XXXVII

163 15 7
                                    

Następnego dnia po południu do mojego pokoju zapukał pan Stark. Dopiero wtedy wstałem. Uchylił drzwi i spojrzał na mnie. Podniosłem się tłumiąc syk. Bolało. Ale z drugiej strony o to chodziło.

- Wyciszaj pokój. Poważnie. - Wytrzeszczyłem oczy. Nie wyciszyłem?

- Przecież wyciszałem... - Albo nie? Nie wygląda, jakby żartował. - Nie no wyciszałem. Przepraszam.

- Wyciszyłeś po tym, jak wyszedłem?

- Nie...

- Masz odpowiedź.

- Kurwa, przepraszam.

- Nie musisz przepraszać. Po prostu się na przyszłość upewnij. Bo to było dziwne uczucie. Bardzo. Czasami zapominam, że jesteś prawie dorosły. Chcesz przeciwbólowe?

- Nie wiem.

- Nie wiesz?

- Jeszcze nie wstałem, może to zniosę. Chociaż szczerze wątpię.

Wyciągnął blister z kieszeni i mi go podał.

- Dziękuję.

Jestem ciekawy, jak radzi sobie Dominic.

- Chyba było dobrze, co? - Uniosłem brew, a on z uśmiechem wskazał na szyję. Natychmiast się dotknąłem w tym samym miejscu. Kurwa. Malinka. Chciałem coś powiedzieć, ale niekoniecznie wiedziałem co. - Nie chcę cię męczyć, ale wiesz, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim, prawda? - Pokiwałem głową. - Pomyślałem sobie, że skoro i tak masz teraz ferie, to może... Jeździłeś kiedyś na nartach?

- Jak byłem mały.

- Pamiętasz, jak się jeździ? - Wzruszyłem ramionami. - Może pojedziemy na narty? W razie czego ci pomogę.

- Jak masz ochotę...

- Pytam, czy ty masz ochotę.

- Czuję się, jakbym pana wykorzystywał.

- Nie wykorzystujesz mnie.

- Mało spędzamy czasu razem.

- Mamy okazję spędzić go więcej. Musisz tylko się zgodzić.

- No okej.

- „No okej" - przedrzeźnił mnie. - Mało w tym entuzjazmu.

- Zabiję się tam. Nie jeździłem strasznie długo. Ostatni raz jak mój wujek żył. To było dawno.

- Jeździłeś z wujkiem?

- Ciocia też jeździła, ale po jego śmierci już nie wyjeżdżaliśmy w góry. Poza tym mieliśmy problemy finansowe, co próbowała ukryć i średnio jej wychodziło. Jakoś tak wyszło.

- Jacy byli?

- Pomocni, cierpliwi, wujek mnie dużo nauczył, byli cholernie optymistyczni - tego zdecydowanie po nich nie mam. Często siedziałem z wujkiem w warsztacie.

- W warsztacie? Czemu nie mówiłeś?

- Czemu miałbym?

- Co robiliście?

- Pomagałem mu z pojazdami. Trochę się znam na mechanice i tych wszystkich chemicznych sprawach. Dużo się tego przewinęło. Chciałem wchodzić bardziej w elektronikę, ale to nie był jego klimat. Poza tym wcale tak długo u nich nie byłem.

- Możemy kiedyś porobić coś razem w warsztacie.

- Twoim?

- No tak. Czemu nie? Skoro masz jakieś pojęcie, to się nie zabijesz, jak spuszczę cię z oka.

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz