30

256 15 2
                                    

― Hyung... proszę, wpuść mnie. Chcę wiedzieć, co się stało.

Zaczął delikatnie uderzać dłonią o drewnianą powierzchnię, która oddzielała go od starszego. Martwił się. Chan nie podnosił głosu bez powodu, mając świadomość, że zrobił to pod rozmowy z osobą, która przyszła nieproszona, zdawał sobie sprawę, że mężczyzna musiał się zdenerwować.

Chciał uderzyć w drzwi, tym razem mocniej, jednak one w tym samym momencie się otworzyły, a brunet stojący za nimi od razu przyległ swoim ciałem do jego. Zdezorientowany położył swoje dłonie na umięśnionych plecach dwudziestotrzylatka i zaczął delikatnie je masować. Stali w ciszy, Felix chciał dać gospodarzowi mieszkania czas na uspokojenie się, a on układał sobie w głowie, co i w jaki sposób powie piegowatemu.

― Channie-hyung, wszystko w porządku? ― zapytał, kiedy uścisk stał się mocniejszy.

― Wytłumaczę ci w salonie ― mruknął i udał się do pomieszczenia obok, ciągnąc za sobą młodszego.

Usiedli na kanapie, Bang złapał swojego chłopaka za dłoń, a spojrzenie zawiesił na podłodze.

Nie będzie źle, w końcu Felix to Felix.

Zrozumie.

Zawsze rozumie i nie komentuje.

Teraz też tak będzie.

― Posłuchaj, Lixie ― zaczął ― Wkurzyłem się, ponieważ za drzwiami stała Heiran.

― Że ta Heiran? ― zmarszczył brwi ― Co chciała? ― zapytał, widząc, że mężczyzna skinął głową.

― Sam nie do końca wiem, czego tak naprawdę chciała. Mówiła coś o tym, że jej mama wraca do miasta i mamy z nią iść na kolację, bo nadal myśli, że jesteśmy razem. Nie moja wina, że nie umiała własnej matce powiedzieć o tym, że zerwaliśmy. Nie powinna tutaj przychodzić. Jest bezczelna, skoro myślała, że po tym wszystkim, co mi zrobiła, miałbym jeszcze jakiekolwiek chęci pomagać.

Dłonie młodszego zacisnęły się w pięść. Był zły. Brunetka nie miała prawa wpadać do mieszkania Banga, tak jak jej się podobało. Nie miała prawa nic od niego chcieć. Najchętniej wybiegłby teraz z mieszkania bruneta i zaczął szukać kobiety na ulicy, chociaż zapewne jej już by tam nie było, a następnie wykrzyczałby jej prosto w twarz, że Christopher Bang nie ma żadnego obowiązku, aby brać konsekwencje jej czynów na siebie.

Nigdy nie popierał takich rozwiązań, ale była partnerka jego sąsiada, najwidoczniej była wyjątkiem, być może nie zamienił z nią nawet dziesięciu zdań w całym swoim życiu, jednak wiedział, że była najbardziej irytującą osobą, jaka stąpała po ziemi.

― Masz rację, nie powinna była tutaj przychodzić, niech się zajmie swoim życiem, a twoje zostawi w spokoju ― warknął, przez co dwudziestotrzylatek ze zdziwieniem spojrzał na niego ― Jeśli jeszcze raz tutaj przyjdzie, powiedz mi.

― Dlaczego?

― Porozmawiam sobie z nią, raz a porządnie ― gospodarz mieszkania przygryzł wargę ― No co? Jakaś głupia lafirynda nie będzie się pchać w życie mojego chłopaka. Szanujmy się. Za bardzo cię skrzywdziła. Nie ma opcji, że wróci do twojego życia, nie pozwolę na to.

'cause i like you [b.ch x l.f] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz