Na długo zanim dopłynęli przeszył ich głuchy chrzęst, jakby wykuwanego w ogniu metalu. I trzask. I krzyki, jakby agonalne, jakby z bólu, czy rozpaczy, zupełnie pozbawione choćby najmniejszego cienia ludzkiej natury. Bo te krzyki były dzikie, zawodzące, wyjące, zezwierzęcone. A do nich, i do tego chrzęstu, i do tego trzasku, doszło jeszcze coś. Ciche, ale odbijające się echem jęki i świsty, jakby wiatr wył i dął potępieńczo, biegnąć wzdłuż koryta rzeki, roznosząc ponurą nowinę całemu światu.
Kiedy kakofonia pożogi nie ustawała, a nasilała się wręcz, rozpoznali w niej jeszcze coś, co z początku zupełnie zlało im się z ogółem męczeńskich dźwięków. To był zgrzyt obijających się o siebie kling, na spółkę z bitewnymi okrzykami. A to mogło zwiastować tylko dwie rzeczy. No, trzy, jeżeli jesteśmy drobiazgowi. Wojnę i śmierć. No i cierpienie. Ludzkie, nieludzkie, ogromne, wypełniające powietrze nawet w dalekiej odległości od miejsca bitwy, przeszywające, paraliżujące, złe, i tak dalej.
Na próżno wychylali się przez burtę, w dzikiej próbie dostrzeżenia chociaż najmniejszej nieprawidłowości, gdy wbijali niepewne spojrzenia w ląd, który był przecież ziemią należącą do Vergen, miał być więc przecież ziemią nadziei, pokrzepienia. A okazał się być początkiem nowej wizji strachu i niepowodzenia. Takiej, trochę jednak bliżej do sukcesu, ale dalekiej, jakby jednak mimo wszystko dalszej, niż poprzednio. Wydawać by się mogło, że sama śmierć zamajaczyła gdzieś w widoku pięknego, górzystego krajobrazu, który objawiał im się przed oczami. Cóż, naiwnym było założyć, że sama pofatygowałaby się, osobiście na tę ziemię rozpaczy i sensownej, ale przekreślonej z góry walki. Po cóż by miała? Poza widokiem doliny, która rozciągała się wprost przed nimi, nie było tu nic nazbyt pięknego do oglądania. A chyba mało kogo cieszy wizja przejmującego cierpienia. Śmierć nie jest wyjątkiem.
Wytężanie wzroku też zdało się na nic. I choć wiedzieli to po prawdzie, to, do końca, nie pogodzili się z nieznośną niepewnością, która próbowała dobrać się im do gardeł. Niewielu by się wszak pogodziło.
Kiedy przycumowali w końcu do brzegu zrobiło się jednak całkowicie niemal cicho. Umilkły te potępieńcze krzyki, które zaciskały się przerażeniem na ich kościach, umilkły też te dzikie, paraliżujące rzężenia stali, czy też mieczy tłukących się o siebie, nawet ten chrzęst wykuwanego w ogniu metalu umilkł. Wszystko dookoła stało się jakby statyczne, martwe, głuche. I oni też tacy byli. Jakby wtopili się w tłum nicości otoczenia, nie mówili nawet nic do siebie, bo póki co, słowa były im zupełnie zbędne, w tamtej chwili, jedyne co miało jakiekolwiek znaczenie, to akcje, czyny, które miały skupić się na rozerwaniu tej dziwnej pustki dookoła. Przytroczyli więc miecze starannie do pasów, zaciągnęli łuki na plecach i ruszyli przed siebie wzdłuż wzgórza, które miało doprowadzić ich w końcu do zwycięstwa.
Yuviel nie zdążyła jednak wtopić się w kordon swoich elfów. Gdy przeskakiwała burtę, uczuła na ramieniu ucisk, mocny, porządny i zdecydowany, który to odciągnął ją na bok. W kierunku zupełnie przeciwnym do tego, w którym zmierzała cała kompania. Zmarszczyła brwi, ale poddała się mu, przynajmniej na razie.
- Musicie naprawdę uważać, dzieje się coś złego. – Uścisk zastąpił ciepły dźwięk znajomego jej już dobrze głosu. A i w chwilę później dojrzała jeszcze burzę kasztanowych włosów, których nie sposób było pomylić z innymi. Zagryzła wargi i skrzyżowała ręce na piersi.
- Ciężko nie zauważyć... - odburknęła, spojrzenie swoich oczu wbijając gdzieś w ziemię, w jakąś grudkę piachu. Triss westchnęła ze zrezygnowaniem i też opuściła wzrok, znowu, dając elfce wrażenie, jakby czarodziejka wstydziła się przed czymś i korzyła jej się właśnie, jako jakiejś swojej profesorce, może nawet matce, przed czymś złym, co zrobiła.
CZYTASZ
Ostatnie Dwa Płatki Śniegu || Wiedźmin
FanfictionNadchodzi czas wielkiej śnieżycy. Wilczej zamieci. Elfy, które kiedyś były rasą panów, królowały nad tym światem - dzisiaj są ciemiężone i wieszane na szafotach. Ale ich waleczność przetrwała, Iorweth zrobi wszystko, by era, w której elfy pozbywa si...