𝒞𝓊𝒶𝓉𝓇𝑜. We will find us

387 20 80
                                    

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Zostałam na noc w szpitalu z Pablo. Pielęgniarki załatwiły mi rozkładany fotel, gdzie siedziałam i wpatrywałam się w niego. Spał uroczo jak anioł. Należało mi się trochę spokoju i odpoczynku. Głowę miał położoną na nogach swojego nieprzytomnego ojca. Trzymał go cały czas za rękę. Kosmyki włosów swobodnie opadały na jego twarz. Był jak bezbronne dziecko. A ja nie mając serca krzywdziłam go. Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Byłam za słaba, żeby znaleźć w sobie odwagę i powiedzieć całą prawdę. Wczoraj poznał tylko jej cząstkę. Nasza relacja była zbyt skomplikowana, żeby powiedzieć kim dla siebie jesteśmy. Zauważyłam, że zaczął się budzić. Zaspany przetarł oczy i rozejrzał się.



- Nadal tu jesteś- wstał i usiadł obok mnie.



- A gdzie miałabym być? Nie mogłabym cię zostawić po tym jak się otworzyłam- mruknęłam zakładając nogę na nogę.



- Powiedz to. Chce usłyszeć prawdę.-spojrzał na mnie z tymi samymi iskierkami w oczach.


- Kocham cię Pablo Gavira i nigdy nie przestałam- poczułam ulgę, gdy wreszcie to powiedziałam.



Piłkarz złapał moje policzki i powtórzył:



- Kocham cię, kocham cię i nigdy nie przestałem.



Gdy to usłyszałam poczułam to samo uczucie, serce biło mi jak szalone. Stało się to czego się obawiałam. Zakochałam się. Zakochałam się bez opamiętania. Całkowicie zatraciłam się w nim. Świat mógłby się walić,a ja jestem skupiona na nim. Było za późno na myślenie. Popełniliśmy błąd i teraz bierzmy za niego pełną odpowiedzialność. Miłość przejęła moje myślenie, umysł.Czułam się jakby ktoś natchnął mnie od nowa do życia. Byłam pewna, że to dopiero początek kłopotów, które na siebie sprowadziliśmy. Ale w tej chwili liczył się tylko on.Moje usta złączyły się z jego.. Dostałam kolejną szansę na wyjście z bagna w którym się znalazłam. Pasowaliśmy do siebie jak puzzle w układance. Nasze dusze były takie same. Oderwał się i oparł moje czoło o swoje. Chciał mnie znowu pocałować, gdy usłyszeliśmy pisk aparatury. Widziałam co to oznacza. On nawet nie drgnął. Wybuch płaczem i krzykiem.




- Tato nie zostawiaj mnie błagam. Słyszysz? Błagam!- łzy płynęły po jego policzkach.



Nie czekałam. Natychmiast wyszłam z sali wołając lekarza. Matka Pablo wybuchła płaczem i upadła na kolanach dławiąc się własnymi łzami. Nie mogłam na to patrzeć. Serce mi się łamało.



- Mamy NKZ! Proszę wyjść- powiedział zdenerwowany lekarz wypraszając Gaviego.


Nie mogłam tego znieść. Wyszłam biegiem z szpitalu i oparłam się o najbliższy słupek ciężko oddychając.


- Powinnaś odpocząć. Zawiozę ciebie i Pablo do domu.- przyciągnął mnie do siebie Pedro.




- Czemu to wszystko przydarzyło się akurat jemu? On na to nie zasługuję. To wszystko to moja wina.- wtuliłam się w jego klatkę piersiową czując, że wybuchnę płaczem.



- To nie tak. Są w życiu takie sytuacje na, które nie mamy wpływu. Mimo wszystko nie możesz się poddać. Walcz o swoją miłość- gładził palcami moje włosy.



- Nie mam szans. Miłość nie jest dla mnie. Znowu go zranię. - szepnełam zmęczona tym wszystkim.



- Nie możesz go teraz zostawić. Nie poradzi sobie. Dobrze o tym wiesz.- delikatnie złapał mój podbródek zmuszając, żebym na niego spojrzała.



𝐌𝐚𝐲𝐛𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐭𝐚𝐫𝐬 𝐀𝐧𝐚𝐰𝐬 𝐮𝐬  |  Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz