Nadszedł pierwszy tydzień sierpnia, w piwnicy jednak utrzymywała się stała temperatura zaledwie wykraczająca poza dziesięć stopni. Od dwóch dni siedział w niej Harry. Wszystko przez sowy. Dokładniej o to, że przyleciały do okna najmniejszej sypialni w domu, którą chłopiec otrzymał w geście niezmiernego miłosierdzia rodziny Dursley.
Prawda była jednak zgoła inna. Kierował nią strach. Oczywiście przed nieznanym, tajemniczym i zabójczym jakim była magia. Dotychczasowa sypialnia chłopca robiła za składowisko nienormalności, jakie przywiózł za sobą, z Hogwartu. Pomieszczenie zostało zamknięte na klucz i schowane, przed wścibskim zielonookim spojrzeniem Ślizgona. Po długich dyskusjach pomiędzy Vernonem i Petunią, małżeństwo doszło do wniosku, że nie zamkną w nim śnieżnej sowy chłopca. Oczywiście on sam nie miał, żadnej taryfy ulgowej, może z wyjątkiem Petunii. Kobieta o końskiej twarzy najlepiej rozumiała, w minimalnym stopniu, ale jednak zawsze, magię. Wiedziała najlepiej do czego była zdolną i najbardziej jej się bała. Jej siostrę zabiła ta diabelska siłą, a teraz rozwijała się jej siostrzeńcu. Widziała te nienawiść w oczach dwunastolatka. Na razie zaprzestała znęcania się fizycznie nad nim, co przełożyła na przemoc psychiczną. Reszta rodziny pozostała przy starych metodach dyscyplinarnych. Skończyło się, na ten moment, na złamaniach trzech żeber, dwóch kości w rękach i jeden w nodze. Zaleczonych błyskawicznie przez wykradzione ze schowka eliksiry. Potter przygotował się na to co go czeka w „domu” i zaopatrzył w arsenał mikstur przeciwbólowych, szkiele-wzro, uzupełniających krew i odkażających. O wyśledzenie klucza poprosił Noctyss. Wężyca przez ostatni miesiąc kreciła się po ulicy polując i słuchając rożnych opowieści, czy plotek. Zawsze wieczorem plotkowała z Potterem i zielonooki nie raz śmiał się, że jest jego ulubioną plotkarą. Dlatego też z radością przyjęła to zadanie i już następnego dnia znała jego położenie. Rodzina nie wiedziała jakim cudem złamania tak szybko się leczyły, co nie przeszkadzało im w kontynowaniu tego procesu. Kości były w coraz gorszym stanie, a ciągłe ich łamanie powodowało jeszcze większą kruchość i podatność na złamania.
Jednak wrócimy do obecnego miejsca pobytu Pottera. A znalazł się tam 31 sierpnia.
Urodziny avadookiego zostały jak zwykle zignorowane przez rodzinę Dursley. Jego przyjaciele pamiętali o nim i wysłali mu sowy z prezentami. Jak na czystokrwistych przydało zrobi to przy pomocy sów. Późnym rankiem do okien domu przy ulicy Privet Drive pojawiły się cztery ptaki. Chłopiec prawie dostał zawału na ich widok. Szybko przechwycił trzy prezenty i schował w odnalezionych przez niego skrytkach w podłodze i ścianie. Niestety, kiedy miał wsiąść ostatnią paczkę, do pokoju wkroczył wuj. Kiedy tylko zobaczył prezent w rękach bruneta w kilku krokach szybko znalazł się obok niego, wyrwał paczkę z rąk, precyzyjnie kopnął w goleń i przepędził ptaki wrzaskiem. Potter w tym czasie padł na ziemie i przywarł dłońmi do nogi, jakby miały zabrać cały ból. Vernon spojrzał z obrzydzeniem na siostrzeńca żony i wytaszczył na dół, po schodach, na środek kuchni. Petunia właśnie przeszukiwała komodę w salonie, kiedy usłyszała hałas. Szybko stała się widownią dla wściekłego męża. On sam podpalił przechwyconą paczkę i czekał aż cała się spali. Kiedy w powietrzu uniósł się drażniący zapach spalenizny Vernon brutalnie złapał i wykręcił rękę Pottera. Wyciągnął z kieszeni stary lekko zardzewiały scyzoryk. Zrobił nim szybko krzywe linie wzdłuż całej długości ręki. To samo powtórzył na drugiej. Rany były nierówne i o różnych miejscach głębokości. To beztroskie okrucieństwo zaowocowało kałużą krwi Harry’ego. Wuj przez chwilę rozkoszował się wyrazem bólu na twarzy chłopaka, jednak wpadł na kolejny pomysł. Chwycił zapalniczkę, którą wcześniej podpalił powód całego wybuchu wściekłości. Kucnął przy chłopcu i palił płomieniem strzępy uszkodzonej skóry. Na jej powierzchni pojawiły się widoczne bąble, a w niektórych miejscach martwica w obrzydliwym ciemnym kolorze. Wszystko w akompaniamencie wrzasków bólu ofiary. Harry był już wielokrotnie podpalany, ale nie do takich oparzeń. Żywa skóra paliła i pulsowała z bólu, nawet tam, gdzie nie było ran. Vernon musiał delikatnie uszkodzić nerwy. Na szczęście nie na tyle, żeby skutki były poważne. Po kilkunastu minutach tortur Petunia porzuciła rolę biernego obserwatora i podeszła bliżej siostrzeńca. Harry podniósł głowę na dźwięk kroków ciotki. Kobieta z wyższością popatrzyła na podobne do koloru oczu jej siostry tęczówki, zamachnęła się i uderzyła go w twarz. Kościana ręką odbiła się na policzku. Potter przymknął oczy w wściekłości, by po chwili znów podniósł wzrok na ciotkę. Jadowita zieleń zabarwiły iskierki czerwieni, spotęgowane utrzymywanymi w oczach łzami. Biła on niej moc i wściekłość. Przestraszona kobieta cofnęła się o krok. Vernon widząc w jaką stronę idzie całe zajście chwycił gwałtownie bruneta za włosy, otworzył drzwi do piwnicy i wrzucił go do środka.
CZYTASZ
Zerwane Więzi
FanfictionHarry Potter od dziecka był gnębiony i poniżany. Kiedy dowiedział się o Hogwarcie chciał zacząć wszystko od nowa. Jednak los jak zwykle był przeciwko niemu. Co zrobi, gdy dowie się, że jego bratnią duszą jest Voldemort? Dołączy do niego, czy będzie...