słabym uśmiechem. Naprawdę bardzo mi pomagał w tym czasie. Był nie tylko ojcem moich dzieci, ale moim największym wsparciem. Był na każde skinienie i zawołanie. Naprawdę ostatnio bardzo się z nim związałam.

- Mhm?

- Chodź, może się położysz- zaproponował na co skinęłam głową. Podniósł mnie, a ja wtuliłam się w jego ciało. Schowałam swoją głowę w zagłębieniu jego szyi. Byłam za bardzo zmęczona, żeby odmówić.

- Jak ci się podoba nasz dom?- zapytał, a ja zszokowana podniosłam głowę.

- Żartujesz sobie ze mnie?- podniosłam głos.

Wyglądał całkiem poważnie. Na początku powiedział mi, że to dom jego ciotki. Dom był naprawdę ładnie urządzony i nowoczesny. Miał wszystko. Nawet basen. Spodziewałam się, że musiał dużo kosztować. Naprawdę myślał poważnie o naszej przyszłości. Zadbał już o wszystko.

- Zależy mi, żeby niczego ci nie brakowało i naszym dzieciom. Chce żeby mieli wszystko jak najlepiej i miały szczęśliwe dzieciństwo- przyznał Hiszpan kładąc się ze mną na dużym łóżku.

- Dziękuję- szepnęłam czując, że zaraz rozpłaczę się ze wzruszenia.

- Robię to dla nas. Nie musisz dziękować skarbie- objął mnie w tali i położył moją głowę na swojej klatce piersiowej.

- Mogę?- spytał wskazując na mój brzuch na co skinęłam głową.

Ułożył jedną z swoich dłoni na moim brzuchu kreśląc na nim wzorki.  Po czym złożył kilka pocałunków. Naprawdę cieszył się, że zostanie ojcem i wpadka nie była dla niego wpadką tylko powodem do radości. Jak najbardziej widziałam go w tej roli. Ufałam mu i wiedziałam, że mnie nie zawiedzie.

- Ciesze się, że mi powiedziałaś o tym, że będziemy mieć dwójkę dzieci- przyznał na co się uśmiechnęłam.

- Naprawdę? Dwa razy więcej kłopotów, płaczu i niespodzianek, a ty się cieszysz- rzuciłam patrząc na niego ukrywając rozbawienie. Hiszpan na moje słowa parsknął śmiechem.

- Dokładnie to ujęłaś

Pedro zmienił swój wyraz twarzy na bardziej poważny. Zagryzł wargę wyraźnie denerwując się czymś.

- Chcesz porozmawiać o tym co wydarzyło się dziś rano? Byłaś cała zapłakana- zaczął temat.

Słysząc o co chodzi wstałam wydostając się z jego objęć. Moje ciało się spięło. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie byłam jeszcze gotowa się z tym pogodzić. Wciąż nie wierzyłam, że pozwoliłam odejść miłości mojego życia. Nie wiem jak się wtedy na to zebrałam. Chociaż wiedziałam, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich nie było mi to na rękę. Pewnie gdyby nie to wszystko już dawno byłabym z Pablo. Jednak to nie było możliwe. Spodziewałam się dzieci z jego najlepszym przyjacielem. To wszystko wydawało się jakieś pokręcone. Zdaję sobie sprawę,że Pedro jest idealną partią na ojca, ale to Pablo zawsze był tym jedynym.

- Ja...Nie zrozum mnie źle, ale to wszystko jest dla mnie nowe i nie radzę sobie. Na razie nie chcę o tym rozmawiać- wymamrotałam szukając zrozumienia w jego oczach. 

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz