ㄒ山乇几ㄒㄚ 丂丨乂

279 42 21
                                    

Kilka dni przeminęło spokojnie od ich ostatniego spotkania, na którym wydarzyło się bardzo dużo, ale nie zamierzali już nic przed sobą ukrywać. Wiedzieli, że byli sobie przeznaczeni, zamierzali zmierzyć się z wszystkimi przeciwnościami losu, jakie nadejdą, byleby tylko pozostać razem. Nigdy nie kochali, a to sprawiało, że ich miłość dla obu była tą pierwszą, najbardziej ekscytującą.

Seonghwa również nieco się zmienił. Początkowo był skryty, nie chciał mówić o sobie i Yeosangu oraz o tym, jaka przeszłość ich łączy. Wstyd nawet było mu przyznać, że przez ten cały czas kiedy wędrował po kraju, pamiętał o złożonej obietnicy i miłości, która sprawiała, że jego serce krwawiło z tęsknoty każdego dnia. Pamiętał o Yeosangu i tym, co mu obiecał, a mimo wszystko, powrót zajął mu całe dziewięć lat. Za ten czas młodszy powinien już dawno zapomnieć i ruszyć naprzód, a mimo to czekał...

San również częściej rozmawiał z Yeosangiem, jeśli miał do tego okazję. Omega była nieco inna niż książę. W przeciwieństwie do Wooyounga, raczej wolał słuchać o tym, co mówi San i ewentualnie odpowiadać na jego pytania. Nie mówił też zbyt otwarcie o swoich uczuciach, zupełnie jakby wciąż bał się, że jego związek z Seonghwą nie zostanie zaakceptowany. Był jednak mimo wszystko ciekaw tego, jak rozwija się relacja Sana z księciem. Był pełen podziwu dla miłości tych młodych.

- Podejrzewam, że Seonghwa już nie raz ci o tym mówił, ale musicie być bardzo ostrożni, jeśli chodzi o... Kontakt fizyczny. Wiesz, czym to może skutkować, prawda?

- Tak, wiem... - San musiał przyznać, że ostatnio też o tym myślał i stresował się lekko przez to, co zaszło między nim i Wooyoungiem, a raczej przez to, jakie mogło mieć to skutki.

- Musicie być szczególnie ostrożnie ze względu na to, że Wooyoung nie jest byle kim. Taka wpadka mogłaby się dla was obu skończyć tragicznie.

- Co konkretnie groziłoby Wooyoungowi? Nie mówię o oczywistym, ale... Myślisz, że zostałby ukarany?

- Nie jestem w stanie stwierdzić na sto procent. Z tego, co mówiłeś, nie jest zbyt dobrze traktowany przez resztę rodziny, a jeśli wyjdzie, że spotyka się z kimś po kryjomu, do tego nie jest to ktoś z królewskiej rodziny, przyniosłoby to wstyd królowi.

- Co by mu zrobili...?

- Zapewne zmusiliby do usunięcia dziecka. Nie miałoby znaczenia, czy Wooyoung się z tym zgadza, czy nie.

- Jeśli mam być szczery, wolałbym stracić to dziecko, niż narażać Wooyounga...

- Ale nie martwmy się na zapas. Póki do niczego między wami nie doszło, nie musisz się bać.

San milczał. Powinien się przyznać?

Wooyoung wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wooyoung wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Od pamiętnego wieczoru co prawda minęło kilka dni, ale wciąż czuł ekscytację i podniecenie na samą myśl. Czuł się jak nowonarodzony. W końcu czuł, że jego relacja z Sanem idzie naprzód i nie jest to jedynie zwykłe zauroczenie, które minie za jakiś czas. Bał się jednak udać do zaufanego medyka. Mimo że wiedział, że w razie czego dochowa on tajemnicy, to obawiał się tego, co usłyszy. Byli nieodpowiedzialni decydując się na tak pochopne działanie spowodowane jedynie ich pragnieniami.

Z sercem bijącym jak dzwon stanął przed komnatą medyka, bijąc się z myślami, czy zapukać, czy jednak zrezygnować. To miało dać mu pewność, że nie będą mieli z Sanem kłopotów, to tylko czysta formalność... Nie miał się czego bać. Przy takiej myśli chciał pozostać. Nawet jeśli coś by wyszło i jakimś cudem jego ojciec się o tym dowiedział, nie wydałby Sana. Dobrze wiedział, że dla niego kara byłaby o wiele bardziej surowa.

- Wasza wysokość? - mężczyzna był zdziwiony widokiem księcia. - Coś się stało?

- Nic złego. - zapewnił, choć sam miał już panikować. Bardzo nie chciał, żeby jego najgorszy scenariusz się spełnił. - Chciałem po prostu, żebyś mnie zbadał.

- Pod jakim kątem? - zapytał zaskoczony.

- Wszystko ci zaraz opowiem, ale w środku...

Medyk wydawał się rozumieć sytuację, choć i tak wolał wszystko usłyszeć od samego Wooyounga. Nie wiadomo mu było o żadnym jego partnerze, ale zdawał sobie sprawę, że też niekoniecznie musi wiedzieć o wszystkim. Zwyczajnie nie spodziewał się czegoś takiego po księciu. Raczej nie sprzeciwiał się woli ojca, właściwie udawał, że nie istniał, co było bardzo na rękę królowi.

Wpuścił księcia do środka, a zanim zamknął drzwi, rozglądnął się wokół, czy aby na pewno nikt ich nie widział. Chciał za wszelką cenę uchronić Wooyounga od wszelkiego cierpienia. Był on jedynym z rodziny królewskiej, który okazywał mu tak wielki szacunek i nigdy nie patrzył na niego z góry. Dlatego czuł się zobowiązany odwdzięczyć się za tę dobroć.

Nie było dla Sana zaskoczeniem, że w końcu przydzielono mu zadanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie było dla Sana zaskoczeniem, że w końcu przydzielono mu zadanie. Przez te kilka dni praktycznie nic nie robił, co pozwoliło mu również spotkać się parę razy z Wooyoungiem, ale ani razu nie zaczęli tematu ich ostatniego wybryku. Oboje udawali, że się nie martwią, mimo że w środku umierali z niepewności.

Tego dnia San zamierzał przekazać Wooyoungowi, że otrzymał zadanie od króla, choć do końca nie wiedział, co go czeka. Wiedział jedynie, że wraz z grupą strażników udają się poza miasto. Czuł jednak potrzebę pożegnania się z księciem, nawet jeśli jego nieobecność potrwa zaledwie dwa dni. Chciał też wyrazić swój niepokój związany z konsekwencjami ich działań. Przecież to on był głównym źródłem możliwych kłopotów.

Wczesnym rankiem spotkali się w ogrodach, gdzie zazwyczaj nikt ich nie widział. Wciąż wydawało im się dziwne, że przez tyle czasu nikt nie spostrzegł choćby raz jak spacerują we dwójkę, rozmawiając na luźne tematy. Czasem nawet trzymali się za ręce, ale zazwyczaj za bardzo obawiali się, że ktoś ich obserwuje.

- Mam niestety poniekąd smutną wiadomość. - oznajmił San na samym starcie. - Nie będzie mnie przez kilka dni.

- Znów rozkazy?

- Taka moja praca. - wzruszył ramionami. - Ale wrócę, nim się obejrzysz.

- Mam nadzieję. - uśmiechnął się ciepło, po czym sam podjął się niewygodnego i unikanego przez nich tematu. - Byłem u medyka.

San wyraźnie spiął się na jego słowa. Czyli Wooyoung był świadomy tego, co mogło się stać... Miał tylko wielką nadzieję, że wszelkie czarne scenariusze okażą się być tylko ich wymysłami.

- Zbadał mnie, tak jak go poprosiłem i obiecał, że nikt się nie dowie, że byłem u niego w tej sprawie.

- Coś jednak wyszło...?

- Nie. - uśmiechnął się na widok wyraźnej ulgi w mimice Sana. - Ale to dla nas przestroga na przyszłość. Oboje mielibyśmy kłopoty.

- Racja... Wybacz, to głównie moja-

- Nie, to nie twoja wina. Oboje wiedzieliśmy, co robimy i znaliśmy tego konsekwencje. Dlatego nie przejmuj się tym za bardzo. Skup się na rozkazach mojego ojca i wracaj szybko.

- Jasne. - uśmiechnął się i pocałował delikatnie policzek księcia.

Wooyoung przez chwilę jeszcze patrzył za nim, po czym skierował się z powrotem do pałacu. Ukradkiem usłyszał jeszcze rozmowę dochodzącą z sali tronowej, co przypasował do swojego ojca. Momentalnie zamarł słysząc gdzie naprawdę udał się San z rozkazu króla.

Podporządkowanie pobliskiej wioski.

Soldier • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz