Powoli wyszłam zza szarej tkaniny, która miała zapewnić mi ukrycie. Najwyraźniej jednak nie wystarczyła, by umknąć ostrym zmysłom Lilith.
Miałam wrażenie, że cała moja twarz była pokryta czerwienią. Z tonu głosu kobiety nie wynikało, żebym wpadła w kłopoty, ale wciąż nie wiedziałam, jak się zachować w tej sytuacji. Mimo wszystko zostałam przyłapana na podsłuchiwaniu.
— Spokojnie, nic ci nie zrobimy — powiedziała Lilith, wiedząc moje zaniepokojenie. — To normalne, że próbujesz dowiedzieć się czegoś więcej.
— Nie mamy na to czasu — uznał Devlin i stanął naprzeciw mnie. — Musimy iść teraz. Spróbujemy zapisać cię jako uczestniczkę.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. Z jednej strony chciałam dopytać się o szczegóły, ale Devlin wydawał się zdeterminowany, by jak najszybciej załatwić sprawę. A z kontekstu wyglądało na to, że działał na moją korzyść.
— Okej. — Skinęłam głową, a on niespodziewanie złapał mnie za wolny nadgarstek i pociągnął pomiędzy zwisające tkaniny.
Posłusznie podążyłam za nim, przyciskając do swojej piersi znaleziony zwój, zastanawiając się, czy jakoś to skomentuje, czy pozwoli mi po prostu wynieść go z biblioteki. Nie powiedział ani słowa.
Drzwi zmaterializowały się przed nami w niecałą minutę, a gdy tylko wyszliśmy na korytarz, Devlin spojrzał na najbliższą potępioną duszę.
— Przynieś nam dwie peleryny — zażądał, a następnie pociągnął mnie w głąb jednego z korytarzy.
— Gdzie dokładnie idziemy? — zapytałam w końcu, nie potrafiąc powstrzymać ciekawości.
— Do centrum Pandemonium — poinformował mnie, nawet na mnie nie patrząc. Nie wyglądał, jakby miał ochotę na rozmowę.
Zastanawiało mnie, co nim kierowało. Dlaczego mi pomagał?
Przed kilkumetrowymi, dwuskrzydłowymi wrotami, czekała na nas dusza. Wystawiła rękę trzymającą dwa, podłużne czarne płaszcze z kapturami. Jej głowa była spuszczona, jakby nie była w stanie nawet na nas spojrzeć.
Devlin pośpiesznie je chwycił i rzucił mi jeden z nich.
— Lepiej, żeby nie zwracali na nas uwagi. I nie dowiedzieli się kim jesteś, bo mogliby chcieć cię skrzywdzić — stwierdził, narzucając na siebie pelerynę. Pośpiesznie zrobiłam to samo, upewniając się, że moje włosy były dobrze ukryte pod kapturem. Przy okazji dusza odebrała mi zwój.
Wrota otworzyły się same, a Devlin od razu pociągnął mnie na zewnątrz.
Wyszliśmy na ulicę wyłożoną gładkim obsydianem. Samo domostwo Asmodeusa robiło ogromne wrażenie z zewnątrz, a poza nim otaczały nas wysokie, ciemne budynki w klasycznym stylu, które wyglądały na starożytne i pełne tajemnic. Jakby każdy z osobna służył jako brama do innego świata.
Spojrzałam w górę. Niebo było bezgwiezdne i ciemne, ale przyozdobione pomarańczową poświatą, która emanowała delikatnym światłem niczym wspomnienie słońca.
Nie dostrzegłam żadnych dusz, ale w oddali zobaczyłam kilka postaci. Wszyscy byli bogato ubrani, w ekstrawaganckie i niepowtarzalne stroje zabarwione złotem i czerwienią, które sprawiały, że wyglądali jak postacie z jakiegoś baśniowego świata. Chociaż sama atmosfera tego miejsca nie zdawała się być baśniowa, a wręcz przeciwnie — jej ciężar niemalże mnie przygniatał.
— Nie rozglądaj się zbytnio. Lepiej, by żadne z nich nas nie zauważyło. — Devlin niespodziewanie szepnął mi do ucha, a następnie ponownie chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić wzdłuż ulicy.
CZYTASZ
Narzeczona Demona
RomanceCzy demon również może pragnąć duszy? Jako niewinna ofiara krwawego rytuału Camille zostaje nową wybranką jednego z Siedmiu Książąt Piekieł. I szybko przekonuje się, że rola ta ma sprowadzić na nią los gorszy niż wieczne potępienie. Kiedy traci już...