XLIII

157 10 6
                                    

Obudziłem się już w swoim łóżku. W pokoju było ciemno. W jednej chwili się przeraziłem i sprawdziłem, czy na pewno mam ubrania na właściwym miejscu. Miałem. Nie powinienem nawet posądzać pana Starka o coś takiego, ale niestety nie panowałem zbytnio nad tym wszystkim. Pan Stark musiał mnie przenieść z auta, bo nie mogłem sobie przypomnieć, jak tu trafiłem.

Przejechałem rękoma po włosach i westchnąłem.

- Friday, która godzina?

- Trzydzieści cztery minuty po północy.

- Okej.

- Czy mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić?

- Nie, dziękuję.

Nie wstawałem. Wziąłem do dłoni telefon i po odpisaniu na wiadomości stwierdziłem, że nie ma w nim nic ciekawego. A wyspałem się i chuj wszystko strzelił.

Zrobiłem parę rundek po Wieży, ale to wcale nie sprawiło, że poczułem się zmęczony. Coś mi nie dawało spokoju. Czułem, że coś jest nie tak. Tylko nie wiedziałem co.

Wielokrotnie sprawdzałem telefon, nawet specjalnie zostawiłem włączony głos, jakby ktoś miał dzwonić. Jednak to się nie działo.

Wyszedłem z pokoju, żeby napić się wody, gdy wróciłem nadal trwała cisza. W związku z tym próbowałem zasnąć. Bezskutecznie, bo gdy zacząłem przysypiać nagle mój telefon zaczął dzwonić. Nie znałem tego numeru. Albo było zbyt późno, żebym mógł go skojarzyć. Odebrałem tylko i wyłącznie przez to nieopuszczające mnie uczucie, przez które nie mogłem zasnąć.

- Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do pana Petera Parkera? - Ściągnąłem brwi na słowa nieznajomej kobiety.

- Tak. Coś się stało?

- Czy jest pan bratem pani Aurory Freeman?

- Można tak powiedzieć.

- Przyrodnim, oczywiście.

- No to tak. Coś się stało? - ponowiłem pytanie.

- Pani Freeman miała wypadek. Nie mogę więcej powiedzieć na obecną chwilę, do tego musi pan okazać dokument tożsamości. Mógłby pan w tej chwili przyjechać do szpitala na Madison Ave? To konieczne w celu podpisania dokumentów.

- W jakim jest stanie?

- Będzie potrzebna operacja z powodu urazu głowy. Na to wymagana jest zgoda członka rodziny.

- Nie jestem pełnoletni.

- Proszę przyjechać z rodzicem, podpisze zgodę w pana imieniu.

- Dobrze.

- To na razie wszystko. Reszty dowie się pan na miejscu. Do widzenia.

Rozłączyła się. Dosłownie przez moment siedziałem, całkiem szybko zacząłem się zbierać. Chcąc, nie chcąc wpadłem w lekką histerię. Nie byłem w stanie nic zrobić w tempie, w którym chciałbym to zrobić. Kiedy miałem już wychodzić, oświeciło mnie. Sam nie mogę jechać. Wpadłem do pokoju pana Starka jak burza. Ten niemal natychmiast się zerwał. Przez moment próbował odnaleźć się w sytuacji.

- Co się stało?

- Bo... - W tym momencie wpadłem w większą histerię.

- Peter? - Oparłem się plecami o ścianę, a Tony do mnie wstał. - Hej, co się dzieje?

- Możesz... Możesz mnie zawieźć do szpitala? - Przez łzy zauważyłem, jak ściąga brwi.

- Mogę. A po co?

Zawsze Będę | złσ∂zιєנкα мαяzєńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz