Rozdział 8 Kontrola

329 23 3
                                    

Crucio

Czas się zatrzymał. Szkarłatny promień zaklęcia uderzył pierś zszokowanego chłopaka. Szesnastolatek runął na ziemię. Nie mógł myśleć, nie czuł nic oprócz bólu trawiącego każdą komórkę jego ciała. Wolał umrzeć niż czuć takie cierpienie. Wszystkie jego nerwy praktycznie się paliły. Przeraźliwą cisze rozdarł okropny nieludzki krzyk bólu. Wrzask, który rani duszę. Wraz nieopisanego cierpienia, agonii zabijającej ciało. Widownia tej sceny automatycznie cofnęła się o krok i wszyscy wstrzymali oddech przez kłębiące się uczucia w powietrzu. Jednak szok zastąpił po chwili strach. Po komnacie rozlał się śmiech. Chory, psychopatyczny i sadystyczny rechot człowieka, który nie zasługiwał na to miano. Praktycznie dziecka, które dopuszczało się czynu, do którego nie zdolni byli niektórzy dorośli. Ujawniła się prawdziwa twarz Harry’ego Pottera, ukrywana tak długo przed światem. W tym momencie zderzyły się naiwne wyobrażenia Ślizgonów z
rzeczywistością. Mimo, że rodzice większości nich byli Śmierciożercami, mordercami, służącemu oszalałemu psychopacie z chorą wizją, to nie widzieli takiego pokazu okrucieństwa i sadyzmu. Ten chłopak miał zaledwie jedenaście lat. Harry wyglądał prostu przerażająco. Avadowe oczy splamione czerwonym prochem błyszczały z sadystycznej radości. Usta rozrywał szaleńczy rechot, a zranione ramie obficie krwawiło. Cały widok był wręcz groteskowy mimo przerażającego przekazu. Nagle wrzask bólu ustał zastąpiony cichym charczeniem i płaczem. Chwile potem ustał także rechot. Harry lustrował przerażony twarze Ślizgonów, a na jego ustach błąkał się szaleńczy uśmieszek.

– Kto by pomyślał, że uda mi się za pierwszym razem? – zapytał retorycznie nonszalanckim tonem by po chwili zmienić diametralnie go zmienić – Doprowadźcie go do porządku. Jutro ma wyglądać jak zwykle. Jeśli ktoś choć spróbuję o tym komukolwiek powiedzieć to skończy gorzej niż on. Poza tym i tak wam nikt nie uwierzy. Nie się zmienia wasz stosunek do mnie, macie nie wzbudzać podejrzeń.

Wszyscy przerażeni patrzyli na Pottera, który odwrócił się i wyszedł z pokoju wspólnego. Kiedy tylko usłyszeli, że przejście jest zamknięte jednocześnie spojrzeli na starszego chłopaka. Szesnastolatek nadal leżał drżący na ziemi i płacząc z resztek ból pomieszanego z ulgą. Dwójka jego kolegów lewitowała go do łóżka, a prefekt pobiegła poszukać, czy ich opiekun nie ma eliksiru przeciwko skutkom Cruciatusa.

W tym samym czasie Harry z wściekłym wzrokiem nadal z iskierkami czerwieni i mocno krwawiącą ręką szedł w stronę gabinetu Quirrella. Nie obchodziło go, że ktoś może zauważyć jego stan. Nie mógł pobiec do skrzydła szpitalnego, bo wydałby się jego pojedynek i użycie Klątwy Niewybaczalnej. W
najlepszym przypadku skończył by na dożywociu w Azkabanie. W końcu znalazł się przed wejściem do gabinetu profesora. Szepnął hasło czując skutki szybkiej utraty krwi. Ledwo trzymał się w pionie i powoli tracił przytomność. Lekko się potykając wszedł do komnaty.

– Coś ty zrobił! – krzyknął Quirrell ratując chłopaka przed upadkiem.

– Uległem – wychrypiał chłopak ledwo trzymając się strzępków świadomości. – Choć nie jestem... sła – w połowie wyrazu urwał tracąc przytomność.

Quirell błyskawicznie przeniósł rannego Ślizgona do pokoju obok. Zasklepił mu ranę podbiegł do swojego mini kolekcji z eliksirami na wszelki wypadek. Psując idealny porządek ułożenia reszty fiolek znalazł miksturę o grafitowym kolorze. Szybko wlał eliksir w pobladłe usta chłopca. Po kilku chwilach
jego oddech się ustabilizował a twarz nabrała delikatnego koloru. Tom wiedział, że Potter nie obudzi się przynajmniej do jutra. Czarny Pan spojrzał na młodego podepiecznego jeszcze raz i muodpowiedzialny. Jednak błyskawicznie zignorował swoje odczucia tłumacząc je chęcią zwerbowania chłopaka. Westchnął ciężko i wyszedł z pokoju. Czekała go kolejna zarwana noc.

Zerwane WięziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz