ᵈⁱᵉᶜⁱⁿᵘᵉᵛᵉ. Memories

464 16 33
                                    

W drzwiach stanął wysoki blondyn z bujnymi lokami. Uśmiechał się szeroko ubrany w komplet dresowy. Z szokiem musiałam kilka razy mrugnąć oczami i zobaczyć czy to jest prawda. Z nieuwagi moja szklanka upadła z wielkim hukiem. Nie przejmowałam się tym tylko od razu popatrzyłam na Pablo, który wydawał się również zaskoczony.
Na szyi chłopaka zarówno jak mojej i Pablo znajdowały się te same naszyjniki z złotą gwiazdą. Kupiłam nam je podczas wycieczki. Miały oznaczać naszą wieczną przyjaźń. Bez zastanowienia rzuciłam się mu na ramiona. Od razu odwzajemnił uścisk, a w tym samym czasie dołączył do nas Pablo.

— Jer — szepnęłam ujmując twarz blondyna w dłonie.

— Tak to naprawdę ja — zaśmiał się i jeszcze raz zamknął nas w uścisku.

 — Kopę lat stary! — wtrącił się Gavi zbijając piątkę z Jeremiah'em.

 —Jak wy wyrośliście! Pablo widziałem w telewizji, ale Cla zmieniła się całkiem. Gdy zobaczyłem twoje zdjęcie na Instagramie jeszcze w ciąży to byłem w totalnym szoku! — przyznał machając rękami.

— Uwierz mi, że tym bardziej, gdy to odkryłam. Każdy mówił mi, że już mam znikome szansę na zajście w ciążę, a tu proszę! — parsknęłam puszczając mu oczko — I to jeszcze z bliźniakami — dodałam.

— Czym więcej twoich klonów tym lepiej — oznajmił szybko po czym rzucił się na ciasteczka.

— Cieszę się, że się spotykamy. Naprawdę bardzo mi Cię brakowało — rzekłam szczerze.

— Mi was też. Podziękuj swojemu chłoptasiowi.

Spojrzałam przelotnie na Pedro, który wzruszył ramionami z uśmiechem. Doceniałam, że specjalne dla mnie zorganizował to wszystko z przyjaciółmi. Chciał, żeby ten dzień był dla mnie wyjątkowy.
Podeszłam do niego składając czuły pocałunek. Byłam szczęśliwa. Miałam wokół siebie ludzi, których kochałam. Nie potrzebowałam nic więcej. Reszta była tylko dodatkiem. Byłam w nieplanowanej ciąży, która pokomplikowała całe moje życie i nie tylko. Jednak starałam się cieszyć, że pod sercem noszę dwie istoty, które są dowodem mojej miłości z Pedro.
Nie było mi łatwo. Byłam młoda i miałam swoje plany. Teraz już nic nie planuję, bo wiem, że nic nie da się przewidzieć.

— Naprawdę dziękuję Ci za wszystko. Jestem wdzięczna za to, że jesteś pomimo wszystkiego czego Ci zrobiłam.

 — Przestań. Było minęło. Teraz będzie już tylko lepiej. Zawsze będę po Twojej stronie i cokolwiek postanowisz uszanuję to. Nie bądź dla siebie za surowa — powiedział po czym złożył pocałunek na moim nosie.

Skinęłam głową i podeszłam do skupowiska gości. Wszyscy zajęli miejsca na kanapach wpatrując się w ekran. Spojrzałam pytająca na stojących przy laptopie Pedro i Jeremiah'a.

— Pedro co ty kombinujesz — zapytałam zbita z tropu.

— Nie denerwuj się tylko siadaj — mruknął przeczesując swoje włosy.

Usiadłam i oparłam się na łokciach. Zaraz na moje kolana wskoczyła Molly. Ansu zaczął uderzać dłońmi o kolana udając werble. Rora skupiała uwagę wszystkich stojąc na środku.

 — Uwaga panie i panowie ten o to przystojniak wpadł na pewien pomysł i go zaprezentuję- powiedziała wskazując na Jeremiah'a — jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana!- dodała i posłała mi całusa w powietrzu.

Usiadła obok swojego męża, a Jer robił coś skupiony na laptopie. Domyślam się co chcę zrobić. Po chwili w tle zabrzmiała piosenka Photograph Eda Sheeran'a. Zobaczyłam cały album swoich zdjęć. Poczynając od tych jako niemowlak do obecnego wieku. Byłam tam z rodzicami, babcią, przyjaciółmi, Pablo jak jeszcze byliśmy parą, Pedro i wiele innych. Przez następne kilka minut uśmiałam się jak nigdy. Wreszcie doszliśmy do tego momentu, gdzie ja pozuję do zdjęcia w sukience, a Pedro trzymał mnie od tyłu. Oboje byliśmy uśmiechnięci.

— Dobra, ale muszę wam to pokazać. To zdjęcie to jest hit — parsknął śmiechem blondyn.

Zaraz potem na ekranie ukazało się zdjęcie na, którym byłam ja i Pablo. Mieliśmy na oko z sześć lat. Oboje byliśmy cali w mące. Pablo na głowie miał garnek, a ja waliłam go łyżką po głowie.
W tle zauważyłam śmiejących się rodziców.

Popatrzyłam na Pablo, który wyraźnie wydawał się rozbawiony jak wszyscy. Mama Pablo ocierała łzy, a  Aurora wycierała podłogę swoim ciałem.
Byłam bardzo sentymentalną osobą i lubiłam wspominać stare czasy. Każda chwila znaczyła dla mnie wiele i starałam się nią cieszyć.

— Clara uwierz mi, że chciałbym spełnić każde twoje marzenie i pokazać ci cały świat. Mam dla ciebie małą niespodziankę — odparł.

 — Nie. Żartujesz sobie ze mnie? — spytałam zszokowana widokiem Shakiry.

Znałam jej każdą piosenkę. Od wielu lat była moją idolką i oddałabym płuco za każdą minutę w jej towarzystwie. Blondynka posłała mi ciepły uśmiech i przytuliła mnie. Odwzajemniłam uścisk i od razu poprosiłam ją o autograf, zdjęcie i wszystko co się da. Zamieniłam z nią parę zdań i szybko znalazłyśmy tematy do rozmów. Była miła i pozytywna.

 — O kurwa papier się pali! — krzyknął Ter Stegen wpadając do domu, a za nim Pablo Torre i Christensen.

Rozglądając się ruszył po gaśnicę i pobiegł z nią do ogrodu. Był już zadowolony, że ugasił ogień jednak piana gaśnicza wcale nie trafiła na palące się rzeczy. Blade w pianie posysał mordercze spojrzenia bramkarzowi. Po chwili włączył się alarm, a z zraszaczy wytrysnęła woda mocząc wszystkich.

 — Dobra to najlepsze urodziny jakie mogłam mieć — zachichotałam po czym przytuliłam kilka stojących obok mnie osób. Zaraz wszyscy zaczęli się dołączać i zostałam zgnieciona.

— Dobra, ale co tu się odpierdala? — zapytał Fernando niosąc ze sobą kilka butelek alkoholu.

— Wszystkiego najlepszego — dodała żona brata Pedro podając mi torebkę z prezentem.

— Nie wiem jak wy, ale ja zamierzam oddać się swojej największej miłości. Komu polać?! — krzyknął Ansu.

Wokół niego zebrała się spora grupa piłkarzy w kolejce co wyglądało dosyć zabawnie.

— Przypominam, że Xavi tu jest — stwierdziła Sira.

— Chyba w połowie — dodał Robert wskazując na leżącego na leżaku trenera, który śpiewał w nieznanym mi języku.

Pokręciłam głową zrezygnowana i usiadłam na huśtawce patrząc w niebo. Dzisiejsza noc była ciepła  i gwiazdy były idealnie widoczne. Zamknęłam oczy wczuwając się w klimat. Usłyszawszy kroki za sobą odwróciłam się i zobaczyłam szczerzącego się Gavirę. 

— Księżnisia podziwia widoki?—powiedział unosząc brew.

 — Coś w tym stylu. A ciebie co ty sprowadza? — dodałam przesuwając się i robiąc dla niego miejsce obok siebie. 

— Nic szczególnego—wzruszył ramionami.

— Widzę, że nadal lubisz patrzeć w gwiazdy

— Tak, bo przypominają mi o tobie — przyznałam.

— Myślę, że nasz czas się skończył, ale nasza gwiazda wciąż tam jest.

— Też tak myślę.

— Clar mówię to z wielkim bólem, ale myślę, że powinniśmy trzymać się na dystans- podrapał się po głowie — Uwierz mi, że tak będzie lepiej i wyjdzie nam to na lepiej. Oboje wciąż patrzymy na siebie z bólem. Chociaż jasno skreśliliśmy nasze uczucia to one nie zniknął, a ty mi w tym nie pomagasz.

— Rozumiem- chrząknęłam załamanym głosem i odeszłam zostawiając go samego. Podeszłam do śmiejącego się Pedro. Gadał ze swoimi kolegami z drużyny.

— Wszystko w porządku?- zapytał na co przytaknęłam.

Spodziewałam się, że będzie mi trudno skręcić moje uczucie do Pablo, ale nie że aż tak. Byłam w nim wciąż tak samo szaleńczo zakochana jednak los zdecydował inaczej i ciągle stawiał nam przeszkody. Nie mieliśmy już żadnych szans na związek. Byliśmy za bardzo skrzywdzeni. Oboje mieliśmy ogromny żal do siebie. Musiałam pogodzić się z tym, że straciłam do na zawsze.





𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐤𝐧𝐨𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz