Ostatnie cztery tygodnie wakacji były naznaczone bólem, wyzwiskami, niewolniczą pracą i paradoksalnie szczęściem.
Dursleyowie uznali, że skoro Harry wyjeżdżą na 10 miesięcy to musi odrobić ten czas w ciągu najbliższych dni. Był bity mocnej niż zwykle i po raz kolejny złamał sobie jedno, na szczęście, żebro. Normalnie goiło by się koło dwóch miesięcy, ale w pewnym stopniu przekierował swoja magię do leczenia złamania, a nie siniaków. Chłopiec zrozumiał, że w sumie, gdyby nie jego magia to już dawno spotkałby rodziców.
Harry w chwilach pomiędzy pracą a zadawaniem mu ran, bez ustanku ćwiczył magię. Nauczył się przecinać różne materiały i je naprawiać, jednak posprzątanie pokoju nadal pozostawało poza jego zasięgiem. Odkrył jeszcze jedna interesującą możliwość magii. Mógł kontrolowanie sprawiać ból. Kiedy banda Dadleya znów go napadła, tak bardzo chciał, żeby to oni poczuli trochę bólu, że skończyło się na praktycznie zmiażdżeniu jednej z rąk jednego z kolegów jego ulubionego kuzyna. Gdyby jeden z nich nie popchnął go na chodnik kończynę trzeba by było amputować. Oczywiście dzieciak poleciał z płaczem do matki, a ta zrobiła aferę stulecia Dursleyom. Skończył bez jedzenia na 4 dni, ale uważał, że było warto. Noctyss towarzyszyła mu na każdym kroku i pocieszała swojego Pana.
Rozmowy z nią były jego światełkiem na końcu tunelu. Harry przekazał wężycy, że w szkole musi się ukrywać. Jednak będzie dla niej przemycać różne smakołyki, jeśli w okolicy nie ma lasu.
___
Wreszcie nadszedł pierwszy września na pobudkę został wywleczony za swojego ,,pokoju” i skutecznie przygnieciony do ziemi za pomocą kilku ciosów.
Vernon zapakował wszystkie rzeczy Harrego z delikatnością 10 tonowego Tira wyjeżdżającego na pełnej prędkości w najbliższy budynek. Harry lekko otumaniony porannymi atrakcjami wsiadł na tył samochodu. Pan Dursley zgrzytając zębami także wsiadł do auta i zaczął kierować się w stronę Londynu łamiąc przy okazji każdą możliwą zasadę ruchu drogowego.
Pod dworcem King Cross wysadził Harrego i oddalił się z piskiem opon. Harry wzruszył tylko ramionami i udał się do murku oddzielający peron 9 i 10. Profesor powiedziała mu wcześniej, że ma w niego wbiec. Popatrzył sceptycznie na ścianę, zamknął oczy i wbiegł w nią. Kiedy otworzył oczy rzeczywiście okazało się, że faktycznie po drugiej stronie znajdował się peron. Rozejrzał się wokół. Wszędzie było pełno rodziców żegnających swoje pociechy. Poczuł ukucie zazdrości w sercu. Jednak nie rozwodził się nad tym zbytnio, bo przed oczami mignęła mu znajoma platynowa czupryna. Skierował się w stronę rodzinny Malfoy.– Dzień dobry państwo Malfoy, cześć Draco – przywitał się.
– O cześć! Ojcze i matko przedstawiam wam Harry’ego Pottera. Opowiadałem wam, o tym, że spotkaliśmy się na Pokątnej.
– Oczywiście, pamiętamy synu. Dzień dobry panie Potter – wyciągnął rękę Lucjusz.
– Miło mi państwo poznać – odpowiedział i uścisnął rękę Harry.
– Dobrze. Draco pamiętaj, do ci mówiliśmy z ojcem, a teraz idźcie już na pociąg, bo się spóźnicie – powiedziała Narcyza.
Po chwili dwójka chłopców szła w stronę pociągu.
– Co myślisz Narcyzo? – spytał żonę.
– To może być korzystna znajomość dla nas i dla naszego syna, Lucjuszu. Przyda mu się trochę opinii z zewnątrz – stwierdziła kobieta.
Pan Malfoy jedynie pokiwał głową za znak zgody ze słowami żony.
___
CZYTASZ
Zerwane Więzi
FanficHarry Potter od dziecka był gnębiony i poniżany. Kiedy dowiedział się o Hogwarcie chciał zacząć wszystko od nowa. Jednak los jak zwykle był przeciwko niemu. Co zrobi, gdy dowie się, że jego bratnią duszą jest Voldemort? Dołączy do niego, czy będzie...