Rozdział 12

32 9 7
                                    

Emilly ciągle sprawdzała godzinę. Nie ustaliła z babcią o której ma wrócić, lecz po północy już zamierzała prosić Willa o podwózkę. Przez te kilka godzin tańczenia zrobiło jej się strasznie słabo. Muzyka grała bardzo głośno, a ludzi było naprawdę wiele więc ledwo co znaleźli sobie kawałek wolnego parkietu do tańczenia. Światła wszystkich kolorów ciągle migały i zmieniały kierunek padania, co ogromnie rozdrażniało dziewczynę. W pomieszczeniu nie tylko było strasznie duszno, ale także strasznie śmierdziało alkoholem. Dlatego Emilly postanowiła wyjść i pozwiedzać dalsze części hali. Kierując się szerokim korytarzem na którym na szczęście zamontowane były normalne światła doszła do schodów na dół. 
- Piwnica?- mruknęła zaciekawiona i z wahaniem zeszła schodami do już nieco mniej oświetlonego pokoju.
               Drzwi za nią zatrzasnęły się przerażająco piszcząc. Weszła więc głębiej do pomieszczenia. Było tam brudno i w powietrzy czuć było zapach zgnilizny. 
- Przyrzekam, że jeśli znajdę tu zdechłego szczura to wybiegnę stąd z krzykiem i rozkażę Willowi aby zabrał mnie spowrotem do domu.- szepnęła trochę wystraszona i zaczęła się rozglądać za zwierzętami. Światła zaczęły migać, a po chwili całkiem zgasły. Emilly pisnęła przestraszona i wyjęła telefon by włączyć latarkę. Stwierdziła, że nie może się już teraz zawrócić. Ruszyła więc w dalszą drogę oświetlając sobie wszystko latarką w telefonie. Wyglądało to jak jakiś labirynt korytarzy. Próbowała wejść do któregoś z pomieszczeń, lecz wszystkie były zamknięte na klucz. Przeszła przez korytarz co chwilę zerkając za siebie czy ktoś za nią nie idzie i pod nogi by na coś nie nadepnąć. I tak właśnie dotarła do ostatniego pomieszczenia. Ze strachu trzęsły jej się lekko ręce, a nogi miała jak z waty. Na szczęście miała dużo baterii w telefonie więc był jeden plus. Gdy już położyła rękę na klamce odczekała kilka sekund aby się trochę uspokoić. Serce waliło jej jak szalone. Co ujrzy za drzwiami? Może być to wszystko. Przycisnęła lekko klamkę, a gdy już miała za nią pociągnąć usłyszała donośny głos.
- Nie właź tam! - podbiegł do niej facet.
         Miał może około trzydziestu lat. Do paska miał przyczepiony pistolet, ubrany był cały na czarno. Emilly na widok broni cofnęła się kilka kroków do tyłu i stała już pod samą ścianą.
- P- przepraszam!- pisnęła przerażona i przełknęła głośno ślinę.
 Światła wreszcie wróciły, ale dziewczyna nie była w stanie się ruszyć. Jej wzrok spoczywał na pistolecie. Czuła, że cała drży. Musiała coś zrobić. Cokolwiek. 
- Widziałaś co jest w środku?- spytał, a jego dłoń zacisnęła się na rękojeści pistoletu. 
- N-nie wchodziłam tam, proszę pana.- szepnęła i podniosła wzrok na mężczyznę.
Musi napisać do kogoś. Może Will jej pomoże, jeśli nie wypił za dużo alkoholu. Niezauważalnie włączyła wyszukiwanie głosowe w telefonie.
- Will.- powiedziała, bo tak miała go zapisanego w kontaktach. Mężczyzna zrobił zdziwioną minę.
- O co ci chodzi dziecko?- warknął podnosząc brew. Zaczął iść do niej powolnym krokiem. 
- Szefie, wszyscy są już gotowi.- zawołał mężczyzna z drugiego końca korytarza. Facet z pistoletem na chwilę się do niego odwrócił i pokazał mu jakiś tajny znak kciukiem.
 Emilly wykorzystała ten moment pisząc do Willa szybkiego essemesa.
- Pomóż piwnica pistolet.- trzy kluczowe słowa. 
- Wiesz, że nic z tego nie powinnaś usłyszeć ani zobaczyć?- to brzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Ja...tak wiem, ale nikomu nie powiem. Naprawdę.- szepnęła  drżącym głosem. Wiedziała, że facet i tak w to nie uwierzy i ją zabije ponieważ widać, że byłby do tego zdolny jednak musiała jakoś grać na czas. Mężczyzna podszedł do niej już tak blisko, że dzieliło ich już tylko kilka centymetrów. Wyciągnął pistolet z kabury i przyłożył jej do głowy. Czuła na skroni dotyk zimnej lufy. Zabójca odbezpieczył pistolet jednym pociągnięciem i uśmiechnął się szelmowsko. Łza strachu spłynęła jej po policzku. Już za późno. Szkoda, że Will nie może chociaż raz na jakiś czas zerknąć do telefonu. 
- Jakieś ostatnie słowo?- spytał uśmiechając się przy tym złowieszczo.
Mężczyzna przycisnął mocniej lufę pistoletu do skroni dziewczyny.
Emilly chciała zamknąć oczy, lecz one odmawiały jej posłuszeństwa. Utrzymywała cały czas kontakt wzrokowy z mężczyzną. Gdy nagle kątem oka ujrzała chłopaka cicho biegnącego w stronę zabójcy, a za nim jego paczkę. Will. 
- Powodzenia.- odparła, na co on tylko westchnął i położył palec na spuście. 
- Sądziłem, że wymyślisz coś bardziej kreatywnego jak na przykład powiedzcie Willowi - użył tego imienia tylko dlatego, że ona sama chwile temu je powiedziała - że go kocham czy coś takiego. Ale jak wolisz.- oznajmił i gdy miał już pociągnąć za spust, jego gałki oczne uciekły do góry i widać było tylko same białka. Nieprzytomny runął na ziemie pod nogi Emilly. Dziewczyna wrzasnęła i zrobiło jej się strasznie niedobrze. Okazało się, że chłopak wstrzyknął coś mężczyźnie w drugą rękę. Płacząc osunęła się w ramiona Willa, który mocno ją obejmując szeptał jej uspokajające słówka. 
- Już dobrze. - szepnął, a ona poczuła jak jego gorący oddech muska jej ucho. 
Potem już wszystko działo się bardzo szybko. Eric, Christian i inni chłopacy weszli do tego pomieszczenia. Will odwiózł osłabioną Emilly spowrotem do domu. Jednak nie przyjechała policja. Will powiedział, że pojadą osobiście na komisariat, lecz widać było że kłamał. Ale dziewczyna nie miała siły rozmyślać, chciała spokoju. 
Najpierw trzęsienia ziemi, domy zawalone. Potem samobójstwo Raven, którego jak podejrzewa Emilly, nie zrobiła z własnej woli. Teraz mężczyzna przykładający jej lufę pistoletu do głowy.
Skąd Will w ogóle miał tą strzykawkę? Co było w tym pokoju, że chłopacy wyszli tak strasznie przerażeni?!

Dlaczego ten świat jest taki...Dziwny




Mafia's Heart: The Blood Stained HandsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz