Rozdział 21.

4.1K 147 10
                                    

Shane

Nie wiem ile czasu już tak lecimy, ale strasznie wszystko mi się dłuży. Marze o tym aby zobaczyć brunetkę. Szaleje i nie mogę usiedzieć w miejscu ze zmartwienia. Najbardziej w tym wszystkim zastanawia mnie czemu tak się martwię? Przecież niemożliwe, że zobaczyłem ją kilka razy i już się zauroczyłem...

- Lądujemy.- rozbrzmiał kobiecy głos z głośników przerywając tym moje przemyślenie przez co siadam na tyłku zapinając pasy.

Ja i zauroczenie? Przecież ja nie znam takiego uczucia. Dla mnie kobieta od zawsze była jednorazową przygodą. Nawet Hailey. Wiem zabrzmi to brutalnie, ale taka jest prawda. Nie potrafiłem jej kochać, żadnej nie potrafiłem kochać.

Po kilku minutach kołowania nad lotniskiem udaje nam się wylądować. Zbieramy wszystkie rzeczy i wsiadamy do podstawionych aut ładując je sprzętem.

Na miejscu kierowcy siada Samantha, obok niej Isabelle z odwiecznie towarzyszącym jej komputerem, a z tyłu ja, Mavis oraz Peyton. Jedziemy w ciszy gdy nagle nie wytrzymuje i zdzieram cały lateks ze swojego ciała.

- Co Ty wyprawiasz?!- słyszę podniesiony głos, ale wcale nie zaprzestaje swoich ruchów.

- Mam tego dość. Już nie muszę się ukrywać. Wjechałem do tego stanu jako Twój brat, wystarczy.- odpowiadam blondynce zrywając całą maskę. Gdy w końcu mi się to udaje mogę porządnie zaczerpnąć powietrza. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że się duszę. Teraz przynajmniej mam pełny komfort ruchów, nic mnie nie ogranicza.

Pewnie chwytam broń w dłonie i oczekuje aż dojedziemy na miejsce gdzie ten skurwiel trzyma moją kobietę. W zasadzie to nie mogę nazwać jej moją... jeszcze nie.

- Szybki plan.- ponownie przerywa moje przemyślenia Mavis.- Mila odwraca uwagę wybuchem nad którym już pracuje, my ściągamy na siebie ostrzał, a Shane wchodzi do środka i odnajduje Blair.

- Oby było to tak proste jak mówisz.- odpowiada jej siedząca z przodu ruda. Również się z tym zgadzam. Jestem pewien, że nie będzie tak prosto. Nigdy nie może tak być.

Parkujemy pod obskurnym budynkiem otoczonym przez opancerzone auta. Ekipa dziewczyn już tutaj jest i robią niezłą robotę. Gdy wysiadamy z auta nagle rozlega się potężny wybuch co jest naszym znakiem.

Wszystkie torują mi drogę dzięki czemu mogę wejść do samej posiadłości z osłoną Mavis oraz Peyton. Wybijam szybę uchwytem broni po czym nie zważając na szkło wskakuje do środka. Przeszukuje cały parter, ale nie znajduje nic poza ludźmi Wood'a, których od razu posyłam do piachu.

Po drugiej stronie korytarza dostrzegam schody na dół więc pędzę do nich jak wariat. Zbiegam na dół stąpając na co drugi stopień i przeszukuje pomieszczenia, które okazują się być puste. Nawet mebli w nich nie ma.

Kiedy myślę, że wszystko stracone w oddali dostrzegam zarys jakby krat od celi. Podchodzę szybko celując wprost przed siebie tak na wszelki wypadek, ale to pomieszczenie również jest puste. Z tą różnicą, że znajdują się tu meble, jakaś belka na suficie i kałuża krwi na ziemi. Na dodatek jeszcze świeża co niekoniecznie zwiastuje dobre wieści.

Zrywam się nagle i wychodzę obserwując otoczenie dookoła, w tym samym momencie dołączają do mnie dziewczyny, które ściagają na siebie zbirów. Jak na złość zbliżają się kolejni ludzie Wood'a, których likwidujemy jeden za drugim. Rozpętuje się z tego potężny ostrzał.

Royal flushOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz