cz. 5 - "Vraag"

41 4 0
                                    

Las otaczający Flotsam i Bindugę był miejscem nader tajemniczym, takim, skrywającym wiele sekretów, chowającym w sobie wiele historii, z których mało kto zdawał sobie sprawę. W mrocznym gąszczu drzew i krzewów kryła się pewnego rodzaju niesamowitość, świetność dawnych lat, która szumiała cichym echem pomiędzy gałęziami i odbijała się od liści.

Nic nie było tam takie samo, jak gdziekolwiek indziej.

A gdzieś tam, w odległej gęstwinie, pomiędzy strumykiem, pomiędzy grudami ziemi był Ciaran aep Easnillien. Tak im się przynajmniej wydawało. Na to wskazywały wszystkie dowody jakimi dysponowali. Od Cedrica i kilku innych elfów z komanda dowiedzieli się, że ostatni raz widziano prawą rękę watażki, jak razem z Letho wyruszył w kierunku polany, o której istnieniu wiedzieli tylko Scoia'tael. Logicznym więc było, że pierwsze miejsce, jakie będą zamierzali przeszukać będzie właśnie las. Mieli nad tym nieokiełznanym miejscem z resztą też pewną przewagę. Znali je na wylot. Doskonale wiedzieli, który szum jest szumem mijającego czasu, a który paniką w gnieździe endriag. Wiedzieli, gdzie chodzić, gdzie stawiać kroki, a gdzie niekoniecznie.

To był ich las. Ich drzewa. Ich mrok i ich tajemnice i sekrety.

Iorweth obejrzał się za siebie, żeby rzucić szybkie spojrzenie swojego oka na Cedrica. Wydawał mu się być zmęczony z dnia na dzień coraz bardziej. Coraz częściej miewał myśli, że elf nie dożyje następnej zimy. Co gorsza, myśli te wydawały się być coraz bardziej prawdziwe. Obejrzał się raz jeszcze. Dotarło do niego zimne oblicze Yuviel. Jej twarz wyglądała, jak marmurowa rzeźba, która niedawno wyszła spod dłuta arcywybitnego artysty. Była chłodna, zastygnięta, z wykutym wyrazem zmartwienia odznaczającym się delikatną zmarszczką na czole. Nie odezwała się odkąd wyruszyli. Była zagubiona gdzieś w swoich myślach, zupełnie obojętna na cały świat zewnętrzny. Rzucił w jej stronę cień uśmiechu, ta jednak nie zauważywszy go odwróciła się w przeciwnym kierunku.

- To tutaj – oznajmił w końcu. Jego słowa były jedynym, co przerwało głuchą ciszę. Każdy z nich nazbyt skupiony był na poszukiwaniach, by zaczynać jakąkolwiek rozmowę.

Miejsce w którym się znaleźli nie przypominało im żadnego innego miejsca na świecie, które widzieli. Było takie... Nijakie. W swojej tajemniczości, w chorobliwie mrocznej scenerii wszystko zdawało się być jakby nudne. Bez wyrazu. Plamy krwi, które zalepiały źdźbła trawy były im zupełnie niewyraźne, rozmazane przez deszcz, dziwnie obojętne. Mimo że mogły być plamami elfiej krwi. Krwi ich przyjaciół, czy też jedynej rodziny. Zupełnie obce wydawały się być liczne oznaki walki, które znalazły swoje odbicie w niechlujnie wydeptanych dziurach, kupkach błota, czy strzałach powbijanych w korę otaczających polanę drzew.

Wszystko co widzieli zlewało się jakby w jedno. Straszne, przeraźliwe jedno. A każdy jeden dźwięk, każde echo dawnego świergotu ptaków, czy też każdy szum koron drzew miotających się na wietrze stawał się jednością z innymi. Zamieniał się w jeden, kakofoniczny krzyk rozpaczy.

Yuviel postąpiła kilka kroków przed siebie. Wyglądała na zamroczoną jakąś dziką myślą, która tliła się w jej głowie jak niesforny płomień świecy. Widać było widać po wyrazie jej twarzy, skupionym, coraz bardziej nieludzkim i przypominającym kamień, że płomień zamieniał się powoli, z każdym jej krokiem w pożar nie do okiełznania. Iorweth z cierpliwością obserwował jej ruchy. Powolne, mozolne, wykonywane z trudem, pomimo emocji, które znalazły sobie miejsce w jej sercu, wykonywane niemal automatycznie, jakby bez jej udziału. Przez chwilę jeszcze widział przytłumioną iskrę błąkającą się w jej oczach, niknącą powoli, ginącą gdzieś w jej źrenicach. Nie był w stanie ocenić czy to zbłąkane łzy, czy skrywane w głębi umysłu gniew i lęk. Zmarszczył brwi, gdy ona przyklęknęła przy jednej z kałuż błota zmieszanego z ciepłą jeszcze juchą. Wystąpił krok przed siebie, ale nie było go stać na więcej. Czuł, że tego dnia stracił swojego przyjaciela. Nie, nie czuł. Wiedział. Doskonale był tego świadom wtedy, wcześniej, gdy dopiero co dotarły do niego słowa Cedrica i będzie też pewien w momencie, w którym znajdą jego martwe ciało.

Ostatnie Dwa Płatki Śniegu || WiedźminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz