Rozdział 31.

3.7K 118 13
                                    

Shane

Czekam na brunetkę już dobre pół godziny. Siedzę w salonie popijając powoli bursztynowy płyn z diamentowej szklanki. Mój strój osobiście wybierała Blair. Dziś postawiła na totalną czerń. Czarny trzyczęściowy garnitur oraz biała koszula. Sam dobrałem białą poszetkę, a w tym wszystkim nie mogło zabraknąć herbu mojej rodziny przypiętego na łańcuszku do butonierki. To mój znak rozpoznawczy.

Mój strój wybrała w piętnaście minut, a sama szykuje się trzecią godzinę. Co lepsze nie pozwala mi wejść do sypialni, już próbowałem. Oczywiście mógłbym wyważyć drzwi, ale po co mi kłótnie dzisiejszego dnia.

Rozmyślenia przerywa mi odgłos obcasów, który niesie się po posiadłości. Wypijam zawartość szklanki na raz po czym odstawiam ją z powrotem na stolik. Wstaje z kanapy zapinając guzik w marynarce i ruszam w kierunku schodów z jedną dłonią w kieszeni.

Gdy przechodzę z salonu do holu spoglądam na znajdująca się w połowie schodów Blair i... kurwa mać. Wygląda jak pierdolona bogini.

Ta liliowa suknia pokryta brokatem podkreśla jej wąską talie, a tiulowy dół sprawia, że wygląda jak prawdziwa księżniczka. Włosy miała klasycznie pofalowane z tym, że niektóre pasma zostały z góry spięte, a makijażem pięknie podkreśliła swoją urodę.

Gdy była blisko końca wystawiłem w jej kierunku dłoń, którą przyjęła z uśmiechem. Będąc całkowicie na dole obróciła się wokół własnej osi prezentując mi się z każdej strony.

- Maleństwo... wyglądasz jak prawdziwe bóstwo.- mówię zaczesując pasmo jej włosów za ucho, moja dłoń spoczęła na jej zaróżowionym policzku, na którym złożyłem czuły pocałunek.- Warto było tyle czekać.

Stojąca przede mną piękność podsumowuje to perlistym śmiechem na co sam zaczynam się śmiać.

- Czuje, że dzisiejszego wieczoru ponownie będziesz obijał innym mordy.

- Jeśli mnie do tego zmuszą.- odpowiadam czym do reszty ją rozbawiam. Podaje jej swoje ramie, które od razu przyjmuje. Kierujemy się do samochodu w niesamowitych humorach. Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak śmiałem.

Cała droga mija nam dokładnie w ten sam sposób. Uwielbiam sposób w jaki śmieje się ta kobieta, jej śmiech jest czysty i zaraźliwy. Nie da się mu oprzeć.

Jeden z moich kierowców zatrzymuje się pod schodami na wielką sale bankietową gdzie wysiadamy. Ponownie podaje kobiecie swoje ramie, które przyjmuje i wchodzimy tak na górę.

Z tego co wiem Ryan ma dojechać później. Miał jakieś swoje zajęcie przez co się spóźni, ale nie wnikam w to. Niech robi co chce.

Podczas całego bankietu Blair nie odstępuje mnie na krok, a raczej ja jej. Doskonale dostrzegam wszystkie ukradkowe spojrzenia posyłane w jej stronę. Ale niech tylko któryś czegoś spróbuje, a nie ręczę za siebie.

Na tego typu imprezach mam masę spraw do omówienia i tym razem nie jest inaczej. Kończę rozmowę z Jeffersonem, rywalem Blair z pokera gdy dostrzegam jak od dobrych kilku minut kobieta rozgląda się uważnie po sali.

- Co robisz?- pytam kładąc dłoń na jej odkrytych plecach gdy zostajemy sami.

- Szukam ci potencjalnego celu do obicia gęby.

Royal flushOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz