Rozdział 10 Święta

278 19 5
                                    

Powoli zbliżała się przerwa świąteczna, jednak żadnej interwencji dyrektora nie było. Harry powoli zaczął wątpić, czy Dumbledore w ogóle zamierza zajmować się ta sprawą. Wszystkie jego wątpliwości wyparowały dzień przed wyjazdem. Przy śniadaniu otrzymał bowiem notatkę przez szkolną sowę.

Panie Potter,

proszę udać się do mojego gabinetu po zakończeniu lekcji w sprawie wydarzeń z Halloween.

Albus Dumbledore

Ps. Lubię krówkowe pianki.

Theo, który zerkał mu przez cały czas przez ramie rzuci:

- Współczuję

Jego przyjaciele powoli, na nowo, przyzwyczajali się do niego po sytuacji z Beumannem. Sam Anderas unikał go jak ognia jednak nie okazywał strachu. Szóstoklasista był świetnym aktorem i zdecydowanie nikt nie podejrzewał co stało się pod koniec października.

___

Reszta lekcji tego dnia minęła spokojnie. Harry skłamałby, gdyby powiedział, że nie stresował się nadchodzącą rozmową z dyrektorem. Chciał mieć to spotkanie jak najszybciej za sobą jednak wszechświat ewidentnie miał inne plany, bo każda minuta dwoiła i troiła mu się w odczuciu. Kiedy, więc w końcu zajęcia się zakończył błyskawicznie znalazł się pod figurą Gargulca.

- Krówkowe pianki

Posąg stworzenia odsunął się i ukazał kręte kamienne schody. Po minucie wspinaczki Ślizgon stanął przed drzwiami. Wygładził szaty i włosy, wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi.

- Proszę - usłyszał serdeczny głos dyrektora.

Chłopiec otworzył drzwi i rozejrzał się po gabinecie. Ściany był praktycznie całe obwieszone w portretach byłych dyrektorów i dyrektorek, która większość albo spała albo po prostu udawała. Jedna postać z obrazu jednak uważnie go obserwowała. Był to, według opisu, Fineas Nigellus Black. Ciemne oczy patrzył na jedenastolatka z pewną pogardą. Na środku stało ogromne biurko, którego nogi ozdobiono szponami. Po bokach stały opasłe regały z setkami wiekowych ksiąg w podobnym stylu co biurko. Na jednej z półek stała wyświechtana Tiara Przydziału. Na szklanych stolikach z wrzecionowatymi nogami wokół stały rożne delikatne instrumenty. Złote, srebrne i szklane narzędzia wirowały, brzęczały i burczały. Po lewej stronie biurka stała na złotym stojaku klatka ze złoto-czerwonym majestatycznym ptakiem. Dokładniej feniksem, Fawkesem. Ptaszysko przyglądało się Ślizgonowi smutnym wzrokiem przeszywający go do duszy, oceniająco jakby stworzenie znało wszystkie jego sekrety. Na tyłach cylindrycznego pomieszczeniach znajdowały się, po dwóch stronach, schody do antresoli. Przestrzenie pomiędzy ramą a kamienną podłogą stanowiły dodatkowe regały. Na półpiętrze stał dyrektor we własnej osobie. Starzec miał na twarzy dobrotliwy uśmiech, który wyginał stare wąskie wargi. Błękitne oczy błyszczały dobrocią i życzliwością. Sam mężczyzna delikatnie gładził się swoją długa białą brodę. Najbardziej jednak w oczy rzucały się jaskrawe szaty profesora. Rażący fiolet był tłem dla magicznie poruszających się pomarańczowych ptaków co dodawało i podkreślało ekscentryczność właściciela.

- Witaj, mój chłopcze - przywitał się profesor, schodząc ze schodów. Wskazał ręką krzesło obok biurka dla interesantów. Po chwili sam zasiadł po drugiej stronie. - Cytrynowego dropsa?

- Nie dziękuję, profesorze - grzecznie odpowiedział zielonooki.

- Szkoda - powiedział z wyraźnym żalem w głosie. - Opowiedz mi co się dokładnie stało tego dnia.

Zerwane WięziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz