2

381 29 1
                                    


— Han, pomóż mi! — krzyknął Felix, starając się wyjąć pudło z tylnego siedzenia.

To nie tak, że sam nie potrafił sobie poradzić ze zwykłym pudłem pełnym ubrań. Niestety nie przewidział faktu, że dzień przed przeprowadzką do najlepszego przyjaciela złapie go grypa. Jego organizm od kilku dni był bardzo osłabiony, a on sam nie czuł się na siłach, aby swobodnie stać, ale jak to on ignorował pierwsze objawy infekcji. Nie chciał, aby wyższy męczył się sam z tym wszystkim, więc postanowił mu pomóc, o ile można było nazwać to pomocą.

— Powinieneś leżeć w łóżku, Yongbok. Jesteś chory i doskonale widzę, że tylko się męczysz — powiedział zmartwiony, odbierając od niego pudło.

— Nie, jest w porządku. Wracajmy do wyjmowania pudeł z bagażnika, to szybciej wrócimy do mieszkania i odpocznę.

Tak też zrobili. Niższy zajął się tymi cięższymi rzeczami, a wyższy starał się chwytać pudła, które nie ważyły za dużo. Dopiero teraz zauważył, że wziął ze sobą naprawdę sporo rzeczy. Poza ubraniami, kosmetykami i innymi rzeczami, które były mu potrzebne na co dzień, wziął też takie, do których miał jakiś sentyment. Wyszło z tego całkiem sporo kartonów. Poczuł się z lekka głupio, bo nie chciał wpychać do mieszkania Hana rzeczy, które mogły być zwykłymi bibelotami. Jednak z drugiej strony wiedział, że mieszkanie dwudziestolatka jest puste i przydałoby się mu jakieś zagospodarowanie.

— Najpierw wyciągamy wszystko, a potem zanosimy? — upewnił się piegowaty.

— Tak, winda się popsuła, więc niestety to wiele nam utrudnia. Dasz radę wejść tam w takim stanie? To szóste piętro, a ty ledwo stoisz.

Może trochę przesadzał z tym ciągłym wypytywaniem się, lecz martwił się o młodszego blondyna. Był dla niego jak młodszy brat, co z tego, że tylko o jeden dzień. Jisung czuł się bardzo odpowiedzialny za to, żeby Lee był w dobrej kondycji. Wiedział, że ciocia, z którą mieszkał, odradzała mu wyprowadzki, ponieważ uważała, że dwójka dwudziestolatków w jednym mieszkaniu nie wróży dobrze. Cieszył się, że Felix jej nie słuchał i zdecydował się na przeprowadzkę. Miał świadomość, że dzięki niemu, jego puste mieszkanie, chociaż trochę się ożywi.

— Spokojnie, dam sobie radę — zapewnił, odkładając jedno z pudeł na ziemię.

— Wiesz co? — rzucił w jego kierunku — Zadzwonię po Minho-hyunga. Jeśli się nie mylę, to dzisiaj nie pracuje, może wpadnie i nam pomoże.

Nie czekając na odpowiedź Felixa, wyjął telefon, a następnie wybrał numer do swojego ukochanego. Nie chciał się nim tak wyręczać, jednak wiedział, że z młodszym w takim stanie praca zajmie im zdecydowanie dłużej, niż powinna. Uśmiechnął się pod nosem, gdy starszy odebrał połączenie niemal od razu.

Coś się dzieje, że dzwonisz Sungie? — zapytał troskliwy głos po drugiej stronie — O tej godzinie zawsze śpisz.

— Hyung, jesteś aktualnie zajęty?

Nie, bawiłem się tylko z Soonie — zachichotał.

— Zapomniałem, jesteś w Gimpo — mentalnie strzelił sobie z otwartej dłoni w czoło — No nic, dam chyba sobie radę. Pozdrów rodziców i wycałuj nasze dzieci.

Jasne, tak zrobię, ale powiedz mi, coś się stało Hannie?

— Przyjechał Felix i biedaczyna jest z lekka chory więc wypakowywanie tych wszystkich pudeł zajmie nam wieki.

Poproś Chrisa-hyunga o pomoc.

— Wyszedł jakiś czas temu z Binem-hyungiem. No nic, damy radę z Lixem. A ty odpoczywaj i spędź miło czas z rodziną, skarbie.

'cause i like you [b.ch x l.f] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz