XIV

337 28 6
                                    

Usiadłem do ławki i od razu sięgnąłem po wodę. Jeszcze nic nie wypakowywałem, jedynie usiadłem i wypiłem z pół butelki wody.

- Peter, zluzuj. Dostałeś czwórkę. Ja bym dostała szmatę.

- Wychodziła mi piątka i chuj ją strzelił - stwierdziłem, jednocześnie ściągając plecak na ziemię.

- Jest jeszcze drugi semestr - dopowiedział Dominic.

- No wiem, ale...

- Ale masz jeszcze drugi semestr, więc nie ma sensu się przejmować. Może i tak wpisze ci na koniec piątkę, bo stwierdzi, że zawsze jesteś przygotowany, albo będziemy jeszcze coś pisać, to sobie podniesiesz średnią? A w razie czego wyciągniesz to w drugim semestrze i tyle. - Spojrzałem na Dominika i przez moment zapomniałem o oddychaniu. - A czemu tak zniknąłeś?

- Gorzej się poczułem.

- Mówi się takie rzeczy. A jakbyś zemdlał to, kto, by cię zbierał? - spytał Ned, prawdopodobnie nie domyślając się prawdziwej przyczyny. Naprawdę czasami miałem ochotę mu coś zrobić za to, że nie rozumie, kiedy kłamię i nie powinien ciągnąć tego tematu, żeby mnie nie pogrążyć.

- Gadałem z Tonym. Chyba coś by ogarnął.

- Widzę, że coraz lepiej się dogadujecie - stwierdziła MJ.

- No, jest w porządku. Ale na jego miejscu, bym mnie zajebał za takie akcje.

- Chyba nie może - stwierdził Ned.

- Chyba, żaden zabójca nie może. Ale nie ma sensu robić z Tonego zabójcy, prawda? Tony to opiekun Petera - dopowiedziała po tym, jak spojrzała na Dominika.

- Wiem, Peter wspominał.

- Czy pozostała trójka, siedząca obok Petera, też ma ochotę odpowiadać?

Wtedy się zamknęliśmy. Uśmiechnąłem się do Dominika i potem już starałem się zająć lekcją.

Jakoś dotrwałem do ich końca. MJ z Nedem szybko się zmyli, a ja zadeklarowałem się, że poczekam z Dominikiem na jego autobus. Po tym jak on spróbuje razem ze mną wytłumaczyć Raphaelowi matmę.

- Wydają się być w porządku - stwierdził w którymś momencie. - Twoi przyjaciele. Ale ty mało się odzywałeś dzisiaj. Tylko jak ktoś spytał. No i się odpaliłeś, jak tłumaczyłeś zadania.

- Bo się stresowałem.

- Czym? Mną?

- Nie, to nie...

- Wiesz, podszedłem do nowej szkoły z myślą, że nikogo nie poznam, nie polubię i znajdzie się jeszcze jakiś dupek, który uzna, że jestem idealnym celem do zabawy. A spotkałem ciebie, poznałem twoich przyjaciół, którzy wydają się być serio cudni, tak jak i ty. Ja miałem się czym stresować, ale ty?

- Nie chciałem źle wypaść, a wyszło fatalnie.

- Nie, czemu tak myślisz?

- No, bo spanikowałem.

- Wtedy, jak „źle się poczułeś"?

- No, wtedy.

- To może powiedz, co było tego przyczyną, to coś zaradzimy - powiedział, po czym wzdychnął. - Mój autobus. Dzisiaj się nie dowiem, ale jutro ci nie dam spokoju. Narazie.

- Hej.

Siedziałem jeszcze przez moment w samotności na przystanku, uśmiechając się sam do siebie. W którymś momencie złapałem za telefon i ku własnej trwodze zauważyłem, że pan Stark kilkukrotnie do mnie dzwonił. Od razu oddzwoniłem, ale też w tym samym momencie go zauważyłem. Stał w tym samym miejscu co rano.

- Już idę, przepraszam.

I się rozłączyłem. Przeszedłem przez ulicę i może niecałe dwie minuty później byłem już przy nim.

- Dzień dobry.

- Hej, Peter. Szkoła jest tam. Ty przyszedłeś stamtąd - powiedział, wskazując dwa różne kierunki.

- Wiem, poczekałem z Dominikiem na autobus. Muszę pana strasznie przeprosić za wcześniej. Naprawdę nie chciałem, był pan zajęty, a ja panu dupę zawracałem.

- Są sprawy ważne i ważniejsze. I tak jak mówiłem, to spotkanie było cholernie nudne. Wsiadaj do auta - odparł, miłym tonem.

Wsiadłem i zapiąłem pasy.

- Widziałem, że dostałeś czwórkę.

- Nie, błagam. Niech pan nawet nie wspomina. Tragedia...

- Tragedia?

- No tragedia. Wychodziła mi piątka. A teraz już mam marne szanse, żeby ją dostać.

- Jest jeszcze sporo czasu. A nawet jeśli, to czwórka też jest dobra. Peter, jak ja bym ci pokazał moje świadectwa, to zszedłbyś na zawał. Za dużo od siebie wymagasz.

Nie odpowiedziałem. Niemożliwe, że źle się uczył. Chociaż z drugiej strony ma firmę po ojcu. No, ale ma studia. Nie dostałby się na studia, jakby nie miał dobrych ocen.

- Gracie dzisiaj?

- Nie. Michael ma rocznicę, więc dzisiaj wcześniej zamyka.

Potem jechaliśmy w ciszy, a bardziej w akompaniamencie AC\DC. Jestem przekonany, że jak będę częściej jeździć z panem Starkiem, to będę już miał ich dość, mimo że za nimi przepadam. Ale na razie jest w porządku.

Weszliśmy do budynku i od razu skierowałem się w stronę mojego pokoju. Położyłem plecak na podłodze i usiadłem obok niego. Jak się okazało dostałem wcześniej wiadomość, o której pojęcia do tej pory nie miałem. I była to wiadomość od Dominika.

Dominic: „Hej, a tak serio to wszystko w porządku? Dziwnie się dzisiaj zachowywałeś."

Jebać mnie. Kurwa jebać mnie.

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz