Rozdział 11

42 10 4
                                    

- Dobra, która to godzinka?- spytała Emilly samą siebie i spojrzała na zegar.
 Kwadrans po osiemnastej. Pora zacząć się stroić. Dziewczyna musiała przejrzeć całą swoją szafę aby znaleźć odpowiednie buty. Czarne sandały na niskim obcasie były idealne, a plus był taki, że była u kosmetyczki niedawno i paznokcie u stóp były koloru mlecznej bieli. Jeden kłopot z głowy. Gorzej z paznokciami u rąk. Miała wystarczająco długie, ale były niepomalowane. 
- Dobra, mam to gdzieś. Nie idę przecież się bawić tylko po prostu być.- pomyślała.
        Więc paznokcie zostają. Włosy, jednak trzeba było je poukładać jakoś ładnie. Emilly poszła do łazienki w poszukiwaniu prostownicy albo chociażby lokówki. Znalazła i to i to, jednak wzięła tylko prostownicę. Pofalowała sobie bardziej włosy chociaż i tak z natury miała lekko falowane. 
- No cóż muszę powiedzieć, że wyszło mi to całkiem nieźle.- stwierdziła Emilly patrząc się w lustro.
Pora na makijaż. Zalotką podkręciła sobie rzęsy i jak zwykle przycięła sobie powiekę. Ugryzła się w lekko w język aby nie pisnąć i odczekała kilka sekund aby ból minął. Potem jeszcze użyła czarnej maskary. Brudząc sobie przy tym nos chyba z pięć razy. 
- Teraz najgorsze.- mruknęła i zabrała się za rozprowadzanie podkładu gąbeczką. Nałożyła ogromną masę korektora na cienie pod oczami aby je dokładnie zakryć. Kiedyś Raven nauczyła ją jak konturować nos więc Emilly skorzystała z poradnika, może nie wyszło jej to perfekcyjnie, ale była z siebie dumna. Pod koniec zrobiła sobie jeszcze kreski na oczach w kącikach od strony nosa mniejsze, a od strony zewnętrznej trochę większe. Chciała wyglądać jak taka typowa tiktokerka.
- Coś mi nie wyszło.- stwierdziła i poprawiła jeszcze kilka rzeczy. 
- Dobra koniec! Wkurza mnie już to wszystko, następnym razem idę do kosmetyczki!- pisnęła  rozdrażniona.
 Jako ostatnią założyła sukienkę, a gdy spojrzała się w lustro już gotowa oniemiała z zachwytu. Jak się okazało stroiła się ponad półtorej godziny.
- Dziwię się, że tak mało czasu mi to wszystko zajęło. Zazwyczaj sam makijaż mi zajmuje ponad godzinkę, a jeszcze szukanie tych głupich sandałów i kosmetyków. Już myślałam, że się nie wyrobię.- Emilly pokręciła głową.
Jednak niezły bałagan zostawiła w łazience i w pokoju. Połowa ciuchów z szafy była na podłodze lub łóżku. Za to w łazience kosmetyki były porozwalane wszędzie, a brudne waciki nie zostały wyrzucone i pałętały się w zlewie. Ciekawe czy babcia się wkurzy gdy to zobaczy. No cóż jeśli tak to już jej problem.
                    Dziewczyna zdecydowała się jeszcze założyć złote, okrągłe, średniej wielkości kolczyki. Do tego kilka bransoletek i pierścionków na obu rękach. Schodząc na dół czuła się naprawdę dziwnie, to pierwsza impreza bez przyjaciółki. Zawsze Raven się upijała, a Emilly zostawała trzeźwa i odpowiadała za nie obie. Usłyszała klakson samochodu. To Will, już czekał na nią. Włożyła wszystko do swojej czarnej torebki i na szybko pomalowała sobie usta jasnoczerwoną szminką.
- Wyglądasz fenomenalnie.- powiedziała babcia zza pleców dziewczyny, na co ta tylko pokiwała głową w odpowiedzi i jednym machnięciem ręki się pożegnała. Okazało się, że Will wyszedł po nią z auta i stał przy furtce. Miał włosy w idealnym nieładzie część z nich opadała mu na przystojną twarz, ubrany był w czarną koszulę z rozpiętymi dwoma górnymi guzikami, włożoną w ciemnoniebieskie jeansy. Rzuciły jej się w oczy siniaki i obicia na twarzy, lecz nic nie powiedziała. Miała jednak pewne podejrzenia...
 Chłopak za to przyjrzał jej się z zachwytem.
- Pięknie wyglądasz.- ocenił, ze szczerością w głosie. 
- Jak można tak po prostu to powiedzieć?! Ja też bym mu powiedziała, że wygląda bardzo ciekawie, gdyby duma mi na to pozwoliła.- pomyślała Emilly i przeczesała swoje włosy.
- Dzięki.- mruknęła. Spojrzała na auto, którym mają jechać. Białe i co najgorsze, wyglądało na drogie, więc Emilly bała się, że coś ubrudzi lub popsuje. Will podążył za wzrokiem Emilly.
- Patrzysz, jaką furą będziesz jechać?- spytał tajemniczo się uśmiechając.
- Nie interesuje mnie to. Ważne, że jeździ.- mruknęła Emilly zgodnie z prawdą i ruszyła do auta od strony pasażera. 
Will szybko podbiegł i po dżentelmeńsku otworzył jej drzwi, na co ona podniosła wysoko brwi.
- Kto jeszcze w tych czasach otwiera kobietom drzwi?- pomyślała zdziwiona wsiadając.
- Zawsze jesteś taka oschła?- spytał ją chłopak odpalając auto, a ona chciała już tylko zapaść się pod fotel.
- Nie. Przepraszam. Jestem tylko zła, że muszę iść na jakąś głupią imprezę, kiedy jutro jest pogrzeb mojej przyjaciółki. - Chciała tak powiedzieć, aby jej ulżyło, jednak udało jej się powstrzymać. Will rzucił na nią okiem i na jego twarz wpłynął promienny uśmiech, przez który Emilly też lekko podniosła kąciki swoich ust. 
- Daleko to?- spytała dziewczyna po kilku minutach nie zręcznej ciszy. 
- Jeszcze trzy kilometry, czyli moim lamborghini z jakaś minuta.- pochwalił się i poklepał kierownicę. Emilly myślała, że padnie. Jak to lamborghini ??? 
- Boże, mam nadzieje, że nic nie pobrudziłam.- pomyślała i zaczęła się rozglądać. 
- Będziesz rzygać?- spytał gdy zobaczył, że dziewczyna robi podejrzane ruchy i cicho zachichotał jednak po chwili zrobił obrzydzoną minę. 
- Nie mam choroby lokomocyjnej.- odparła zgodnie z prawdą, ale owszem ze stresu trochę ją zemdliło. Gdy dojechali dziewczyna z ulgą opuściła samochód. Poprawiła sobie sukienkę, aby mieć pewność, że zakrywa wszystko co powinna i oddaliła się nieco od auta. Zaparkowali w jakimś lesie, ale Emilly miała pewność, że Will dowiózł ją na miejsce ponieważ było słychać głośną muzykę. Wokół samochodu Willa stało mnóstwo innych aut.  Szli przez chwilę przez las, a gdy wyszli ich oczom ukazała się ogromna i bardzo oświecona hala. Ludzie kłębili się przy wejściu, przed halą - byli wszędzie. 
- Czeka nas cudowna zabawa, przy okazji poznam cię z moimi znajomymi.- krzyknął do Emilly chociaż i tak większość jego słów zagłuszyła głośna muzyka. Wyjął telefon by napisać do przyjaciół, a dziewczyna zaczęła się rozglądać.
- Ta, cudownie.- mruknęła, i wzięła głęboki oddech by się chociaż trochę rozluźnić.
      Poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przestraszona krzyknęła niemo i szybko się odwracając zrzuciła rękę. Przestraszona cofnęła się o duży krok. 
- Chodźmy w jakieś ustronne miejsce.- usłyszała głos Willa. Po czym chłopak złapał ją za dłoń i gwałtownym ruchem pociągnął ją za sobą. Dobrze, że było ciemno bo Emilly cała się zaczerwieniła z tak bliskiego kontaktu z chłopakiem, którego chociażby nie znała. Miała jednak dość mocny makijaż więc i tak nie powinno było widać jej rumieńców. Dołączyli do małej grupki siedzącej w jednej z wielu ławek za halą. Dwie dziewczyny, trzech chłopaków i jedna dość intymnie obściskująca się para.
-To jest Emilly, moja sąsiadka i znajoma.- przedstawił dziewczynę, a ona uśmiechnęła się rzucając krótkie "cześć". 
- Hejkaa!- pisnęła niska dziewczyna o długich blond włosach. Była ubrana w czerwoną sukienkę, z głębokim dekoltem. Na przywitanie podeszła do Emilly się przytulić.- Jestem Tori, wiesz skrót od Victorii.- powiedziała nieco się odsuwając.
Emilly nie podzielała jej entuzjazmu, ale cieszyła się, że dziewczyna jest taka przyjacielska i nie zareagowała chamsko. Obściskująca się para odkryła, że istnieje świat poza nimi samymi i trochę zdezorientowani też przyszli się przywitać.
- Jestem Melissa, a to Christian.- dziewczyna nie wyglądała jakby robiła to z własnej woli. Pewnie Will ich wcześniej zmusił.
     Melissa była mniej więcej wzrostu Emilly. Miała czarne włosy do ramion i ciemną cerę. Według Emilly wyglądała naprawdę pięknie. Jej chłopak nieco wyższy, był za to szatynem - jednak on tylko kiwnął głową na powitanie i zaczął coś szeotać do Melissy.
Ciekawe jak długo Will przekonywał ich aby byli mili dla nowej znajomej. 
      Inni chłopacy jak się okazało to Alex, Eric i James. Najmilszy z nich był James. Umięśniony z jasnymi włosami i uśmiechem nieodklejającym się od twarzy - być może po prostu był pod wpływem jakiś środków, ale na szczęście zachowywał się dość trzeźwo.
Druga dziewczyna nawet nie zaszczyciła Emilly spojrzeniem. Nawet kiedy Will zwracał jej uwagę, ona po prostu wstała i odeszła od stołu.
- Miło, mnie przyjęliście. Naprawdę dziękuję.Po co w ogóle on Will mnie z nimi poznawał, teraz będę musiała z nimi rozmawiać.- pomyślała wkurzona Emilly i dla pewności ponownie poprawiła sukienkę. 
- To co idziemy się bawić?!- krzyknął Eric i przeczesał dłonią swoje czerwone włosy.
Wszyscy w odpowiedzi podnieśli się i szybkim krokiem ruszyli do hali. Emilly niechętnie podążyła za paczką, a sztuczny uśmiech wpełzł na jej bladą twarz.

Mafia's Heart: The Blood Stained HandsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz