~2.2~

49 2 13
                                    

Parę dni później

Obrażenia tamtego chłopczyka na całe szczęście nie były poważne ale z racji że wizyty u lekarza są płatne postanowiliśmy zasponsorować jakąś ich część w ramach rekompensaty i przeproszenia... Ferran miał na nas złe dni, w ogóle się nie odzywał nawet jak dawaliśmy mu obiad nie odpowiedział ze swoim uśmiechem dziękuję tylko jadł w milczeniu, nie będę kłamać zabolało mnie to bo podobne kłótnie -moze nie o pobicie- miałam sama z ojcem więc tu teraz jest mi on potrzebny, gdy byłam sama w pokoju zadzwoniłam do niego

- Hej córcia coś sie stało? - Spytał  bodajże z uśmiechem

- Hej tato, jak to było gdy ja się obrażałam o byle gówna? - Spytałam

Tato opowiedział mniej więcej gdyż nie które kłótnie już sama pamiętałam, fakt rzadko kiedy nam się zdarzały ale odkąd byłam z Jace'm zdarzały się jeszcze częściej i to tylko przez to że prawie ciągle byłam na haju i nie myślałam racjonalnie, chwilę jeszcze z nimi porozmawiałam o byle czym i się rozlaczylam, wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju naszego synka oczywiście zapukałam, odpowiedział ciche ale zrozumiałe proszę

- Synku, jak się czujesz? - Powiedziałam do niego

Ferran gdy weszłam leżał na swoim łóżku w stronę drzwi, gdy się odezwałam odwrócił się "dupą" do mnie a twarzą do ściany, podeszłam do niego kucnelam i dałam rękę na jego ramię

- Nie bądź zły na nas, ale niestety przemocą nic dobrze nie załatwisz - Powiedziałam - Nawet jak była to w obronie koleżanki

Nadal nic sie nie odzywał, dalej oglądał coś na tablecie, na tablecie gdyż na telefon jest zdecydowanie za mały i nie pozwalamy mu dotykać mojego czy Sebastiana

- Synku - Cmoknelam go w ramię

- Idź sobie - Powiedział oschle, był zdecydowanie zły i może smutny

- Ferr ja z tatą chcemy dla ciebie jak najlepiej uwierz w to - Powiedziałam

- Krzycząc na mnie?! - Tym razem to on podnosił lekko głos

- Rodzice już tacy są... - Skrzywilam sie - Skarbie ciesz się że bynajmniej masz szczęśliwie kochającą się rodzinę, że oboje rodziców są razem bo nie którzy takiego szczęścia jak ty nie mają, są ludzie dzieci którzy nie mają w ogóle rodziców.. nie mają gdzie mieszkać.. nie mają takich luksusów jak ty... Mają ojca bądź matkę która ciągle się na nich wyżywa bije i poniża, dalej będziesz obrażony na nas za to że Sebastian podniósł w słusznym celu głos?

W końcu ujrzałam jego twarz odwrócił się do mnie zostawiając tablet z tamtej strony łóżeczka

- Na serio? Istnieją tacy ludzie którzy biją swoje dzieci? - Spytał

Był zdecydowanie za mały abym mu mówiła lecz trzeba jeśli w obecnej sytuacji to ja i Sebastian jesteśmy ci źli, nic nie odpowiedziałam a kiwnełam głową

- Boże święty, toż to trzeba ratować te dzieci! - Krzyknął Ferran

Już chciał się zerwać lecz ja go powstrzymałam

- Skarbie.. takich dzieci jest setki jak nie tysięcy nie wiemy nawet kto dokładnie.. Ja chve cię tylko uświadomić że masz szczęśliwą rodzinę - Powiedziałam patrząc mu w oczy

- Dobrze.. przepraszam - Powiedział

- To nie mnie czy tatę powinieneś przepraszać - Uśmiechnęłam sie czule

- O nie! Wszystkich tylko nie jego! - Krzyknął i założył ręce na klatkę

- Dobrze, nie unoś się już słoneczko - Powiedziałam i go przytuliłam

Nie jestem i nie będę jak ty, ojcze || Robert Downey Jr.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz