XXX

187 16 3
                                    

- Peter, połóż się. - Pokręciłem głową. Nie spojrzałem na Furego. - Będzie dobrze, ale nie możesz się wykończyć. Tony się obudzi.

- Dlaczego to zrobił?

- Miał problemy. W którymś momencie popadł w alkoholizm i depresję. Wyszedł z tego, ale jak widać wrócił. Mocno przeżył czyjąś śmierć, praca zaczęła go przytłaczać, do tego wszystkie akcje jako Iron Man, ciągle problemy z resztą Avengers, wszystko się nawarstwiło. A teraz... Miał na chacie rozpierdolone ciało.

- To moja wina.

- Nie. Dlaczego tak uważasz?

- Jakby mnie nie wziął, to by mu się nie pogorszyło. Miałem pomóc, prawda? Na to liczył? Że jak mnie weźmie, to będzie lepiej? A ja wszystko pogorszyłem.

- Nie pogorszyłeś. Tony ma traumę. Miał cały czas przed oczami ciało tej kobiety. Albo Tatiany. Tego ci nie powiem.

- Jakiej Tatiany?

- Miał siostrę. Została zamordowana. Nie znaleźli sprawcy. Znalazł ją w łazience z poderżniętym gardłem.

- Kiedy ona zmarła?

- Trzy lata temu.

- To jest cholernie świeże. Nie chodził na żadną terapię?

- Chodził, ale chyba już wiesz, jaki on jest. Jest w stanie zrobić wiele dla innych, których darzy sympatią. Dla obcych nie zrobi nic, a już tym bardziej osobiście. Chyba że wspomoże pieniędzmi lub powalczy z jakimś gościem, chcącym unicestwić świat. Ale dla siebie... Obwinia się w kółko, czego by nie zrobił. Miewał ataki paniki. Łatwo jest to powiedzieć. Bądź przy nim. Uwielbia cię. Tylko, proszę, nie przemęcz się. Idź się położyć, ja tu zostanę. Friday ci powie, jak coś się zmieni.

- Nie chcę iść.

- Uznaj to za rozkaz.

- Nadal cię nie lubię. Ale wiem, że będzie w dobrych rękach. Masz mi powiedzieć o wszystkim. O wszystkim. Słyszysz?

- Idź już.

Wyszedłem. Z moich oczu wyleciały łzy. To dla mnie za dużo. Tego jest za dużo. Najpierw ta kobieta, potem... O kurwa. Dominic.

Wpadłem do pokoju w poszukiwaniu telefonu, ale nie mogłem go znaleźć. Zabrałem go z biblioteki. Czyli jest u pana Starka. Wróciłem się do jego pokoju i zgarnąłem urządzenie, ale zrezygnowałem z wychodzenia stamtąd. Najwyżej jak wstanie, to mnie zajebie, że tu śpię. Ostatecznie i tak musiałem wyjść po piżamę i szczoteczkę do zębów, ale myłem się w jego łazience. Na pewno mnie zajebie.

Zerknąłem na telefon. Dominic do mnie pisał. Nie czytałem wszystkiego, bo w wiadomościach zauważyłem czystą panikę. Nie chciałbym go też nachodzić. Wybrałem jego numer, a gdy usłyszałem jego głos, poczułem, jak pewnego rodzaju kamień spada mi z serca.

- Możesz mi...

- Żaden z nas jej nie zabił.

- Wiem. Ale to było... Nie chciałem tego przeżyć. Skąd wiedziałeś co robić? Dlaczego zachowałeś taki spokój?

- Robiłem kiedyś w prosektorium. Tony przedawkował leki nasenne.

- O kurwa. Nic mu nie jest?

- Raczej nic mu nie będzie, ale leży nieprzytomny. Przepraszam, że się nie odzywałem.

- Spoko, rozumiem. Ja też potrzebowałem jakoś ogarnąć to, co zobaczyłem. Poza tym, do tego wszystkiego jeszcze Tony...

Pokiwałem głową.

- Wiesz... - zacząłem, ale głos mi się załamał.

- Hej, Pete. Będzie dobrze. Co powiedzieli lekarze? W ogóle co się stało?

- Nie chciałem spać sam, a on też nie był w zbyt dobrym stanie. Nie mogłem zasnąć, więc poszedłem szukać informacji. Miałem już iść do siebie, ale po prostu coś mnie pchnęło, żeby do niego wejść. Leżał. Z początku myślałem, że śpi, ale zobaczyłem pudełko tabletek i sprawdziłem mu na wszelki puls. Potem zadzwoniłem do Furego, robiłem resuscytację i... Ma się obudzić. Tak powiedział Fury. Powiedział, że się obudzi. Boję się, że jednak tak nie będzie.

- Obudzi się. Trzeba w to wierzyć.

- Staram się.

- Mam przyjechać?

- Nie wiem, czy cię wpuszczą.

- Spróbuję. Będę za jakiś czas.

- Dziękuję. I Dominic?

- Tak?

- Chyba cię kocham.

- Chyba?

- Kocham cię kurwa.

- Ja ciebie też. Będę za niedługo.

- Dziękuję.

Czyli jednak muszę wrócić do siebie. Zaraz mnie coś pierdolnie i to mówię całkowicie poważnie.

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz