Harry gwałtownie otworzył oczy. Ból głowy rozrywał mu czaszkę i doprowadzał do zawrotów głowy nawet na leżąco. Powieki chłopka znów się zamknęły. Ślizgon przyłożył zimną dłoń do czoła. Chód dał chwilę ulgi, jednak ból znów wybuchł z nową mocą. Ciche stęknięcie uleciało mu z ust i rozniosło się echem wśród grubych kamiennych ścian. Ręka chłopaka ślepo trafiła na szafkę nocną obok. Jakiś przedmiot upadł na ziemię, co w obliczu potwornego cierpienia było niczym. Dłoń chłopca natrafia na jakąś fiolkę, która błyskawicznie została odkorkowana i przystawiona do nosa. Potter poczuł zapach czarnego bzu, charakteryzujący eliksir przeciwbólowy i łapczywie wlał go do gardła. Ulga nastąpiła prawie natychmiast. Potter ponownie otworzył oczy i podniósł się do siadu. Czuł nadal lekkie zawroty głowy, ale w żadnym stopniu nie dorównywało to wcześniejszym odczuciom.
Noc wlewała się przez ogromne okna w Skrzydła Szpitalnym. Granat mieszał się z czernią i szarością. Małe płomyki świec na kilku starych miedzianych kinkietach tańczyły dyrygowane przez wiatr, który jakimś sposobem gonił po pomieszczeniu. Ich lekki pomarańcz załamywał mrok i dawał jakąkolwiek widoczność.
Najprawdopodobniej był to magiczny ogień, bo nawet przy największym podmuchu nadal się świecił.
Jedna rzecz zaniepokoiła Harry’ego. Nie widział ostro krawędzi. Były zamazane, jakby ktoś nieumiejętnie rozstrł je gumką. Zanim zaczął panikować kilka razy zamrugał. Świat jednak nadal wyglądał tak samo. Zdradziecki strach powoli przejmował nad nim kontrolę, odbierając zdolność logicznego myślenia. Chłopak zaczął brać głębokie oddechy, aby się uspokoić. Panika nic mi nie da, uspokajał sam siebie. Strach niezbyt szybko wypełzł z umysłu Ślizgona, zestawiając ślady niepokoju, który nieprzyjemnie ściskał mu żołądek.
Po chwili jego niepokój zmieszał się ze złością, która jak za dotykiem magicznej różdżki przeistoczyła się w nienawiść. Ta durna szlama zabrała mi wzrok... Przecież pielęgniarka była zdziwiona, że mogłem nie wiem na jaki okres czasu działa zaklęcie. A przecież jeśli utrzyma je się za długo... Mogłem zostać ślepcem, bo tak idiotka nie powiedziała dobrze zaklęcia!!! Zbije ją. Zabije. Wiedziony impulsem poderwał się szybko ze szpitalnego łóżka i od razu usiadł. Zawroty głowy skutecznie ostudziły jego wolę zemsty. Poczuł jak na suche oczy coś naciska. Wizję mąciły plamy a pole widzenia się zamazało. Nie wiedział co robić. Nigdy nie miał takich problemów ze wzrokiem a teraz znów czuł się w półślepy. Panika znów ścisnęła mu gardo i zaburzyła oddech. Logika nie podsuwała mu żadnego rozwiązania, co wzbudziło w nim jeszcze większy strach. Jego główna broń i chluba była bezużyteczna, a emocje stresowały roztrzęsionego chłopca i rzucały ostro w skrajne dla siebie strony bez ładu i składu.
Po chwili jej słabości Potter poczuł chłodną i suchą skórę na swoim policzku. W rozklekotanym umyśle krzyknęła myśl, Noctyss.
~ Panie, uspokój się. Stres i strach ci nie pomogą. Musisz głęboko oddychać ~ syknęła mu tuż przy uchu.
~ Jak mam się nie stresować jak prawie nic nie widzę ~ odpowiedział jej zdenerwowanym tonem.
~ Po prostu skup się na oddechu, Panie.
Ślizgon ścisnął powieki i w myślach modlił się by wrócił mu wzrok. Leżał drżący na łóżku trawiony przez strach blisko godzinę. Wężyca szeptała mu od czasu do czasu uspokajające słowa, a Harry jedynie cieszył się, że nie musi spędzać tego potwornego czasu samotnie. Łzy napływały mu do oczu, aby przywrócić ich właściwą wilgotność. W końcu znów spróbował sprawdzić, czy wizja wróciła do normalności. Z lekkim wąchaniem uchylił powieki i wpuścić z ulgą powietrze. Uśmiech czystej radości rozświetlił mu usta.
~ Dziękuję ci, Noctyss. Nawet nie wiesz, jak mi pomogłaś.
~ Taka moja rola, Panie. Jakby zostawić cię samemu sobie to skończyłoby się na kopaniu rowów w Zakazanym Lesie ~ dodała ponuro żartując.
CZYTASZ
Zerwane Więzi
FanfictionHarry Potter od dziecka był gnębiony i poniżany. Kiedy dowiedział się o Hogwarcie chciał zacząć wszystko od nowa. Jednak los jak zwykle był przeciwko niemu. Co zrobi, gdy dowie się, że jego bratnią duszą jest Voldemort? Dołączy do niego, czy będzie...