3. Biblioteka Tkanin

1.8K 92 141
                                    

Skrzyżowałam ramiona, czując lekkie zdziwienie. Lilith wspomniała, że prawie nikt nie korzystał z Ogrodu. Co on tu robił?

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Jedynie patrzyłam się na niego z onieśmieleniem, opierając swoje plecy o porośnięty mchem pień.

— Rozmawiałaś z Lilith? — zapytał ostatecznie.

Skinęłam, usilnie próbując nie wracać myślami do tematu konwersacji. Niestety nieskutecznie.

— Mówiła, że da ci tutaj odpocząć. Podobno zawsze to robi.

— Zawsze? — Lilith rzeczywiście wspomniała, że Asmodeus bardzo cenił sobie „podarki", co oznaczało, że musiało być więcej osób w takiej samej sytuacji jak ja. Mimo to jedynymi kobietami, jakie spotkałam w domostwie, były Narcissa oraz Lilith. Co się stało z pozostałymi?

— Tak przynajmniej słyszałem. — Na chwilę zamilkł i spojrzał na jabłoń. — Szybko znalazłaś to miejsce. Gdy Lilith po raz pierwszy pokazała mi Ogród, trafiłem tutaj dopiero po kilku godzinach.

— Jest ważne, prawda? Tak mi się wydawało, gdy je po raz pierwszy zobaczyłam, ale nie wiem, dlaczego.

— Nie pamiętasz? — Chłopak powoli podszedł do trzonu i stanął obok mnie. — Choć nie każdy człowiek pewnie zna tę historię. To drzewo poznania dobra i zła. Z historii o grzechu pierworodnym.

Potrzebowałam kilku sekund, lecz powoli wszystkie elementy opowieści ujawniły się w mojej pamięci. Razem ze wspomnieniem mamy, która czytała mi ją, gdy miałam pięć lat. Niestety nie potrafiłam przywołać twarzy kobiety, jedynie jej silny uścisk, gdy leżałyśmy w moim wygodnym łóżku i przewracałyśmy kartki grubej księgi.

Spojrzałam na Devlina, a następnie przerzuciłam wzrok na idealnie czerwone owoce. Mimowolnie odsunęłam się od jabłoni.

Chłopak początkowo zmarszczył czoło, lecz po chwili jakby zrozumiał o czym myślałam i posłał mi delikatny uśmiech.

— To... nie do końca tak. — Podszedł do najbliższej gałęzi, a następnie zdecydowanym ruchem zerwał jedno z jabłek. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wgryzł się w nie i przełknął swój kęs. — To drzewo jest tylko symbolem. Tak naprawdę nigdy nie było, żadnego zakazanego owocu. A przynajmniej takiego do zjedzenia.

Podał mi owoc, a ja niepewnie go przyjęłam. Nie odważyłam się jednak spróbować.

— W takim razie, dlaczego jest ono w Ogrodzie?

— Lilith dość lubi tę opowieść. Przypomina jej o życiu, które spędziła na Ziemi. Pewnie dlatego postanowiła wykreować to miejsce.

— Czyli Lilith też pochodzi z Ziemi? Była w takiej samej sytuacji jak ja?

Devlin popatrzył na mnie ze zdziwieniem.

— A więc tego ci nie powiedziała — szepnął, prawdopodobnie bardziej do siebie aniżeli do mnie. Szybko jednak dodał nieco głośniej. — Nie. Jej sytuacja była całkiem inna, ale ja raczej nie powinienem o tym mówić. To jej historia.

Popatrzyłam na jabłko z westchnięciem. Nie wiedziałam, czy wypadało pytać Lilith o szczegóły, lecz przynajmniej zrozumiałam, dlaczego Ogród tak bardzo przypominał mi dom. Stworzył go ktoś, kto rzeczywiście tam był.

— Skoro Lilith pochodzi z Ziemi, kim ty jesteś? — Spojrzałam na Devlina, a on spuścił wzrok.

Nie odpowiedział od razu, wyglądał jakby zastanawiał się nad najlepszą odpowiedzią.

Narzeczona DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz