Razem z mamą Emilly, mamą Raven i przyjaciółką Emilly - poszły na zimowy spacer. Była mocna zima. Z nieba zlatywały płatki śniegu, każdy inny. Jedna śnieżynka była w kształcie gwiazdki, druga bardzo podobna lecz miała wydłużony koniec. Nie było dwóch takich samych płatków. Emilly poczuła jak jedna śnieżynka osiada jej na nosie i pod wpływem ciepła od razu się roztapia, zostawiając małą kropelkę wody. To było piękne uczucie i takie... Prawdziwe.
Przyjaciółki szły pod rękę w równym tempie. Raven ubrana była tak samo jak Emilly. Miała jasną kurtkę i niebieską wełnianą czapkę. Opatulona była w szary długi szalik. Na rękach miały czarne rękawiczki z przepołowionym sercem. Raven z lewą połową serduszka, a Emilly z prawą, gdyby się połączyły wyszło by równe, czerwone serce. Mamy dziewczyn szły z tyłu i były pogrążone w wesołej rozmowie, co chwile wybuchały zaraźliwym śmiechem. Jednak coś było wyraźnie nie tak. Nagle Emilly usłyszała tykanie zegara. Z początku ciche, lecz potem przeobraziło się na bardzo głośne dudnienie. Dziewczyna we śnie zatknęła uszy i zamknęła oczy, dopiero wtedy na kilka sekund się uspokoiło. Jednak gdy spowrotem otworzyła oczy, zamiast pięknego i miłego w dotyku śniegu rozpętała się ogromna śnieżyca. Zamiast przyjemnego wiaterku muskającego twarz był wiatr przez który ledwo co dało się oddychać. Zamiast małych płatków śniegu, były płatki wielkości pięści. Przez tę zamieć ledwo cokolwiek widziała i słyszała.
- Emilly tu jestem!- krzyknęła Raven. Jak się okazało stała po prawej stronie głębokiej przepaści.
- Emilly, tu stoję! - krzyknął jeszcze jeden taki sam głos.
Druga Raven... Stała po lewej stronie przepaści. Ziemia pod nimi obiema zaczęła się walić, więc dziewczyny trzymały się czego popadnie.
- Emy uratuj mnie! Na co się patrzysz!?- pisnęła Raven po prawej stronie.
Obok Emilly jak się okazało leżała drabina, dzięki której jedna z dziewczyn mogłaby przejść. Ona sama stała w bezpiecznej odległości od przepaści, na nietrzęsącej się ziemi więc musiała użyć drabiny by przyjaciółka nie spadła. Tylko która jest tą prawdziwą...?
- Raven?! Proszę daj mi jakiś znak!- wrzasnęła dziewczyna, a jej głos jeszcze kilka razy był powtarzany przez echo.
- To ja Emy! Pamiętasz jak razem siedziałyśmy w piaskownicy i lepiłyśmy z piasku obiady? Potem dawałyśmy je naszym mamom!- odkrzyknęła lewa Raven.
Tak było. Emilly zaśmiała się przez łzy na to wspomnienie, a twarde i nieprzyjemne płatki śniegu tworzyły wiry i spadały jej na twarz.
- Emilly...nie ufaj jej! Posłuchaj, wiem że jesteśmy takie same, ale to ja jestem twoją prawdziwą przyjaciółką. Zaufaj mi Emy!- pisnęła Raven po prawej stronie.
Jednak Emilly była już pewna swojego wyboru. Wyciągnęła drabinę i podała ją lewej Raven. Ta po prawej stronie nawet nie podała ani jednego wspomnienia. Tylko proste "Zaufaj mi".
To oczywiste - po prostu to nie ta Raven, którą Emilly kochała.
Gdy przyjaciółka z lewej przeszła po drabinie i była już w bezpiecznym miejscu, uściskała Emilly.
- Już myślałam, że się zawahasz...-szepnęła jej do ucha. Chwila... coś tu nie pasowało. Nie czuła oddechu przyjaciółki, a swój czuła. Coś naprawdę jest nie tak. Dziewczyna popatrzyła się Emilly głęboko w oczy.
- Jednak, był to zły wybór.- powiedziała cichym, rozbawionym głosem. - Pożegnaj się ze swoją przyjaciółką.- dodała jeszcze po czym jej twarz zaczęła nabierać dziwnych kształtów, a kości wykrzywiały się w różne strony.
- Raven!- Emilly odwróciła się do dziewczyny stojącej nad przepaścią z pochyloną głową.
- Sądziłam, że mnie rozpoznasz...przecież znamy się od urodzenia.- szepnęła jednak było ją bardzo wyraźnie słychać i widać po mimo głośnego wiatru i wirujących ogromnych płatków śniegu.
- Ja...myślałam...
- Zawiodłam się na tobie Emilly...- oznajmiła powoli podnosząc głowę.
Uśmiechnęła się smutno do przyjaciółki po czym rzuciła w przepaść.
Emilly obudziła się z wrzaskiem cała spocona. Do pokoju wbiegła przestraszona babcia.
- Co się...?- spytała podbiegając do wnuczki. - A koszmar. Spokojnie, to tylko zły sen.- szepnęła z nutą współczucia w głosie. Usiadła na jej łóżku i zaczęła gładzić ją lekko po skołtunionych włosach.
- K- która godzina?- szepnęła Emilly przecierając załzawione oczy.
- Już po czternastej.- odparła babcia, ale gdy napotkała przerażone spojrzenie wnuczki dodała:
- Pogrzeb Raven został przeniesiony na jutro.
- Co?! Jak to?!- pisnęła dziewczyna i otarła łzy.
- Wiesz, że mam swoje kontakty? Prawda?- spytała i przekrzywiła lekko głowę.
- Powinnaś zmyć makijaż oraz się przebrać. Ja w tym czasie zmienię pościel.- oznajmiła babcia i pokazała palcem na czarną plamę z tuszu do rzęs i eyelinera.
- Przepraszam...-szepnęła Emilly i zdała sobie sprawę jak bardzo źle musi wyglądać.
Chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki. Jak się okazało cały bałagan zrobiony przez nią wczorajszego wieczoru zniknął. Zmyła cały makijaż w tym rozmazany po policzkach tusz i odkręciła wodę w wannie. Powinna wziąć porządną kąpiel. Przez te wszystkie złe wydarzenia zapomniała o podstawowych zasadach higieny. Włożyła sobie połowę jakiejś ładnie pachnącej kuli do kąpieli i weszła do ciepłej wody. Wanna była na tyle duża, że dziewczyna mogła swobodnie rozłożyć nogi. Ciepła woda działała na nią jak naturalny środek usypiający.
Jej powieki nagle zrobiły się strasznie ciężkie i powoli zaczęły jej opadać na oczy. Emilly nawet nie zdała sobie sprawy, że ponownie zasnęła.
Raven
Śmierć
Dotyk chłodnej lufy odbezpieczonego pistoletu na jej skroni
Trzęsienia ziemi
Mama
Will
Emilly czuła, że zaczyna brakować jej powietrza. Otworzyła gwałtownie oczy i wynurzyła się głowę z wody, głośno przy tym wykasłując niemałą ilość cieszy. Prawie się udusiła. Kilka chwil nieuwagi może doprowadzić do niespodziewanej śmierci. Nastolatka nabierała szybko powietrza, które od razu wykasływała z wodą wylewającą się z jej płuc i innych dróg. Gdy atak kaszlu minął, dziewczyna cała drżała. To oczywiste, że śpiąc rozluźniasz wszystkie części swojego ciała i po prostu nie wiesz co się z tobą dzieje, tak właśnie Emilly zsunęła się do wody. Woda...Która była teraz ciemna od jej brudu, prawie ją zabiła. Tak samo jak mężczyzna
z pistoletem prawie ją zabił. To się dopiero nazywa szczęście. W idealnej porze przybiegł Will. W idealnej porze obudziła się, by nie woda nie zalała jej płuc. Żałosne. Utonąć w wannie.
Kiedyś gdy była mała mama ją straszyła, nigdy nie zasypiaj w wannie, możesz utonąć, a teraz co? Nie ma już pięciu lat, a czasem się tak zachowuje. Dziewczyna skończyła rozmyślać i jak najszybciej tylko umiała wyszła z wanny zawijając się w biały, puszysty ręcznik. Spięta wyszczotkowała porządnie zęby i wysuszyła włosy rozczesując wszystkie skołtunione miejsca. Włożyła pierwsze lepsze ubrania znalezione w łazience czyli jak się okazało tylko białą długą bluzkę z jakimś nadrukiem i skarpetki. Do tego króciutkie spodenki, bluzka i tak je zasłaniała. Zeszła na dół do salonu jeszcze z lekko wilgotnymi włosami.
- Wreszcie! Już myślałam, że tam zasnęłaś.- mruknęła babcia z niecierpliwością, ale zanim dała dojść Emilly do głosu jeszcze coś dodała.
- Ooo i o wiele lepiej pachniesz!- zauważyła kiwając głową z aprobatą.- Masz tu jedzenie.- babcia wskazała jeszcze na talerz na którym znajdowały się tosty. Na ich sam widok dziewczynie zaburczało w brzuchu. Gdy zabrała się za jedzenie dopiero wtedy zdała sobie sprawę ze swojego głodu.
CZYTASZ
Mafia's Heart: The Blood Stained Hands
AcciónSzukasz kryminalnej powieści z wątkiem romantycznym? Idealnie trafiłeś... • tajemnice • miłość • mafie •katastrofy • śmierć _________________________________ Gdy nieprzewidziane trzęsienia ziemi władają Los Angeles, Emilly Grey opuszcza matkę i j...