Rozdział 11 Zwierciadło

283 21 16
                                    

Nadszedł wieczór, Harry zrelaksowany siedział, ubrany w czarne spodnie i szmaragdowy sweter, w pokoju wspólnym czytając podręcznik od transmutacji. W końcu nie mógł zaniedbywać szkolnych przedmiotów. Utrzymywanie fasady perfekcyjnego ucznia było jednym z jego priorytetów i było, do tego, piekielnie ważne.

Zielonooki sprawdził szybko godzinę. Było koło dwudziestej. Jeszcze mógł coś porobić zanim pójdzie spać. Pozostawało za to pytanie co? Pałętanie się po lochach czy wycieczki w poszukiwaniu tajemnic Hogwartu nie było chyba teraz zbyt dobrym pomysłem. Nagle coś wpadło mu do głowy. Zapomniał odłożyć ostatnich ksiąg z Działu Zakazanego. Gwałtownie poderwał się z kanapy i pognał po pelerynę i książki, które włożył uprzednio do torby. Nałożył na siebie zwiewną tkaninę i podążył do wyjścia, rzuciwszy na siebie zaklęcie wyciszające, aby przypadkowo się nie zdradzić.

Avadooki szedł spokojnym krokiem drogą do biblioteki. Wtem zza roku wyłonił się Flinch ze swoją nierozłączną pręgowana kotką. Woźny ze zwyczajowym dla niego grymasem na twarzy oświetlał stare mury. Ślizgon zastygł bezruchu i zaczął powoli cofając się do tyłu. Popełnił tym samym ogromny błąd. Niechcący potrącił zbroję, stojącą idealnie za nim. Momentalnie rzucił się ślepo do ucieczki. Mężczyzna wydał okrzyk dzikiej radości i ruszył w pogoń za uczniem zdecydowanie za szybko jak na swój przypuszczalny wiek. Pani Noris także goniła niewidzialnego Pottera dotrzymując biegu swojemu panu. Nagle odgłosy ciężkich kroków mężczyzny ucichły. Harry zerknął jedynie przez ramię by zobaczyć twarz Flincha oświetlaną przez czubek różdżki Snape'a. Jego opiekun musiał najwyraźniej mieć dzisiaj dyżur. Brunet biegł i skręcał, nie patrząc na drogę. Po kilku kolejnych minutach szaleńczej ucieczki w końcu potwornie się zmęczył. Stał właśnie pod drzwiami jakieś opuszczonej klasy. Nie mając za wiele do stracenia wszedł do środka.

Sala wyglądała jednym słowem jak śmietnik. Kawałki połamanych krzeseł i starych ławek walały się po kątach. Wszystko pokrywała ogromna warstwą kurzu. Sala wyglądała na zapomnianą. Jednak coś niszczyło ten obraz, a było to lustro. Stare, piękne i ogromne zwierciadło. Stało na środku pomieszczenia w hipnotyzującej złotej ramie, po której wiły się ozdobne zawijasy i inne magiczne symbole. Dekoracja aż krzyczała luksusem i przepychem. Na szczycie widniał napis: AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO.

Harry podszedł ostrożnie do osobliwego lustra. Najbardziej zdziwił go fakt, że nie widział w nim swojego odbicia. Jeszcze raz spojrzał na napis. Coś mu w nim przeszkadzało. Przeniósł wzrok na zwierciadlaną taflę i gdyby nie był nadal pod działaniem zaklęcia wyciszającego, krzyknąłby. W odbiciu widział siebie i jeszcze jedną osobę. Był jednak starszy o kilka lat. Był wyższy, ale nie przekraczał pięciu i pół stopy*. Miał dłuższe włosy i troszkę bardziej zarysowany kształt twarzy. Avadowe oczy błyszczały bardziej niż zwykle, co jeszcze bardziej podkreślało niezdrową bladość cery i czarne jak smoła włosy i ubrania. Ciemnoróżowe usta rozświetlał pół szczęśliwy uśmiech. Jednak nie analizował zbytnio swojej osoby, wlepił wzrok w druga postać. Za jego plecami stał wysoki mężczyzna. Nie widział wcześniej tego człowieka, ale widząc te twarz czuł jakby jego duszą wyrywała się do niego. Nieznajomy miał czekoladowe włosy, które układały się w falę, wyraźnie ostro zaznaczone kości policzkowe i stosunkowo pełne usta. Mężczyzna wyglądał jakby był kilka lat po trzydziestce. Jedna z jego dłoni z rodowym sygnetem spoczywała luźno na ramieniu starszej wersji Harry'ego. Wyglądem mógłby wzbudzać zaufanie, gdyby nie dwa detale. Psychopatyczny uśmiech i krwistoczerwone tęczówki. Dla Pottera tylko dodawały przystojnej twarzy niesamowitego uroku. Harry patrzył zahipnotyzowany w tego człowieka. Czuł z nim jakąś niewypowiedzianą więź, jakby była to jego druga połowa. Dusza aż wyrywała mu się do tego obrazu. Był kompletnie oczarowany. Miał wrażenie, że powinien go znać, że od zawsze powinien o nim wiedzieć wszystko. Serce jednocześnie cieszyło się i cierpiało na jego widok. Od tego pięknego widoku oderwał go odgłos kroków i głos Dumbledore'a.

Zerwane WięziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz