Rozdział 8

44 10 1
                                    

       Budząc się ze snu Emilly całkiem zapomniała o psie leżącym pomiędzy jej nogami. Więc wstając niechcący go zrzuciła. Jako odpowiedź została oszczeknięta i obwarknięta, a Daisy wróciła spowrotem na łóżko. Dziewczyna przewróciła oczami i powoli wstała. Dziś już poniedziałek, musi koniecznie pogadać z babcią. Zerkając na zegar skierowała się w stronę szafy, dziewiąta dwadzieścia. Osiemnastolatka zerknęła na termometr przez okno, lecz zamiast na termometr jej wzrok padł na dom sąsiadów. Z jej pokoju było idealnie widać pokój któregoś z domowników, który teraz zasłaniały szare rolety. Dziewczyna skupiła się już na sprawdzeniu temperatury odstawiła rozmyślania na później. 28 stopni celsjusza pokazał termometr, czyli upał.
       Dobrze, że w domu była klimatyzacja, inaczej wszyscy by pomdleli. Emilly wyjęła z szafy białą, krótką bluzkę na ramiączka z niebieskim małym motylkiem pośrodku oraz ciemne spodenki z wieloma kieszeniami, do nich przypięła srebrny łańcuch i założyła trampki. Na szyję włożyła sobie jej ulubiony także srebrny, łańcuszek z księżycem, do tego zrobiła sobie linie wodne oczu i nałożyła trochę podkładu by zakryć wory pod oczami. Włosy związała w luźny warkocz, z którego umknęło pare kosmyków, ale dziewczynie to nie przeszkadzało. Kierując się do wyjścia osiemnastolatka zauważyła postać przyglądającą się jej przez okno. Podchodzi bliżej do okna i okazuje się, że to Will ze swojej sypialni, jak się okazuje pokój Willa jest naprzeciwko jej pokoju. Już chyba gorzej nie mogło być.
 Mogło.
       Jak się okazało Will stał tylko w samych bokserkach, ale chyba szybko zdał sobie z tego sprawę bo szybko machnął jej na pożegnanie i od razu zasłonił rolety. Nie było widać wyraźnie, lecz zauważalny był jego umięśniony brzuch, miał sześciopak i niemałe bicepsy. Dziewczyna szybko wymazała z pamięci ten widok i ruszyła na dół do babci gdzie czekała ją niemiła niespodzianka. To ten sam mężczyzna, który przekazał Emilly list. Nastolatka spowrotem szybko pobiegła do pokoju. Zapomniała o tym, że spaliła list, musi szybko coś wymyśleć. 
    Dziewczyna szybko wzięła kartkę i zaczęła coś bazgrać udając pismo przyjaciółki. Napisała szybko, że musiała TO zrobić, bo problemy ją przytłaczały i bardzo kocha Emilly. Włożyła kartkę do koperty po liście, i znów jej się przypomniało, że przecież krew należy do jej przyjaciółki. Zalała ją fala smutku, ale szybko się opanowała. Raven nie chciała aby płakała, to i tak nic nie da. Osiemnastolatka usłyszała pukanie do drzwi tak głośne, że aż Daisy wstała gwałtownie z łóżka i zaczęła nasłuchiwać. 
- Emilly, przyszedł pan po list.- oznajmiła babcia lekko przestraszonym głosem.
- Proszę wejść.- odparła dziewczyna udała że wyjmuje list z szafki.
- Używałaś rękawiczek? Gdzie jest pudełko?- spytał mężczyzna i wyciągnął rękę po list
- Cholera! Pudełko!- pomyślała Emilly i zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu pudełka, leżało pod łóżkiem. 
- Tam jest.- wskazała na miejsce gdzie leżało pudło i podała mężczyźnie list.
- Używałaś rękawiczek?- pyta ponownie i chowa list w kartonowe opakowanie. 
- Hmh...możliwe, że pod wpływem emocji zapomniałam.- odparła dziewczyna zgodnie 
z prawdą, a mężczyzna mocno napiął ramiona. Emilly domyśliła się, że jest zdenerwowany, i to jak! Facet wydał z siebie warczący pomruk, na co Daisy odpowiedziała podobnym, a Emilly nie mogła powstrzymać rozbawienia, z ukosa spojrzała na babcię, która jak po minie świadczyło też nie mogła się powstrzymać. 
- Komendant będzie bardzo wściekły.- odparł mężczyzna i wyszedł nie zaszczycając ich ani jednym spojrzeniem. Chwilę później Emilly usłyszała trzask drzwi i odetchnęła z ulgą.
- Chodź, zjedz coś.- poprosiła babcia i razem z dziewczyną zeszły do kuchni. Starsza pani jak się okazało już zrobiła jej śniadanie. Dwa tosty z serem do tego jajecznica. Emilly zacisnęła usta w kreskę i łypnęła na babcię.
- Nie zjem tyle.- stwierdziła patrząc to na danie to na babcię, która stała z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Zjesz, zjesz. Poza tym mamy dużo czasu, musimy jeszcze sobie poważnie porozmawiać.- odparła starsza pani i wskazała ręką krzesło aby dziewczyna usiadła.
Emilly więc usiadła i od razu zabrała się za jedzenie. 
- Sfałszowałaś list?- spytała od razu babcia. 
- No a jak? Mam nadzieję, że się nie kapnął.- odchrząknęła i spojrzała na babcię.
Coś ją gryzło.
- O co chodzi?- westchnęła Emilly.
-  Nie jestem pewna co do tego abyś pojechała jutro na...- zaczęła babcia lecz dziewczyna jej przerwała.
- Musisz mnie zawieźć! Błagam!- krzyknęła z pełnymi ustami, tak że wypluła kilka okruszków z  buzi. Babcia tylko pokręciła głową i podniosła lekko rękę. Pomyśleć, że Emilly uciszył tak drobny gest. 
- Nie powiedziałam, że cię nie zawiozę tylko, że jeszcze myślę.- mruknęła staruszka siadając obok nastolatki. 
- Dziś jest taka mała impreza wieczorem organizowana przy ognisku pod lasem, Will i jego paczka idzie, a ty musisz się trochę wyluzować więc pójdziesz z nimi.- dodała babcia po czym puściła jej oczko. 
- Nie chcę iść na żadną imprezę! Moja przyjaciółka umarła kilka dni temu, a ty każesz mi imprezować!- wyparowała Emilly i przygryzła wargę aby się nie rozpłakać.
- To zróbmy tak. Jeśli pójdziesz na te oto spotkanie - zaczęła dość mocno podkreślając słowo ''spotkanie''- to ja na sto procent zawiozę cię do Los Angeles.
- Ale...Ale to jest nie fair i chore!- pisnęła dziewczyna głośno odkładając widelec.
- Musisz mieć trochę życia.- to było ostatnie co powiedziała babcia. Wstając jeszcze poklepała Emilly po głowie i poszła do swojej sypialni pooglądać sobie telewizję. 
-Imprezować kiedy pogrzeb najlepszej przyjaciółki jest jutro. Chyba sobie ze mnie jaja robicie.- mruknęła dziewczyna i przeczesała dłonią włosy. Włożyła swój ulubiony szary kapelusz, telefon do torebki i wyszła na dwór. Zamykając furtkę myślała tylko o tym by już wrócić do Los Angeles, albo po prostu do Polski. Emilly weszła na chodnik i ruszyła powolnym krokiem w stronę sklepów. Wyjmując telefon zagapiła się i wpadła na wysokiego mężczyznę.
- Oj przepraszam.- mruknęła i przyjrzała się mu. Był może w podobnym wieku, miał bujną rudą czuprynę i mocno niebieskie duże oczy. Jego prawą stronę szyi pokrywały tatuaże.
- Uważaj jak łazisz.- warknął i chciał coś jeszcze dodać, ale spojrzał się na Emilly i nagle szybko zamilkł.
- Hm, to właściwie moja wina. Nic ci się nie stało?- spytał już milszym głosem i podał dziewczynie telefon który przy tym zdarzeniu chyba ucierpiał najbardziej. Lekko stłukła mu się szybka w lewym dolnym rogu i się trochę pobrudził. Emilly wzięła urządzenie od chłopaka niechcący muskając palcami jego palce. 
- Ta... Ja już pójdę.- oznajmiła dziewczyna przypominając sobie radę babci aby nie rozmawiać zbyt z ludźmi, bo większość jest negatywnie nastawiona do nieznajomych.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła w stronę sklepów, zostawiając zdenerwowanego chłopaka samego.



Mafia's Heart: The Blood Stained HandsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz