― Hyung... proszę, wpuść mnie. Chcę wiedzieć, co się stało.
Zaczął delikatnie uderzać dłonią o drewnianą powierzchnię, która oddzielała go od starszego. Martwił się. Chan nie podnosił głosu bez powodu, mając świadomość, że zrobił to pod rozmowy z osobą, która przyszła nieproszona, zdawał sobie sprawę, że mężczyzna musiał się zdenerwować.
Chciał uderzyć w drzwi, tym razem mocniej, jednak one w tym samym momencie się otworzyły, a brunet stojący za nimi od razu przyległ swoim ciałem do jego. Zdezorientowany położył swoje dłonie na umięśnionych plecach dwudziestotrzylatka i zaczął delikatnie je masować. Stali w ciszy, Felix chciał dać gospodarzowi mieszkania czas na uspokojenie się, a on układał sobie w głowie, co i w jaki sposób powie piegowatemu.
― Channie-hyung, wszystko w porządku? ― zapytał, kiedy uścisk stał się mocniejszy.
― Wytłumaczę ci w salonie ― mruknął i udał się do pomieszczenia obok, ciągnąc za sobą młodszego.
Usiedli na kanapie, Bang złapał swojego chłopaka za dłoń, a spojrzenie zawiesił na podłodze.
Nie będzie źle, w końcu Felix to Felix.
Zrozumie.
Zawsze rozumie i nie komentuje.
Teraz też tak będzie.
― Posłuchaj, Lixie ― zaczął ― Wkurzyłem się, ponieważ za drzwiami stała Heiran.
― Że ta Heiran? ― zmarszczył brwi ― Co chciała? ― zapytał, widząc, że mężczyzna skinął głową.
― Sam nie do końca wiem, czego tak naprawdę chciała. Mówiła coś o tym, że jej mama wraca do miasta i mamy z nią iść na kolację, bo nadal myśli, że jesteśmy razem. Nie moja wina, że nie umiała własnej matce powiedzieć o tym, że zerwaliśmy. Nie powinna tutaj przychodzić. Jest bezczelna, skoro myślała, że po tym wszystkim, co mi zrobiła, miałbym jeszcze jakiekolwiek chęci pomagać.
Dłonie młodszego zacisnęły się w pięść. Był zły. Brunetka nie miała prawa wpadać do mieszkania Banga, tak jak jej się podobało. Nie miała prawa nic od niego chcieć. Najchętniej wybiegłby teraz z mieszkania bruneta i zaczął szukać kobiety na ulicy, chociaż zapewne jej już by tam nie było, a następnie wykrzyczałby jej prosto w twarz, że Christopher Bang nie ma żadnego obowiązku, aby brać konsekwencje jej czynów na siebie.
Nigdy nie popierał takich rozwiązań, ale była partnerka jego sąsiada, najwidoczniej była wyjątkiem, być może nie zamienił z nią nawet dziesięciu zdań w całym swoim życiu, jednak wiedział, że była najbardziej irytującą osobą, jaka stąpała po ziemi.
― Masz rację, nie powinna była tutaj przychodzić, niech się zajmie swoim życiem, a twoje zostawi w spokoju ― warknął, przez co dwudziestotrzylatek ze zdziwieniem spojrzał na niego ― Jeśli jeszcze raz tutaj przyjdzie, powiedz mi.
― Dlaczego?
― Porozmawiam sobie z nią, raz a porządnie ― gospodarz mieszkania przygryzł wargę ― No co? Jakaś głupia lafirynda nie będzie się pchać w życie mojego chłopaka. Szanujmy się. Za bardzo cię skrzywdziła. Nie ma opcji, że wróci do twojego życia, nie pozwolę na to.
CZYTASZ
'cause i like you [b.ch x l.f] ✓
Hayran KurguBył przerażony faktem, że spodobał się mu mężczyzna. Nie chciał w to wierzyć, ale jego uśmiech, ton głosu i nawet zapach sprawiały, że wariował. Bał się, lecz chciał zaryzykować i spróbować poddać się uczuciu, którym go darzył. ↪ książka pierwotnie...