丂丨乂ㄒ乇乇几

279 46 7
                                    

San spodziewał się, że bez Wooyounga codzienność będzie nieco mniej rozrywkowa. Cały czas powtarzał sobie, że to zaledwie kilka dni i dadzą sobie radę, ale już przy drugim dniu nieobecności księcia, San zaczął odczuwać znudzenie. Bardzo chciał się z nim spotkać. Mogło wydawać się to nieodpowiednie, ale jego codzienność teraz w dużym stopniu skupiała się na spotkaniach i rozmowach z księciem, o których w dalszym stopniu chyba nikt nie wiedział. On sam przecież nie przyznał się do tego ani Seonghwie, ani Hongjoongowi.

Pozornie nic nie dające treningi w końcu zaczęły przynosić efekty i San coraz lepiej panował nad swoją siłą. Wciąż odnosił wrażenie, że walcząc coś przejmuje nad nim kontrolę, jakby nie był wtedy do końca sobą, ale wierzył, że tak właśnie powinno być. Może dzięki temu jego na co dzień dobre serce nie zmięknie na prawdziwej wojnie, jeśli przyjdzie mu na takiej walczyć.

O dziwo odważył się zapytać Seonghwę o ten cały upał, który nie dawał mu spokoju. Wiedział, że to raczej niewygodny dla starszego temat, ale przecież nie miał za bardzo do kogo się zwrócić. Nie wiedział, czy Hongjoong miał na ten moment styczność z jakąś omegą.

- Co robisz, kiedy omega przechodzi przez upał? - zapytał nagle w trakcie kolacji, na co Seonghwa zakrztusił się zaskoczony popijanym napojem.

- Skąd to nagłe pytanie? - wydusił.

- Tak po prostu. - San uciekł wzrokiem z lekkiego zażenowania. - Pomyślałem, że jest to ciekawe. Wiesz, niby cierpi i należy pomóc, ale z drugiej strony jej zapach jest wtedy jeszcze bardziej intensywny i to może mieć jakieś skutki, prawda?

- Jakieś na pewno... - odłożył naczynie i odsunął się nieznacznie od stołu. - Jeśli pytasz o Yeosanga-

- Jeśli jest to dla ciebie krępujące, nie mów. Po prostu chciałem się tego dowiedzieć.

- Owszem, kiedyś mnie unikał, kiedy to się działo, bo nie chciał mnie drażnić, a też sam wolał nie ruszać się z domu. Teraz większość stosuje te dziwne środki, które łagodzą ból podczas upału i uspokajają hormony.

- Więc normalnie się spotykacie?

- Tak. Czasem nawet nic nie wiem, dopóki sam mi o tym nie powie. Już nauczyłem się jakoś to znosić, mimo że początki były naprawdę trudne. - prychnął rozbawiony.

- Skrzywdziłeś go kiedyś? Wiesz, sam mówiłeś, że-

- Nie. Choć zapewne było blisko. Będąc w twoim wieku radziłem sobie z tym o wiele gorzej, a do tego dochodziły emocje związane z rodzicami i małżeństwem, którego nie chciałem. Ty nie mając wsparcia rodziców jesteś wyjątkowo silny.

- Myślę, że to w dużej mierze też twoja zasługa...

Poprzez rozmowę z Seonghwą, San zrozumiał, że niepokój Wooyounga związany z upałem jest jak najbardziej uzasadniony i na ten moment lepiej, żeby nie ryzykowali. Nawet jeśli, jak to powiedział starszy, Choi był bardzo dojrzały jak na swój wiek, nie zmieniało to faktu, że wciąż, będąc w towarzystwie omegi nie może być pewien reakcji swojego organizmu. To zwykły instynkt, z którym jeszcze nie nauczył się walczyć.

- Czemu właściwie pytasz? Ostatnio zacząłeś interesować się tymi tematami. Poznałeś kogoś?

- C-Co? N-Nie... Tak tylko...

- Nie mam nic przeciwko. Ufam ci, że nie zrobisz nic, co przysporzy ci problemów.

San tylko uśmiechnął się głupio, nie wiedząc, co mógłby do tego dodać. Przecież nie powie Seonghwie prawdy...

Skupił się w pełni na treningach, by jakoś wyładować swoje emocje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Skupił się w pełni na treningach, by jakoś wyładować swoje emocje. Nie mówił nikomu o swoich spotkaniach z Wooyoungiem, nie było nikogo, komu mógłby powierzyć tak cenny sekret. Nawet myśląc o Seonghwie, obawiał się, że starszy będzie starał się go odciągnąć od księcia. Oczywistym było, że on również się bał, ale był gotów zaryzykować dla tak wyjątkowej osoby, jaką był Wooyoung.

Przy zachodzącym słońcu, w końcu mógł odpocząć i zakończyć ćwiczenia na ten dzień. Jego nauczyciel był dziś z niego zadowolony, przez chwilę nawet zastanawiał się, co w niego wstąpiło. Zazwyczaj oczywiście radził sobie znakomicie, ale dziś widoczna była pewna zmiana. San skupiał się tylko i wyłącznie na treningu, nie myślał o tym, co będzie robił potem. Dlatego nie miało dla niego znaczenia ile zajmą mu ćwiczenia. Jeśli i tak miał nie widzieć się z Wooyoungiem, nie miał żadnych innych planów, na których zależałoby mu tak bardzo, że chciałby poświęcić na nie jak najwięcej czasu.

Opuszczając jednak plac czuł niewiarygodne zmęczenie. Dopiero teraz schodziła z niego adrenalina i jego mięśnie zaczynały sprawiać wrażenie gumowych. Przez chwilę rozważał, czy da radę wrócić do domu o własnych siłach, ale z każdym krokiem coraz bardziej przyzwyczajał się do bólu i dyskomfortu. To uświadomiło go, że mimo wszystko jego ciało wciąż nie jest gotowe na prawdziwe walki, które może czekają go w przyszłości. Umiejętności to nie wszystko, w prawdziwej bitwie liczyła się także wytrzymałość.

Miał już obrać szybszą drogę, wiedząc, że nie ma na co liczyć idąc przez ogrody, ale zdawało mu się, że usłyszał ciężkie kroki na żwirowej ścieżce, a zaraz po nich nastąpiło zderzenie metalu, co utwierdziło go, że nie powinien tego zignorować. Zawrócił, idąc w stronę źródła hałasu, a docierając na miejsce zacisnął mocno pięści ze złości.

To Wooyoung i jakiś obcy mężczyzna. Zdawało się, że walczą. To dziwne, San nie miał pojęcia, że książę potrafi posługiwać się bronią. Oczywiście szybko przekonał się, że jego umiejętności nie są zbyt wysokie przez co nie miał szans w żadnym pojedynku, a obrona przed napastnikiem w tej chwili była mało skuteczna.

Dlatego nie widział innego wyjścia jak wkroczyć do akcji.

Mężczyzna był zaskoczony nagłym wsparciem, ale przez nałożoną na jego twarz maskę, San nie był w stanie zobaczyć nawet oczu. Nie trwało długo, nim obcy się wycofał. Najwyraźniej miał tyle oleju w głowie, by nie robić zbyt dużego zamieszania. To jednak zastanawiało Sana. Kto mógł zaczaić się na księcia i w jakim celu?

- San... - Wooyoung był równie zaskoczony obecnością jego wybawcy.

- Nic ci się nie stało? - pozwolił sobie podejść bliżej księcia, choć ten wyraźne obawiał się ich konfrontacji.

- Wszystko w porządku...

- Kto to był?

- Nie mam pojęcia, pojawił się z nikąd, gdy wracałem do pałacu... Gdyby nie ty, pewnie byłbym już martwy.

- Nie wiemy jaki był jego cel. Być może wcale nie zamierzał cię zabić. Widziałem jednak, jak walczysz. Jestem pod wrażeniem.

- To i tak było zbyt mało, by się obronić. Dobrze wiedział, że nie umiem walczyć.

- Uważaj na siebie. Na pewno jeszcze wróci. Najlepiej poinformuj o tym ojca.

- Jasne... - odpowiedź chłopaka nie była zbyt entuzjastyczna. - Dziękuję ci za ratunek, ale chyba powinniśmy się rozejść. Nie chcę, żeby coś się stało...

- Boisz się mnie? - spytał nagle San, na co Wooyoung spojrzał na niego zaskoczony.

- J-Ja... To nie tak.

- To zrozumiałe, nie mam ci za złe, jeśli tak się czujesz.

- Nie o to chodzi... Po prostu jeszcze nie do końca sobie z tym radzę... Jak pewnie wiesz, dzięki lekom pozbywam się bólu, ale nie potrafię do końca zapanować nad tym, co się ze mną dzieje. To stosunkowo nowe.

- Rozumiem.

- Dlaczego poczekaj jeszcze trochę. Odwiedzę cię niedługo na treningu.

San uśmiechnął się delikatnie, mając nadzieję, że dzięki temu choć trochę uspokoi spanikowanego księcia. Widział strach w jego oczach i chciał mu jakoś pomóc.

- Odprowadzę cię. - powiedział na koniec. Mimo wszystko, tak było bezpieczniej.

Trzymając dystans ruszyli więc do wejścia do pałacu, gdzie mieli się rozstać. San jednak wciąż pogrążony był w myślach odnośnie ataku na Wooyounga...

...

a/ Dlaczego zawsze jak już ktoś mi się podoba to jest to jakiś debil...

Anyway, coś mi nie idą te rozdziały XD

Soldier • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz