Prolog

594 32 6
                                    

Nienawiść i przerażenie to uczucia, które towarzyszyły mu od zawsze. Czuł je z zewnątrz i wewnątrz.

Dyszały mu na karku niczym zwiastująca koniec Śmierć. Nie wiedział kiedy się pojawiły, wiedział tylko tyle, że najpierw było przerażenie, która ze swoją nierozłączną córką niewieścią były, oprócz sporadycznej zazdrości, jedynymi emocjami, którymi doświadczył.

Był jeszcze ból. Czuł go, gdy znów ktoś zadawał mu kolejne ciosy.

Jednak do bólu fizycznego już się przyzwyczaił. Gorszy był ten psychiczny, który rozrywał bezlitośnie jego serce niczym wygłodniałe kruki.

Nigdy nie czuł się kochany, czy doceniony. Wszystko co robił, robił źle. Za każde okazanie słabości był karany. Nigdy nie walczył, poddał się. W końcu był tylko służącym, dziwakiem. Kto miałby się nim interesować?

Każde spojrzenie kierowane w jego stronę wyrażało jedno, wielką bezgraniczną brudzącą go niczym smar nienawiść.

On też ich nienawidził i jednocześnie panicznie bał. Gdyby tylko mógł zadał by im ból nawet większy od tego, który oni zadali mu. Chciał, żeby i oni się go bali.

Nigdy nie chciał się wyróżniać, ale oczywiście i to życie musiało mu utrudnić. Jedno znamię odcisnęła swoje piętno na nim, jakby grawerunek na duszy. Była to blizna na czole w kształcie błyskawicy. Pamiątka po nie żyjących rodzicach, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Jego rodzina parzyła na nią z największą nienawiścią. W końcu nauczył się ją ukrywać, by mniej patrzyli na niego jak na nic niewarta szmatę.

Jakby się nad tym zastanowił to nienawidził wszystkich i wszystkiego co go otaczało. Nauczył się w ciągu swojej tresury u krewnych, żeby nigdy nie przyszło mu do głowy otwarte pokazywanie tego.

Pomagało to, że czuł się od nich lepszy. Może i było to błędne myślenie, ale w pełni mu odpowiadało.

Jednak w końcu znalazł coś w czym był od reszty społeczeństwa lepszy, przy okazji była to jedna z dwóch rzeczy, które kochał – możliwość rozmowy z wężami. Były zadziwiająco inteligentne jak na zwierzęta, a do tego stanowiły dla niego odskocznie od ponurej rzeczywistości. Zawsze jego pełzający towarzysze pocieszali go w dniach w których nie chciał żyć. Trzymała go na powierzchni myśl o zemście, którą chciał w przyszłości dokonać.

Była jeszcze jedna rzecz, która nie wywoływała w nim grymasu niewieści, chaos. Uwielbiał go wywoływać i patrzeć na jego skutki. Patrzenie na to jak niszczy czyjeś misternie przygotowane plany wywoływała w nim nieopisane uczucie satysfakcji. Jednak mógł go bardzo rzadko zaznać. Zawsze pojawiały się nieprzyjemne konsekwencje jego czynów, więc zaprzestał swojej destrukcyjnej działalności, ale nigdy nie przestał kochać.

401 słów

_______

Proszę bardzo mamy Prolog. Za dwa dni wrzucę pierwszy rozdział.

Zerwane WięziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz