XXXII

204 17 10
                                    

- Wasza dwójka? Jesteście jebanymi dziećmi - odparł Fury.

- A bo tobie to akurat przeszkadza. Jesteś swoim szefem. Szefem pierdolonych szefów, Fury. Jeśli ty się za nami wstawisz, to damy radę. Wiesz, że to seryjniak. Nie lepiej żeby prowadził to jeden technik od początku do końca?

- A twój chłopak co miałby robić? Widział chociaż raz ciało?

- Nie musi. Pomoże mi w prowadzeniu dogłębniejszego śledztwa.

- Niech postoi pięć minut pod ciałem i dotknie je na chociaż minutę, wtedy się zgodzę. - Nie wiedziałem, czy da radę. Wierzyłem w to. Spojrzałem na niego.

- Okej, zrobię to - stwierdził bez przekonania.

- To zbierajcie się. Jedziemy do kostnicy - powiedział i odszedł.

- Nie dotknę jej. Nie dam rady.

- Dasz. Ale nie będę cię zmuszać.

- Postawił ci taki warunek, bo wiedział, że tego nie zrobię.

- A ja wiem, że zrobisz. Musisz tylko w siebie uwierzyć. I nie brać jej jako kogoś, kto niedawno zmarł. Ale tak bez znieczulicy.

- To jak mam ją brać? Kurwa... - Złapałem go za nadgarstki i spotkałem się z jego jeszcze bardziej przestraszonym wzrokiem. Złączyłem nasze usta w długim pocałunku. Trochę się uspokoił.

- Nie tak. - Spojrzał na mnie załamanym wzrokiem.

- Dobrze, że innych chwytów nie pokazałeś.

- Mogę pokazać.

- Odpowiedzi pierwsza klasa.

- Uczę się od najlepszych - odparłem z uśmiechem.

- Pamiętajmy, że jesteś napalony.

- Nie obciągnę ci w kostnicy...

- Wszystko zjebałeś - stwierdził, powstrzymując uśmiech, łącząc to z załamanym wzrokiem. - Jak mógłbyś...?

- Wiesz, no mógłbym. W teorii. W praktyce tego nie widzę. Znaczy widzę, ale nie chcę.

- Ruszycie, kurwa, dupy? - Skąd Fury się tu wziął?

Poszliśmy z nim do auta. Obydwoje usiedliśmy z tyłu. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał.

- Włączę muzykę, bo zasnę za kierownicą, takie z was niemowy.

Dominic patrzył nieustannie za okno. To ja go w to wjebałem. To moja wina.

Przeczesałem dłonią włosy i przygryzłem wargę. Schowałem ręce między kolana i ze szczerą nadzieją na niepanikowanie, przymknąłem oczy. Poczułem na swoim kolanie dłoń Dominika. Zwróciłem na niego swój wzrok i spotkałem się z tym jego, zmartwionym. Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem się zbliżać swoimi ustami do tych jego.

- Mam takie magiczne lusterko, które znajduje się w każdym samochodzie - zaczął głośno Fury - i pokazuje niemal idealnie to, co dzieje się na tylnych siedzeniach. Cieszę się, że „niemal".

- Nick, odpuść - powiedziałem, wpatrując się w Dominika, który w tym momencie odsunął się i przygryzł wargę.

- Nazwałeś mnie „Nick". Czyżbym cię wkurwił?

- A żeby to raz... Przeginasz dzisiaj. Daleko jeszcze?

- O nie. Nie zaczynaj. Nie wytrzymam twojego marudzenia. Wróćcie do całowania się. Dominic, wiesz co robić.

- Nie, jakoś nie. - Uśmiechnąłem się na jego słowa.

- I ty przeciwko mnie?

- Od początku wiadomo, że jestem z Peterem. - Nick przewrócił oczami i skierował na nas lusterko.

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz