29. Ostatni Dzień

629 49 44
                                    

Ponownie znalazłam się w biurze w domostwie Mammona. Midas siedział na swoim krześle i stukał złotymi tipsami o drewnianą powierzchnię biurka. Popatrzył na mnie z lekkim niezadowoleniem.

— Narcissa będzie niepocieszona — westchnął, wywracając oczami.

Uznałam to za potwierdzenie, że pomyślnie przeszłam wyzwanie. Odwróciłam się za siebie i w kącie dostrzegłam Obserwatora, który skinął w moją stronę. Odetchnęłam z ulgą, a następnie uśmiechnęłam się w stronę Devlina.

On od razu wstał i mnie przytulił. Po chwili usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Nie pochodziło ono jednak od Midasa, a od złotego posągu hybrydy ropuchy i człowieka. Spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem.

Wyłupiaste oczy posągu wpatrywały się prosto w nas. Nagle zorientowałam się, kim tak naprawdę był.

— A więc udało ci się — stwierdził z rozczarowaniem w głosie. — Asmodeus najwyraźniej cię nie docenił. Gdy ostatnio go wiedziałem, twierdził, że to będzie cud, jeśli przejdziesz gniew.

— Ja... — Nie do końca nawet wiedziałam, co chciałam powiedzieć, lecz Mammon od razu mi przerwał.

— Zamilcz człowieku! — warknął demon. — Nic tu po tobie, wynoś się z mojego domostwa.

Niemalże odskoczyłam z zaskoczenia i strachu. Nie spodziewałam się takiego wybuchu.

Z niepewnością spojrzałam na sakiewkę, ale Midas machnął ręką.

— Weź ją sobie — mruknął, kręcąc głową z niezadowoleniem. — A teraz rzeczywiście już idźcie. Nie każcie ojcu się powtarzać.

Chwyciliśmy nasze maski oraz peleryny i pośpiesznie wyszliśmy z pokoju. A następnie z samego domostwa. Odetchnęliśmy, dopiero gdy znaleźliśmy się na moście zdobionym łukami ognia.

— Chyba naprawdę musi nie lubić ludzi — skomentowałam, gdy wreszcie zwolniliśmy kroku.

— I jest dość bliskim przyjacielem mojego ojca — powiedział Devlin. — Lepiej będzie, jeśli pośpieszymy się z pychą. Mam złe przeczucia.

Skinęłam. Wciąż nie do końca wierzyłam, że zostało mi tylko jedno zadanie. Zarazem pamiętałam, że tym razem, miało ono zostać zaprojektowane przez samego Lucyfera. Poczułam niepokój przed tym, co to mogło oznaczać.

***

Obudziłam się z kolejnej bezsennej drzemki. Pomimo ulgi miałam wrażenie, że ostatnio wysypiałam się coraz gorzej. Z trudem otworzyłam oczy i przewróciłam się na bok. Uśmiechnęłam się. Devlin leżał obok, ze znudzeniem przeglądając zwój.

Gdy zauważył, że na niego patrzyłam, również się uśmiechnął.

— Dzień dobry — powiedział, a następnie pochylił się i poprawił niesforne pasmo moich włosów.

— Mam nadzieję, że rzeczywiście taki będzie — ziewnęłam, a następnie oparłam swoją głowę o jego pierś. — Co czytasz?

— Stare zwoje o Lucyferze. Próbuję przyjąć twoją taktykę i dowiedzieć się czegoś, o tym, kto przygotowuje wyzwanie.

— A więc czego się dowiedziałeś? — zapytałam, również wodząc wzrokiem po zwoju.

— Tak naprawdę nie za dużo — westchnął. — Już wcześniej nie wiedziałem niczego, poza tym, że to on zapoczątkował „rebelię", przez którą wszystkie demony tutaj trafiły. I od tego czasu głównie siedzi w swoim pałacu i nigdzie się nie pokazuje. Czasami tylko zarządza i podejmuje decyzje w ważnych sprawach. Wiem też, że kiedyś był blisko z Lilith, ale nie mówiła o tym zbyt dużo.

Narzeczona DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz