XXXIII

178 18 2
                                    

Wracając, odwieźliśmy Dominika do domu. Wtedy się nie kłóciliśmy. Byłem zmęczony. Reszta kobiet miała te same obrażenia. Ale tylko jedna miała runę na szyi. Runa ma sześć krańców. Być może oznacza to, że łącznie będzie sześć ofiar. Sprawca mógł składać je bogom w ofierze, albo po prostu uosabiać własne fantazje. Ale to tylko teoria.

Do budynku wszedłem już po czwartej. Pustka mi strasznie doskwierała. Gdy wszedłem do kuchni, zauważyłem leżącą na blacie karteczkę.

„Tony jest w MedBayu, zabraliśmy go ze szpitala. Stan był krytyczny, ale już się poprawił. Daj znać, jak się obudzi.

Fury"

„Jak się obudzi". Skoro stan był krytyczny, to dlaczego leży tu sam bez żadnej opieki, żadnej jebanej osoby monitorującej, czy nic mu nie jest? I kiedy on to kurwa napisał? Od razu skierowałem się w stronę MedBaya. Tony był sam. Nawet jeśliby się coś stało, to kto by mu pomógł? Podczas, gdy ja się bawiłem w krojenie zwłok z Dominikiem, on tu był sam. I coś się mogło stać. Coś gorszego. Kurwa. Nawet nie wie, jak mi jest przykro, że go to spotkało. Zawsze muszę wszystko spieprzyć. Mogłem pozwolić sobie na łzy. Nikt nie patrzył. Nie musiałem udawać, że wszystko gra. Pan Stark też nie musiał, ale to robił i przez to skończył tutaj. Gdybym nie zajmował się tylko sobą, może bym to dostrzegł. Może gdybym posłuchał tego, co usłyszałem pierwszego dnia od Thora, to by się nie wydarzyło. Usiadłem na krześle, stojącym obok łóżka, na którym leżał pan Stark. Złapałem go za dłoń. Nic to nie dało, po prostu tego potrzebowałem. Wstałem i położyłem się obok niego. To było głupie. Oparłem lekko głowę o jego bark, nie chcąc zrobić mu krzywdy, ani pociągnąć za jakiś kabel, ani sprawić, że przestałby samodzielnie oddychać. Zaciągnąłem się jego zapachem, który był cholernie charakterystyczny właśnie dla niego. Nie powinienem tego robić. Jestem nikim. Nie jesteśmy spokrewnieni, ani jakiś szczególnie blisko. Jak widać, nic o nim nie wiem, skoro dopuściłem do czegoś takiego. Poczułem, że zbiera mi się na łzy.

- Przepraszam, panie Stark, ja przepraszam - łkałem. - Ja nie chciałem, żeby to się stało. Powinienem coś zauważyć. Nie chcę, żeby pan cierpiał. Nie chcę, żeby cokolwiek złego ci się stało. Kocham cię, chcę żebyś wrócił. Bez ciebie nie dam rady. Co ja bez ciebie zrobię? Ogarniemy to, tylko wróć. Obudź się, proszę. Tato... - Zacząłem płakać jeszcze bardziej. Bałem się go puścić. Bałem się, że to ostatni raz, kiedy go mogę przytulić. Musi się obudzić. Ja też jestem jebanym egoistą. Nie dam bez niego rady.

Łzy płynęły mi ciurkiem. Nie panowałem nad tym. Czułem, że zbiera mi się na atak paniki. Zszedłem z łóżka w jakiś porypany sposób. Nie wiem jak. Na pewno nie jak normalny człowiek. Oparłem się plecami o metalowy stelaż łóżka i starałem się złapać oddech. Nie mogłem. Nic mi nie pomagało. Pojawiły mi się mroczki przed oczami, w pomieszczeniu było cholernie duszno, przez co czułem ból w klatce piersiowej, nie mogłem złapać normalnie powietrza do płuc. Umrę, kurwa umrę. Miałem się opiekować panem Starkiem, a Fury tu wbije i zobaczy moje martwe ciało. Kolejne do kolekcji. Nawet nie umiem nic sensownego znaleźć na sekcji zwłok. Tyle lat nauki i nadal jestem beznadziejny. Zawsze będę. Ja nie chciałem, żeby panu Starkowi coś się stało. To wszystko moja wina. Moja jebana wina. Musi wyzdrowieć. Cholera, on musi wyzdrowieć. Poczułem, jak coś mnie dotyka. Nienawidzę jebanych urojeń. Nienawidzę mojego życia. Nienawidzę siebie.

- Pete - usłyszałem zza mgły. - Oddychaj. Słońce, oddychaj. Patrz, tak jak ja. Wdech... I wydech. No dawaj, dawaj. Wdech... I wydech. Tak, pięknie. Widzisz? Świetnie ci idzie. Wdech... I wydech. - Poczułem, jak jego dłoń przeciera mi łzy i dopiero w tej chwili dotarło do mnie, kto mi pomagał. - Ja też cię kocham.

Gwałtownie przytuliłem się do niego.

- Przepraszam. Mógł pan powiedzieć, że ma pan problemy, coś byśmy zrobili. Nie chcę, żeby panu się cokolwiek stało.

- Wiem, że powinienem. Przepraszam cię za to. Leżałeś koło mnie a ja... Kurwa, przepraszam.

- Już jest dobrze. Jest dobrze...

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz