𝚝𝚛𝚎𝚜. We found love

397 26 18
                                    

Obudziły mnie promienie słoneczne przebijające się przez okna. Gdy podniosłam się głowa zaczęła boleć mnie niemiłosiernie. Chociaż nie piłam dużo to spodziewałam się, że tak będzie.
Przekręciłam sie na drugi bok. Słysząc kroki w kuchni przestraszyłam się, że nie jestem sama. W końcu dużo teraz słyszy się o włamaniach.
Ktoś naciskął klamkę, a ja w tej chwili wzięłam leżący obok dzbanek z kwiatami. Tak wiem jestem mądra.
Byłam już gotowa, gdy zza drzwi wyłonił się Pedro.

- Śpiąca królewna wstała. Śniadanie czekaaa- przeciągnął ostatnie słowo patrząc na mnie jak na świra.



- Po co ci ten dzbanek?- prychnął biorąc swoje rzeczy starannie ułożone w kostkę.




- Na złodzieja, którym okazałeś się ty- mruknęłam przykrywając się szczelnie kołdrą.




Nie zaznałam spokoju, bo Pedri wyrwał mi moje źródło ciepła. Wzięłam tabletki popijając je następnie wodą. Oby mi przeszło.



- O rany. Wyglądam jak zombie.- przejrzałam się w lustrze.




- Trochę- usłyszałam cichy śmiech za sobą.






- Co ty tu jeszcze robisz? Sio- wypchnęłam piłkarza zamykając drzwi.






Zaczełam trochę ogarniać się. Przemyłam twarz wodą i przebrałam się w wygodny outifit. Był prawie środek listopada i wolałam ubrać się cieplej niż marznąć. Beżowy sweter i czarne jeansy idealnie pasowały do pory roku.


- Pedri, chodź tu na chwilę!




- Co chcesz?- wszedł,ale natychmiast zasłonił się rękami.




- Wyobraź sobie, że jestem w stroju kompielowym,to to samo.



Zorietował się i popatrzył na mój zasiniony nadgarstek. Syknełam z bólu kiedy dotknął go.


- To nie wygląda dobrze.



- To przez niego prawda?




Zamilkłam przypominając sobie wspomnienia z tamtego wieczoru.


- Teraz migdalisz się z moim najlepszym przyjacielem?- zaśmiał sie cicho Gavi.


- Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz- wstałam unikając tematu.


Złamał mnie za nadgarstek. Trzymał mnie tak mocno, że aż syknełam z bólu.


- Puść!- krzyknąłam zwracając na siebie uwagę.


Uścisk się poluźnił i zobaczyłam fioletowy ślad.


Chłopak wyszedł z łazienki biegiem biorąc klucze od auta.

- Cholera Pedro, co ty chcesz zrobić?- zapytałam roztrzęsiona łapiąc go za rękę.


- Nie rób nic głupiego. Błagam cię. To twój przyjaciel- prosiłam kładąc swoją dłoń na jego policzku.




Czułam jego przyspieszony oddech. Patrzył na mnie z gniewem w oczach. Musiałam zapobiec niepotrzebnej tragedii.
Popatrzył na moje usta, a potem na mnie. Musiałam zaryzykować i znałeść się w jeszcze bardziej popiepszonej sytuacji, żeby uciec od miłości. Miłości która pochania wszystko i niszczy nasze życie. Przez nią Pablo musiał zaczynać od nowa. Nie miał nic, gdy nie było mnie. Robiłam wszystko, żeby uciec od konfrontacji z nim.
Kiwnełam głową, a po chwili czułam jego usta na swoich.

𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz