21

251 13 4
                                    

Pot spływał po jego jasnej skroni, a łzy wydostawały się spod przymkniętych powiek. Nagle zerwał się ku górze, łapczywie zaciągając się powietrzem. Brał płytkie i szybkie wdechy, tak jakby zaraz miał mu się skończyć tlen. Przetarł oczy i zaczął rozglądać się po swoim pokoju, który wyglądał straszniej niż wtedy, gdy kładł się spać. Spuścił bose nogi na podłogę i skierował się do pokoju Jisunga, który już miał wprawę w uspokajaniu piegusa.

Może nie za często, ale zdarzały się sytuacje, gdzie Felix przychodził do przyjaciela w nocy i prosił o przytulenie albo możliwość wspólnego spania. Miał świadomość, że to było dziecinne, jednak gdzieś w środku nadal był dzieckiem, które bało się koszmarów. Oczywiście granatowowłosy nigdy mu nie odmawiał, wiedział, że wielu osobom mogło to się wydawać dziwne, lecz Lee był dla niego niczym młodszy brat, nawet jeśli między nimi był tylko dzień różnicy. Doskonale wiedział, że dwudziestolatek był bardzo strachliwy, nawet przy horrorach często uciekał z pokoju, bo za bardzo go przerażały niektóre sceny. Han starał się być przy nim zawsze, gdy panikował, za co młodszy był mu wdzięczny.

Chciał już pukać w ciemne drewno, za którym znajdował się pokój współlokatora, jednak przypomniał sobie, że tego nie ma w domu, bo nocował u Minho. Przeklną pod nosem, starając się zachować spokój, rozejrzał się po ciemnym salonie i szybko wrócił do pokoju. Zapalił światło, bo ciemność w tamtej chwili za bardzo go przytłaczała. Chwycił telefon leżący na biurku i z kontaktów szybko wybrał numer przyjaciela.

Pierwszy sygnał...

Drugi sygnał...

Trzeci sygnał...

Nic.

Podskoczył w miejscu, gdy usłyszał grzmot. Nie spodziewał się burzy, nawet prognoza pogody, którą oglądał wieczorem, nie przewidywała żadnych opadów na tę noc. Usiadł na brzegu łóżka i złapał się za włosy.

Spokojnie Felix, to tylko burza.

Jesteś w mieszkaniu, nic ci się nie stanie.

Co z tego? Nie chcę być sam.

Czemu Jisung musiał iść akurat dzisiaj do Minho-hyunga?

A co gdyby...?

Nie!

Nie możesz do niego iść.

Całowaliście się ostatnio i od tej pory jest niezręcznie.

Nie chcę być sam.

Kurwa.

Podniósł się i wzrokiem przeskanował swój pokój w poszukiwaniu bluzy, którą wcześniej miał na sobie. Nie mógł przecież iść do sąsiada na samym podkoszulku. Prychnął pod nosem, gdy zauważył czarny materiał wciśnięty w jedną z półek na regale, powinien bardziej dbać o porządek, ale po co skoro i tak nikt poza nim i starszym o jeden dzień przyjacielem nie odwiedzał jego pokoju. Chwycił bluzę, a następnie zarzucił ją na siebie. Przy okazji na stopy ubrał urocze kapcie, które wyglądały jak misie koala. Dostał je od starszego Lee na zeszłoroczne urodziny i do tego dnia miał je w pokoju. Lubił je. Były słodkie i ciepłe, więc miały wszystko, co mu się podobało.

'cause i like you [b.ch x l.f] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz