25. Celebracje Karnawału

676 50 61
                                    

Narcissa wybrała dla mnie niewygodną czarną sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki. Poczułam się, jakbym znowu wybierała się do domostwa Belzebuba. Ubrana w najbardziej niekomfortowe ubrania z mojej szafy i niepewna dalszego losu.

— Mogę przynajmniej powiedzieć Devlinowi? Nie chcę, żeby się martwił... — zaczęłam, a Narcissa przerwałam mi gestem ręki.

— Nie, nie obchodzi mnie, czy będzie się martwił, czy nie. Idziemy. Teraz — rozkazała, a ja niechętnie podążyłam, czując wewnętrzną potrzebę, by za nią iść. Chociaż moje myśli nie do końca się z tym zgadzały.

Gdy znalazłyśmy się przy drzwiach, czekała na nas potępiona dusza z maskami. Tym razem nie trzymała ciemnych szat, tak jak zawsze, gdy wychodziłam na ulice z Devlinem.

Gdy wzięłam od niej moją złotą maskę, spróbowałam poprosić ją, by przekazała chłopakowi, gdzie szłam i z kim byłam, lecz Narcissa od razu mnie odciągnęła.

— Mówiłam ci, nie obchodzi mnie, czy będzie się martwił — syknęła. — Idziemy. Trzymaj się blisko, jeśli nie chcesz się zgubić. A uwierz mi, nie chcesz.

Wyszłyśmy na ciemną ulicę i Narcissa od razu zaczęła iść przed siebie. Z trudem za nią nadążałam, niemalże biegnąć za nią w niewygodnych szpilkach. Już po kilku minutach poczułam ból w stopach, ale nie mogłam przestać podążać za Narcissą. Mimo to moje myśli wciąż krążyły wokół niepokojącego snu. Nie potrafiłam uwolnić się od strachu, który we mnie wywołał.

Zaprowadziła mnie na ogromny plac, wypełniony zamaskowanymi postaciami. Jedna z nich od razu spojrzała w naszą stronę. Ubrana była w wytworny strój harlequina o kolorach odzwierciedlających różnorodność tęczy z wyszywanymi złotymi wzorami oraz z sokolą maską, zasłaniającą oczy. Uśmiechnęła się do Narcissy i wyciągnęła do niej rękę. Dziewczyna jednak prychnęła i przeszła obok.

— Ciągle chcą cię wciągnąć do zabawy — mruknęła.

— Co w ogóle będziemy tu robić? — zapytałam, spoglądając na wielokolorowe zbiorowisko demonów.

— Jak to co? Celebrować! — Jej głos nie brzmiał zbyt radośnie, raczej wyrachowanie.

Zaczęłyśmy przepychać się przez tłum, a ja uważałam, by przez przypadek nie dotknąć żadnego z przebierańców. Nie chciałam zwracać na siebie zbyt dużej uwagi, więc jedynie przeciskałam się przez miejsce, które wywalczyła wcześniej Narcissa.

Zaprowadziła nas do centrum placu, gdzie znajdowała się ogromna fontanna. Na jej szczycie spoczywała rzeźba klasycznego diabła — humanoidalnej postaci ze spiczastym ogonem i poskręcanymi rogami.

Z fontanny lała się czerwona ciecz, a przy jej brzegach ustawiono kilkadziesiąt złotych kielichów. Narcissa wzięła jeden i nalała sobie napoju. Następnie wypełniła drugi i podała go mnie.

— Powinnyśmy się napić za twój sukces, nie sądzisz? — zaśmiała się gorzko. — Przeszłaś zadanie, uwiodłaś mojego zniewieściałego brata i jakoś przekabaciłaś Cassiana na swoją stronę. Nawet ten dziwak Jareb, syn samego Szatan, był pod wrażeniem, jak dobrze udało ci się ujarzmić swój gniew w porównaniu do ludzkiego życia. Okręciłaś sobie wszystkich wokół palca.

Wypiła ogromny łyk, a ja jedynie na nią patrzyłam. Podejrzewałam, że ciecz była winem, lecz nie mogłam mieć pewności. Nie chciałam sama jej próbować.

Jednakże, gdy tylko Narcissa zauważyła, że nie wzięłam nawet łyka, pokręciła głową.

— Masz uczestniczyć ze mną w celebracji, więc pij — rozkazała, a moja ręka mimowolnie uniosła maskę i przyłożyła kieliszek do ust.

Narzeczona DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz