千丨ᐯ乇

365 47 17
                                    

San przebudził się już z rana w pokoju, czując jak każdy mięsień w jego ciele boli przez kilkugodzinną podróż odbytą wczorajszego dnia. Nie pamiętał nawet za bardzo, gdzie się zatrzymali, był już wtedy naprawdę zmęczony. W każdym razie, nie pamiętał kiedy ostatnio spał tak dobrze. Poza bolącymi mięśniami, czuł się naprawdę dobrze i miał nadzieję, że uda im się trochę pozwiedzać.

Wstał mimo lekkiej niechęci i wyjrzał na zewnątrz przez okno, z którego widok miał na ruchliwą ulicę miasta. Zastanawiał się, gdzie wywiało Seonghwę tak wcześnie z rana, ale na ten moment nie był już tym zdziwiony. Mężczyzna często wychodził bez słowa o wracał nawet po kilku godzinach, więc San nie mógł siedzieć i czekać. Przejdzie się jedynie wzdłuż głównej ulicy i wróci.

Był zachwycony nowym otoczeniem, chciał zobaczyć jak najwięcej tylko się dało, dopóki Seonghwa nie mówił nic o tym, ile mają tu zostać. Nawet jeśli mężczyzna wspomniał, że nie wybiera się do zamku, San miał nadzieję mimo wszystko tam zajrzeć. To byłoby niesamowite doświadczenie.

Idąc ulicą obserwował mijających go ludzi, wyglądali całkiem prymitywnie, nie różnili się bardzo od ludzi z mniejszych wiosek. Jedynie ich styl bycia był nieco inny i to dało się dostrzec wchodząc z nimi w interakcje. Prawdopodobnie dużo z nich było takich jak Seonghwa. Tutaj możliwość edukacji była większa z aczkolwiek mało kogo było na nią stać. Dlatego nawet tutaj San będzie zapewne postrzegany za inteligentnego.

Do jego uszu dotarł dźwięk, który uwielbiał ponad wszystko - ktoś walczył. Jego przeczucie go nie zawiodło, że znajdzie się tu jakaś arena, na której będzie mógł zaprezentować swoje umiejętności. Może niekoniecznie teraz, gdyż mogłoby mu się za to oberwać od Seonghwy. Miał się jedynie rozglądnął.

Podobała mu się atmosfera panująca w tym miejscu, zapewne nie miałby nic przeciwko, gdyby zatrzymali się tu na dłużej. Wiedział jednak, że Seonghwa szybko znajdzie nowy cel i odejdą stąd w poszukiwaniu czegoś jeszcze Sanowi nieznanego. Wciąż zastanawiał się, za czym Seonghwa ciągle goni. Czy był jakiś cel ich wszystkich podróży? Czy naprawdę chodziło tylko o jego przyszłość?

Wrócił do ośrodka, w którym się zatrzymali i dotarł do pokoju, znajdując tam już swojego nauczyciela. Uśmiechnął się na powitanie i zamknął za sobą drzwi podchodząc do mężczyzny.

- Gdzie byłeś? - zapytał z ciekawością.

- Po zaopatrzenie. Nie mówię, że od razu wyruszamy w podróż, ale warto być gotowym. Rozejrzałeś się tu trochę?

- Niewiele. Widziałem arenę. - zaczął od najważniejszego. Liczył, że Seonghwa pozwoli mu się wykazać.

- Chcesz wziąć udział w jednym z mini turniejów, jak myślę?

- Mogę?

- Jeśli twierdzisz, że jesteś wystarczająco silny... Dobrze by było byś poćwiczył przedtem. Od ładnych paru tygodni jesteśmy w drodze.

Sana uradowała taka odpowiedź i zamierzał od razu zastosować się do tej rady. Wziął swoje rzeczy i wyszedł znów z budynku w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby ćwiczyć. Przy okazji może zorientuje się o knajpach jakie były w pobliżu i jedzeniu, jakie tu serwowano. Nie wiedział, ile będzie miał na to czasu. W każdej chwili Seonghwa może się rozmyślić i oznajmić, że jutro wracają do domu. I nici z wizyty w zamku.

Jeszcze przed południem udało mu się znaleźć miejsce do ćwiczeń, gdzie spędził następne dwie godziny, trenując samotnie. Ćwiczył tak długo, aż nie poczuł, że jego mięśnie dłużej nie mogą. Dopiero wtedy uznał, że jest gotowy, by wystąpić w najbliższym mini turnieju.

Wypoczęty i pełen energii stawił się z rana na arenie, rozglądając się z ekscytacją

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wypoczęty i pełen energii stawił się z rana na arenie, rozglądając się z ekscytacją. Widział tu wczoraj tłumy ochotników i liczył, że dziś również ich tu spotka. Najpierw oczywiście przeszedł się wzdłuż głównej drogi, zjadł coś dobrego, a dopiero potem skierował się na arenę, gdzie zaczęło się zbierać więcej ludzi. Spodziewał się krzywych spojrzeń kierowanych w jego stronę. Już to przerabiał.

- Jesteś pewien? - zapytał mężczyzna, który zapisywał nazwiska uczestników. - Wyglądasz na młodego.

- Co z tego? Macie ograniczenia wiekowe?

- No... Nie.

- Więc proszę mnie zapisać. - polecił uprzejmie, a mężczyznę wzruszył jedynie ramionami, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem.

Zapewne myślał, że San będzie pierwszym, który odpadnie z turnieju. Zamierzał im pokazać, jak powinno się walczyć. Widział powątpiewające spojrzenia innych, a także rozbawienie na ich twarzach. To tylko bardziej go ekscytowało, gdy przygotowywał się do walki.

- Chyba trochę ci się pomyliło. - usłyszał prychnięcie. - Plac zabaw w tamtą stronę.

- Bardzo zabawne. - odparł rozgrzewając swoje mięśnie. - Wiem, co robię.

- Akurat.

Jeśli nie chcieli wierzyć, ich strata. San był pewien swojej siły i umiejętności i nawet jeśli mężczyźni byli od niego starsi, nie czuł się od nich gorszy. Kochał pojedynki i rzadko zdarzało mu się przegrać.

Seonghwa w ten czas zdążył również dotrzeć na arenę, by popatrzeć na starania swojego podopiecznego. On również wierzył w jego siłę i nie obawiał się o niego nawet, jeśli jego rywale byli dwa razy więksi od niego. Trenował lata i nigdy nie przegrał, był po prostu dobry.

Dużo osób zainteresowało się chłopakiem. Chcieli zobaczyć przebieg pojedynku i zapewne zaśmiać mu się prosto w twarz, gdy przegra. Niestety, ludzie byli okrutni, zawsze czekali na moment, kiedy mogą wyżyć się na innych za swoje niepowodzenia.

I musieli obejść się smakiem.

Bo San, zgodnie z oczekiwaniami Seonghwy, nie miał żadnych problemów, by pokonać swoich rywali, którzy zapewne oczekiwali od niego mniejszej siły i umiejętności. Aż uśmiechnął się na tę myśl.

Coś jednak było innego w Sanie. Biła od niego niezwykła energia, Seonghwa zauważył ją już wcześniej, ale nigdy nie była tak silna. Chłopak dorastał bardzo szybko i miał duże doświadczenie jak na swój wiek. Ludzie wokół zdawali się również to zauważyć, zaczęli szeptać. Dlatego Seonghwa, w obawie przed zbyt dużym zainteresowaniem, podszedł do Sana i zabrał go z areny. Pojedynek i tak był skończony.

- Co ty robisz? - spytał zdezorientowany chłopak.

Nie uzyskał odpowiedzi, więc wyrwał się z jego uścisku i stanął na środku drogi. Seonghwa odwrócił się za nim.

- O co chodzi?

- Musiałem cię zabrać, zanim zaczęliby się za bardzo interesować. Jesteś jeszcze młody, nie panujesz nad swoją siłą.

- Co?

- Rozumiem, że lubisz pojedynki, ale naprawdę mogłeś ich tam pozabijać i nawet byś się nie zorientował. Musimy jeszcze poćwiczyć.

San nie rozumiał z tego nic. Dlaczego Seonghwa nie mógł powiedzieć niczego wprost, tylko mówił w ten sposób? Uznał, że nie zrozumie? Prawda, San wciąż nie rozumiał tego świata, ale chyba do tego miał swojego nauczyciela, czyż nie?

Oddalając się od areny poczuł jak energia opuszcza jego ciało i po raz pierwszy poczuł się... Słaby. Do tego stopnia, że świat zaczął wirować nu przed oczami, a nogi stały się jak z waty.

- San? - usłyszał jeszcze zmartwiony głos Seonghwy, nim zemdlał.

...

a/ Po krótkim namyśle postanowiłam jednak wprowadzić tu lekki motyw omegaverse, ale przez większość rozdziałów nie będzie aż tak widoczny.
Mam nadzieję, że tego nie zepsuję XD

Soldier • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz