20. Dzikie polowanie na pedały.

502 31 51
                                    

Około 2⁰⁰ Enid wyszła na balkon, bo w sumie nie miała co robić, a dzisiejsze niebo było przepięknie pokryte gwiazdami.

Pov: Enid.
I co ja teraz zrobię. Powiedzieć jej czy nie? Jak ona się dowie to serio nikt nie będzie miał tu życia, a tym bardziej ja. Zamiast tak jak poprzednio, nie będzie zdjęć, tylko według niej podejrzane osoby 😭. Co teraz?

Sinclair dalej wpatrywała się w niebo. W między czasie obudziła się Wednesday i przez fakt, że nie było z nią Enid to postanowiła wstać. Ledwo widząc cokolwiek na oczy zaczęła się rozglądać i zauważyła ją na zewnątrz. Podeszła po cichu i przytulia od tyłu.

- A ty co? - spytała zaspana Addams.

- Dziewczyno, nie strasz mnie. Poprostu nie mogę zasnąć i tyle.

- Nie kłam, co się dzieje?

- No serio nic takiego.

Wednesday złapała ją w tali i gwałtownie obróciła ją w swoją stronę. Przybliżyła ją do siebie i lekko przycisnęła do barierki. Enid cała się zaczerwieniła.

- Mówisz czy nie? W razie czego mogę cię zrzucić. - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- EJ NO, JA WIEM, ŻE CI CZASAMI ODBIJA, ALE BEZ PRZESADY. CHILL OUT GIRL.

Sinclair była spanikowana bo nie wiedziała, czy ona na poważnie to mówi. Położyła swoje dłonie na jej, aby w razie czego się uwolnić, ale niestety lub stety Addams szybko je zabrała i złapała Enid za twarz. Lekko ją pocałowała, na co ona tylko się zakryła.

- Lepiej tego tu nie róbmy, bo jeszcze ktoś zauważy. - mówiła cała zarumieniona.

- Trudno i tak kiedyś się dowiedzą.

Po tych słowach powoli zaczęły zbliżać się do siebie twarzami, ale NAGLE POMIĘDZY NIMI PRZELECIALA STRZAŁA. Addams błyskawicznie przewaliła się, przy tym obejmując Enid, aby nie dostała kolejna. Obie dosyć mocno się wyjebały.

- O JA PIERDOLE, CO TO BYLO?! - krzyczała Enid.

- NIE WIEM, ALE LEPIEJ CHODŹMY DO DYRKI.

Dziewczyny szybko pobiegły do pokoju Larissy. Uderzały w drzwi z całych sił, aby mieć pewność, że wstanie. Niemal odrazu otworzyła.

- Dziewczynki, co tak uderzacie. Jest bardzo późna godzina.

- PANI DYREKTOR, KTOŚ W NASZĄ STRONĘ STRZELIŁ Z ŁUKU.

- Co, jak to?

- NIECH PANI SZYBKO IDZIE Z NAMI.

We trójkę szybko pobiegli na balkon pokoju. Na ścianie wyraźnie było widać wbitą strzałę, na której był napis, " Daje Ci ostatnią szansę". Larissa była bardzo zaskoczona, wręcz sama się tym przeraziła.

- Dobrze dziewczynki, lepiej wejdźmy do środka i niech nikt z was nie wychodzi już na balkon. Pilnujcie się na zewnątrz, a ja postaram się zająć ta sprawą.

Dyrektora wróciła ze strzałą do siebie i naprawdę zamierzała zająć się tą sprawą.
Dziewczyny po tym udały się do Yoko i Diviny.

- WSTAWAJCIE, BLAGAM.

- O co chodzi?... - spytała dopiero co obudzona Yoko.

- Możemy przez kilka dni spać u was bo ktoś chyba na nas poluje...

- O Boże, czy to ma związek z wiesz czym?

- Całkiem możliwe. To jak?

- Nie ma problemu tylko obudzę Divine.

- Co ty chcesz? - mówi poddenerwowana.

- Mamy gości na dłuższy czas.

Divina zerknęła na nie i dalej poszła spać.

- Dobra, chyba to oznacza zgodę. Raczej nie macie nic przeciwko, abyście spały razem. Narazie dam wam moje łóżko, a ja będę spać z tym chamem. Później będzie można coś innego wykombinować, oki?

- NAPARWDE NIE MA PROBLEMU I DZIĘKUJEMY.

- A czy ja mogę wiedzieć o co chodzi z "tym czymś"? - spytała Addams.

- BĘDĘ JAK TY, DOWIESZ SIE PÓŹNIEJ.

- Aha....

- Dobra, nie pierdol i choć lepiej spać kurwidołku.

- KURWIDOŁEK, CO TO MA BYĆ!? - śmiała się Yoko.

- Nie wiem, to jedyne co przyszło mi na myśl...

Po chwili złapała Wednesday za rękę i rzuciła na łóżko.

- Oj, sory....

- ENID, NIE MOGĘ Z CIEBIE I TO NIBY WEDNESDAY JEST TĄ PEŁNĄ PRZEMOCY OSOBĄ.

- TO BYŁO PRZYPADKIEM, A PO DRUGIE ONA TAK LUBI.

- Lubi, jak ją rzucasz na łóżko, oho.

- BOŻE, NIE W TYM SENSIE, LEPIEJ JUŻ CHODŹMY SPAĆ.

Sinclair cała zaczerwieniona w końcu się położyła. Yoko puki Enid nie zasnęła, ciągle śmiała się i wypominała to dla niej. W końcu po dłuższym czasie każdy zasnął.

Heja. Staram się zrobić to z lekkim humorem, mimo tej poważnej sytuacji. Wyszło mi czy nie?XDD. Bardzo dziękuję za czytanie, lofki.


Ta właściwa miłość. (Wenclair)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz