Rozdział 12 Kamień Filozoficzny

273 19 10
                                    

Minął tydzień od kiedy skończyła się przerwa świąteczna, Dumbledore zachowywał się lekko mówiąc jak paranoik, Quirell desperat. Lekcję Obrony były jeszcze bardziej nie zrozumiałe, ponieważ nie dość, że się jąkał to co chwilę tracił wątek. Bez krwi jednorożca duch Voldemorta był niestabilny, co przekładało się na jego skupienie. Pod koniec drugiego tygodnia ledwo trzymał się na nogach, więc musiał odwołać lekcję ku radości uczniów. W piątkowe popołudnie ktoś zapukał do jego drzwi, zmuszając do przejścia zawrotnej odległości czterech stóp. Okazało, że przed wejściem stał jego młody podopieczny. Ślizgon szybko wszedł do biura profesora z niepokojem na niego patrząc.

– Powie mi pan wreszcie co tu się dzieje? – zażądał zielonooki i założył ręce na piersi.

Czarny Pan zamyślił się. Nie miał nic do stracenia, poza tym i tak musiałby wcześniej czy późnej powiedzieć chłopakowi prawdę. Szok mógł wykorzystać, aby przekonać Harry'ego by poszedł po Kamień Filozoficzny. Dodatkowo popchnie go jeszcze bardziej ku właściwej stronie. Uruchomił swoje umiejętności aktorskie, chociaż nie musiał za dużo udawać. I tak ledwo trzymał się w pionie. Czas wyciągnąć największego, ale nieostatniego asa jakiego miał w rękawie.

– Chyba nie ma sensu tego dłużej ukrywać. Wiesz, że nie jestem tym za kogo się podaję. Dokładniej opętałem to ciało. Jestem Lordem Voldemortem.

Harry popatrzył na niego jak na szaleńca, przyłożył rękę do ust i rozszerzył oczy w szoku. Opadł na fotel,  nadal nic nie mówiąc. Quirrell próbował się w tym czasie spektakularnie się nie wywalić i dzielnie utrzymywał w miarę wyprostowana pozycję. Spodziewał się, że chłopiec go zaatakuję, zamiast tego usłyszał tylko ciche:

– Czyli jednak żyjesz... To wszystko było kłamstwem... znowu.

– Tak. Przez dziesięć lat byłem pozbawiony ciała jako duch. A wszystko przez ciebie... – syknął.

W oczach Harry'ego coś błysnęło. Coś pomiędzy strachem a podziwem.

– Powinieneś mnie nienawidzić.

– Nadal całkowicie nie wyzbyłem się tego uczucia w stosunku do siebie. Na początku planowałem się ciebie pozbyć, jednak wykazałeś kilka interesujących mnie cech – odparł powoli go okrążając. Niespodziewanie odzyskał nagle trochę stabilności ciała jak i duszy. Kompletnie to jednak zignorował pochłonięty swoją grą.

– Jakich?

– Masz potencjał do Czarnej Magii i nienawidzisz mugoli – odparł nonszalancko.
– Skąd to wiesz? – spytał zaskoczony chłopiec.

Voldemort chrapliwie się roześmiał.

– Na tym etapie powinieneś domyślić się moich metod.

– Jasne... – skrzywił się Potter – Czyli chcesz zrobić ze mnie swojego wyznawcę? Śmierciożerce?

Mężczyzna nie odpowiedział jedynie cwanie się uśmiechnął.

– Ale dlaczego tu jesteś?

– Nie powiem ci.

– Czemu?

– Bo jedyne co możesz zrobić z tymi informacjami to wykorzystać przeciwko mnie.

– Nadal mi nie ufasz?

– Ja nie ufam nikomu. Zresztą ty mi też.

Harry uciekł wzrokiem.

– Ale po co mi to mówisz? Czego ode mnie chcesz? – szepnął.

– Harry – mężczyzna po raz pierwszy wrócił się do niego jego imieniem. – Dobrze, powiem ci czego potrzebuje, jednakże jeśli spróbujesz jakkolwiek mnie wydać... wiesz co cię czeka.

Zerwane WięziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz