35. Życie po życiu

820 64 63
                                    

Powróciliśmy do Obserwatora, który cierpliwie czekał w tym samym miejscu. Obrócił się w naszą stronę, gdy tylko pojawiliśmy się w zasięgu wzroku.

— Zostawię was samych — uznał Lucyfer. Zanim jednak zniknął, spojrzał na mnie po raz ostatni. — Popełniłem wiele błędów, których nie jestem w stanie naprawić. Ale wciąż mogę spróbować zmienić jeden z nich. Asmodeus już nigdy nie tknie żadnej innej kobiety. I upewnię się, że nie skrzywdzi żadnych ze swoich dzieci.

Następnie rozpłynął się wśród białej mgły. Zastanawiałam się, czy powiedział to, bym nie martwiła się o los Devlina, czy nawet Lilith i Cassiana. Nie ułatwiło mi to jednak decyzji. Wciąż nie czułam się komfortowo, po prostu zgadzając się na zbawienie.

— Co chcesz teraz począć? — zapytał Obserwator, niewzruszony zniknięciem demona.

— Nie wiem — odparłam szczerze.

Obserwator splótł dłonie za swoimi plecami.

— Czy nie uważasz, że zasługujesz na ocalenie?

— Nie bardziej niż Devlin — powiedziałam.

Obserwator delikatnie przechylił głowę. Mimo to kaptur wciąż zasłaniał jego oblicze.

— Nefilim nie posiadają duszy — stwierdził.

— Czy Stwórca nie mógłby im jej nadać? Przecież nie różnią się oni od ludzi, którzy otrzymali dar świadomości przez ingerencję demonów. Nie wybrali tego, by się urodzić.

Nastała cisza, a po chwili płaszcz, który jak dotąd okrywał Obserwatora, upadł na biel. Podeszłam do niego niepewnie i go uniosłam. Nie znalazłam niczego w środku, w rękach miałam zwykłe ubranie.

Wtem nade mną dostrzegłam płomienie. Z białej mgły wynurzyło się kilka przeplatanych ze sobą pierścieni, pokrytych różnokolorowymi oczami. Całość emanowała ciepłym, hipnotycznym ogniem.

— Stwórca rozpatrzył twoją prośbę. — Z osobliwej formacji rozległ się potężny głos. Potężniejszy niż głos któregokolwiek z demonów. — Ma wam do zaoferowania nową ofertę.

Gdy tylko usłyszałam słowo „wam", rozpromieniłam się.

— Tak! — Niemal krzyknęłam. — Proszę.

Nagle obok mnie pojawił się Devlin. Przez pierwsze kilka sekund wyglądał na całkowicie zagubionego, a kiedy dostrzegł światło pierścieni, musiał zasłonić ręką oczy. Szybko jednak spojrzał w moim kierunku i podbiegł do mnie z niepokojem.

— Camille, co się stało? Wszystko w porządku? Przeszłaś próbę? Gdzie my jesteśmy?

Ciężko było mi nadążyć za potokiem pytań, więc jedynie uśmiechnęłam się i go objęłam.

— Wszystko będzie w porządku — stwierdziłam, z całego serca w to wierząc. Nie usłyszeliśmy jeszcze, co pierścienie miały do powiedzenia, lecz nic nie mogło być gorsze, niż to, co miało mnie spotkać z rąk Asmodeusa. A jeśli ta oferta miała również pomóc Devlinowi, nie mogliśmy odmówić.

Pomimo moich słów, Devlin z lekkim niepokojem spojrzał na żarzącą się formację.

— Kim jesteś? — zapytał.

— Zwą nas Ophanim. Jesteśmy częścią chórów Stwórcy — odpowiedziały pierścienie, a chłopak natychmiast odwrócił wzrok, jakby był zawstydzony.

Splotłam jego dłoń ze swoją, by dodać mu otuchy. Następnie zwróciłam się w stronę Ophanim.

— Opowiedzcie nam o tej ofercie — poprosiłam, a Devlin posłał mi zdziwione spojrzenie.

Narzeczona DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz