XL

170 11 6
                                    

- Nie rozumie pan? Po prostu się pan pomylił. Oni nie są razem. Nasz syn jest normalny. - Po usłyszeniu głosu ojca Dominica, wziąłem głęboki oddech. Dominic zrobił to samo.

- Nie twierdzę, że jest nienormalny. Dominic jest dobry, pomocny, uśmiechnięty, nie znam go zbyt dobrze, ale jest normalny. Po prostu Dominic i Peter coś do siebie poczuli i tyle. Nie ma sensu robić z tego wielkiej afery, są prawie dorośli.

- To nie jest normalne. Bóg stworzył Adama i Ewę, a nie Adama i Adama. Żałuję, że Peter do nas przyszedł na noc. Może to nie zaszłoby tak daleko. Musimy zapisać Dominika do psychiatry.

- On jest normalny - mamie Dominika przerwał jego ojciec. - Nie potrzeba mu psychiatry. To zwykłe młodzieńcze wygłupy.

- Idziemy? - Spojrzałem na swojego chłopaka. Był jak w transie. Złapałem go za dłoń i pociągnąłem za sobą. Szybko dorównał mi kroku, ale odrobinę pobladł. - Dzień dobry.

Zwróciłem tym uwagę wszystkich na naszą dwójkę. Przez moment panowała cisza. Cały czas patrzyłem na reakcję wszystkich. Poczułem, jak Dominic zaciska mocniej moją dłoń.

- Spoko, możemy postać w ciszy - powiedział nagle Tony. - Może się czegoś państwo napiją?

- Czegoś z procentami.

- A pani?

- Martini.

- Doskonały wybór. - Spojrzał jeszcze na nas. - Wam mogę ewentualnie dać soku. - I odszedł na moment.

- Długo wiedziałeś, że... Że wolisz chłopaków? - spytał ojciec Dominika.

- Trochę.

- To dlaczego nie mówiłeś? Chcesz iść do psychologa?

- Nie. Czemu miałbym?

- To nie jest normalne.

- To nie jest nienormalne - w końcu się odezwałem. Dość głośno, ale nie krzyczałem. - Nie że coś, ale my też czujemy. Mamy prawo się darzyć uczuciem i w zasadzie nikomu nic do tego, ale żeby to miało jakoś funkcjonować, to potrzebujemy akceptacji i wsparcia. Waszej trójki. Nie liczę na to, że będziecie skakać z radości, ale na to, że w jakiś sposób nam pomożecie z tym żyć. My też nie jesteśmy w tym obeznani. Nam też było ciężko to ogarnąć. - W tym momencie spojrzałem Dominikowi w oczy. - Ale Dominic jest cudowny, zabawny, pomocny, szczery i odważny. I nie chcę, żeby ktokolwiek go skrzywdził, bo go kocham. Tak jak kochacie go też państwo. Jeśli jest szczęśliwy i nie szkodzi ani sobie, ani nikomu innemu, to w czym leży problem?

Znowu nastała cisza. Bardzo stresująca cisza. Tony się wycofał do barku.

- Nie rozumiem tego - stwierdził ojciec Dominika. Trochę już ochłonął. Pokiwałem głową.

- My też. Ale to nie jest nic złego.

- A jeśli jest?

- Zapewniam pana, że nie.

- Jesteś synem Tonego Starka? - zmienił temat. Zaskoczył mnie tym pytaniem. - Masz na nazwisko Parker, nie?

- Adoptował mnie. Już trochę temu, ale jednak całkiem niedawno. - Zerknąłem na mamę Dominika. - Nie chcemy wpływać na wasze poglądy, wiarę. Po prostu potrzebujemy waszej akceptacji. Dominic tego potrzebuje. To wszystko jest nowe. Szczególnie dla niego.

Mama Dominika pokiwała głową i się uśmiechnęła. Przytuliła mojego chłopaka i już razem ze swoim mężem ochłonęli. Jakiś czas później cała trójka wróciła do domu.

Poszedłem do pokoju. Musiałem ochłonąć. Cały czas gdzieś z tyłu głowy miałem to, że Dominic przed tym wszystkim chciał zakończyć nasz związek. To naprawdę mnie zabolało. Wiem, że powiedział to pod wpływem emocji, ale jednak. Mogło to oznaczać, że to rozważał. Chociaż przez moment.

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz