Shane
Wyszedłem z sypialni brunetki zostawiając ją tam samą skrzywdzoną i złamaną. Podczas całego tego zdarzenia byłem wkurwiony do granic i... zazdrosny. Zazdrosny jak diabli. Nie mogłem nad sobą zapanować. Cały ból wywołany obrazem brunetki w ramionach innego mężczyzny przelałem na nią, a wszystko to co miało miejsce w tym nieszczęsnym pokoju uświadomiłem sobie dopiero po fakcie. Jeśli mam być szczery to niewiele z tego pamiętam, gniew i zazdrość przysłoniła mi jakiekolwiek myślenie.
Żaden pocałunek, czyn czy słowo nie byłoby w stanie ukoić bólu jaki jej wyrządziłem. Nawet nie wiedziałem co miałbym powiedzieć aby przynieść jej upragnione ukojenie dlatego żadne słowa nie opuściły moich ust. Zachowałem się jak zwykły tchórz i uciekłem bo nie potrafiłem po tym wszystkim spojrzeć jej w oczy.
Za cel obrałem sobie salon, gdzie pierwsze co wylądowało w mojej dłoni to szklanka bursztynowego płynu. Usiadłem na kanapie na przeciw kominka i wgapiałem się w palący ogień popijając alkohol. Zostawiał on w przełyku przyjemne pieczenie, które na sekundę odciągało moje myśli od piękności ukrytej na górze, którą potraktowałem gorzej niż robaka.
Szklanka w szybkim tempie robiła się pusta, a ja równie szybko ponownie ją uzupełniałem. Czeka nas kolejna rozmowa, ale tym razem bez kajdanek i pasków. Muszę jej wyjaśnić dlaczego... chociaż właśnie kurwa... dlaczego? Nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Każda odpowiedź jaka przychodziła mi do głowy była bezsensowna i wcale mnie nie usprawiedliwiała.
Co w sobie ma ta kobieta, że tak bardzo się przejmuje? Dlaczego chce ją przy sobie zatrzymać? Normalnie wykorzystałbym ją i zostawił, ewentualnie zabił przy najmniejszym błędzie jak dotychczas, ale z nią nie potrafię. Co gorsza... mam wyrzuty sumienia. WYRZUTY SUMIENIA. Nigdy wcześniej ich nie miałem i sam nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić.
Ciszę przerywa nagły warkot silnika. Ryan zawsze ma dziwne pory na przejażdżki, nigdy nie potrafiłem tego zrozumieć. Na dodatek w domu panowało lekkie poruszenie związane ze zmianą warty obecnych tu ochroniarzy. Nie zwracałem na to zbytnio uwagi, codziennie dzieje się to samo.
Odrywam się od szklanki przez braki alkoholu w szklanej karafce. Wstaje z kanapy dostrzegając za oknem wschód słońca. Czyżby tak długo zajęło mi rozmyślanie czy to bezsensowna kara, która była niepotrzebna tyle zajęła? Przydałoby się położyć chociaż na kilka godzin dlatego za cel obieram sobie sypialnię.
Wychodzę z salonu od razu skręcając na schody. Nie patrzę pod nogi przez co wpadam wprost na Ryan'a czym jestem zdziwiony. Byłem pewien, że pojechał jak zawsze.
- A co Ty tu robisz?- pytam brata, który jest tak samo zszokowany jak ja.
- Mieszkam debilu.- odpowiada mijając mnie jak gdyby nigdy nic. Jego dziecinna odpowiedź nie robi na mnie wrażenia. On zawsze takie ma.
- Myślałem, że już pojechałeś. Słyszałem Twoje auto.- mówię odwracając się w jego stronę.
- A ja myślałem, że to byłeś ty.- odpowiada na co dostaje zamroczenia. Pierwsza myśl jaka wpada mi do głowy to Blair. Pędem biegnę na górę wpadając do sypialni brunetki. Drzwi z ogromnym hukiem odbijają się od ściany, a ja przeszukuje pomieszczenie wraz z łazienką i garderobą. Nigdzie nie dostrzegam kobiety na co chwytam rzeczy stojące na komodzie i zrzucam z niej rozbijając wszystko w drobny mak.
Siadam na łóżku przyglądając się rozbitym rzeczom brunetki. Jestem skończonym kretynem, jak mogłem zrobić coś takiego? To przeze mnie uciekła. I teraz to ja muszę ją znaleźć. Podrywam się z ogromnego łóżka i idę do swojej sypialni. Wchodzę do garderoby gdzie z pierwszego lepszego wieszaka zgarniam czarną koszulę oraz broń z szuflady, którą chowam za pasek. W drodze do pokoju komputerowego zakładam na siebie czarny materiał.
CZYTASZ
Royal flush
Romantizm- Nie zbliżaj się do mnie!- krzyczę robiąc krok do tyłu na co mężczyzna się zatrzymuje.- Po co było to wszystko?! Te wszystkie słowa, wspólny czas, oświadczyny... wszystko przez pieprzoną umowę?!- krzycząc rzuciłam w niego teczką, którą miałam pod r...