ㄒ卄丨尺ㄒㄚ

253 44 1
                                    

Podróż wydawała się dłużyć w nieskończoność, ale Wooyoung nie odezwał się słowem. Wiedział, że tylko w ten sposób może dotrzeć do Sana jak najszybciej. Leki powoli przestawały działać, przez co niedługo po świcie zaczął doskwierać mu ból. Nie chciał jednak zmuszać Hongjoonga, by zrobili postój. To tylko zmarnuje ich czas. Kiedy jednak ból nasilał się z każdą minutą, zaczął obawiać się, że nie da rady jechać dalej w tym stanie.

- Jak długa jeszcze droga przed nami? - zapytał niepewnie, a starszy jadący przed nim, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o jego obecności.

- Oh, wybacz. Powinniśmy zrobić postój, prawda? Jak się czujesz?

- Wezmę leki i możemy jechać dalej.

- Nie jesteś głodny? Przed nami jeszcze cały dzień...

Cały dzień? Jak daleko od pałacu udał się San? Z jednej strony było to jak najbardziej logiczne i bezpieczne rozwiązanie, ale książę odczuwał dziwny niepokój przez to jak daleko od domu się znajdował. Ta wolność była mu całkiem obca.

- Odpocznij i ruszymy dalej. Bez pośpiechu - Hongjoong zsiadł z konia, uprzednio rozglądając się wokół, czy aby na pewno jest to bezpieczne miejsce na postój.

Wooyoung niepewnie podążył jego śladami, choć czuł się słaby, kiedy myślał o tym, że Hongjoong wstrzymuje podróż specjalnie dla niego. Nic dziwnego, od dziecka wychowywany był w pałacu, nawet jak na omegę był bardzo delikatny.

- Wiesz, gdzie jest San? - zapytał w końcu, ciekaw tego, gdzie w ogóle jadą.

- Seonghwa stwierdził, że tam go znajdziemy. Nie wiem, czy możemy być tego pewni, ale skoro Hwa w to wierzy, to my mu ufamy.

- Ktoś w ogóle go widział od ostatniego razu?

- Seonghwa jedynie pomógł mu uciec, potem już się nie widzieli. Nie martw się, jestem pewien, że jest cały i zdrowy.

Dziwny spokój w głosie Hongjoonga sprawiał, że Wooyoung też wierzył, że to już koniec ich zmartwień. Jego zniknięcie zapewne tylko na początku rozgniewa króla, a za jakiś czas wszyscy o nim zapomną lub wymyślą jakąś bajeczkę o nagłej chorobie i śmierci. To było bardzo w stylu jego ojca, który nie chciał, by ludzie uważali go za słabego. Fakt, że nie potrafił zatrzymać swojego syna przed ucieczką na pewno odbił by się na jego reputacji.

- Nie boisz się? - spytał nagle Hongjoong.

- Czego?

- Nie sądzę, byś kiedykolwiek oddalał się od pałacu. Teraz tak po prostu uciekasz, nawet nie wiedząc, co cię czeka.

- Nieważne, gdzie będę, ważne, że z Sanem. Myśl, że będzie obok jakoś koi moje nerwy.

Hongjoong przytaknął z delikatnym uśmiechem. Sam doskonale pamiętał siebie, kiedy był w ich wieku, jednak nie miał okazji zaznać miłości tak pięknej jak ta.

- Powinniśmy dotrzeć na miejsce wraz z zachodem słońca - oznajmił spoglądając wysoko w korony drzew, przez które przebijało się światło porannego słońca. - Nie jest ci zimno?

Wooyoung zaprzeczył, po czym podniósł się szybko i zebrał wszystko, gotów do dalszej drogi.

- Możemy jechać dalej - oznajmił pewnie.

- Jesteś pewien?

- Im szybciej wyruszymy, tym szybciej dotrzemy.

Hongjoong uśmiechnął się na te słowa. Nie wierzył w to, jak bardzo książę był zmotywowany, by wyruszyć w nieznane tylko po to, by zobaczyć ukochanego.

Soldier • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz