Matteo
Chyba zaczynało mi porządnie odbijać, bo nie mogłem zapomnieć tych czekoladowych oczu. Serio było ze mną coraz gorzej. Musiałem zająć czym innym głowę i zabrałem się za projekty, które niestety same się nie zrobią. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, a po pozwoleniu się otworzyły i pojawił się jeden z moich ludzi. Wróciłem do projektu.
- Szefie. Mamy mały problem.
- Uwielbiam to. Co tym razem? – nawet nie uniosłem głowy.
- Kolejna dostawa przepadła. – podniosłem gwałtownie głowę, a on stał blady jak ściana.
- Jakim kurwa prawem? – warknąłem jak wściekłe zwierzę.
- Wszystko szło zgodnie z planem, aż nagle straciliśmy kontakt z kierowcą. Nie odzywa się nadal. – Dosłownie miałem ochotę coś rozpierdolić. Wyciągnąłem telefon i wybrałem po kolei trzy numery i do każdego powiedziałem to samo.
- Widzę Cię za dziesięć minut u mnie. – chłopak wiedział, że to jest odpowiedni moment na ucieczkę. Nic więcej nie powiedziałem, tylko się rozłączyłem i zająłem swoje miejsce uprzednio nalewając sobie alkoholu. Nie musiałem długo w sumie na nich czekać, bo byli nawet szybciej.
- Co było takiego pilnego? – nie odpowiedziałem, tylko nacisnąłem na telefonie drukuj i kiwnąłem na Fabia, żeby wziął papiery z drukarki. Przedstawiały szczegóły dostawy, a dokładnie jej brak. Ustali w kółku i zaczęli przeglądać. Powoli zaczęło do nich docierać o co chodzi. Pierwszy odezwał się mój niezawodny przyjaciel.
- To jest jakiś pierdolony, nieśmieszny żart? – wskazał na kartki.
- Chciałbym. – byłem strasznie spokojny, a to znaczyło jedno. Wojna. Nie odpuszczę tego, zresztą ja nigdy nie odpuszczam.
- Fabio sprawdź trasę z nawigacji, a później pojedźcie z Giuliem w to miejsce, gdzie urwał się sygnał. Mattia oszacuj wszystkie stracone dostawy, a ja jadę do ojca, muszę się dowiedzieć kto chce ze mną wojnę, może on mi jakoś pomoże.
Każdy pokiwał głową i zabrał się za swoje zadania, a ja musiałem się trochę przespać. Wybiorę się do ojca rano.
Isabella
Ogarnięte siedziałyśmy na śniadaniu i musze przyznać, że nie czułam się skrępowana przy jej rodzinie. Byli naprawdę cudownymi ludźmi.
- Powiedz kochanie co Cię sprowadza do Włoch. – usłyszałam głos jej mamy.
- Mamo. – jęknęła bezradnie Gabi.
- Nic nie szkodzi. Powinnam coś o sobie powiedzieć, szczególnie po tak miłym przyjęciu. – uśmiechnęłam się. – Przeprowadziłam się z Kalifornii razem z mamą, po śmierci mojego taty. Był żołnierzem. Zginął służąc kraju.
- Straszne. Musiało być wam ciężko.
- Dalej jest, ale moja mama to najsilniejsza osoba na świecie.
- Pięknie o niej mówisz. – usłyszałam szept pana domu.
- Zasługuje na mój szacunek. – uśmiechnęłam się.
- Mądra z Ciebie dziewczyna. – dodał w widocznym zamyśleniu.
- Dziękuje. – nie dano mi dokończyć, bo nagle drzwi się otworzyły, a w nich ustał Matteo.
- Tato. Mogę Cię prosić? – wyglądał na zmęczonego. Włosy które miał wczoraj idealnie ułożone dzisiaj były w totalnym nieładzie. Powaga i spokój, aż od niego biła. Koszula z dwoma odpiętymi guzikami była pognieciona, a marynarka przewieszona przez ramię. Wszyscy otworzyli szerzej oczy wpatrując się w niego, a Pan Giannelli wstał szybko z miejsca i udał się na górę śladem syna.
- Mamo on był spokojny. – usłyszałam szept Gabi, ale kobieta tylko pokiwała głową. Zainteresował mnie ich strach wymalowany na twarzach i oczywiście moja ciekawska strona wygrała z rozumem.
- No i co z tego, że był spokojny? – postanowiłam zapytać, zwracając na siebie uwagę.
- Nie wróży nic dobrego – spojrzałam na Fabia pytająco, bo to on mi odpowiedział. – Jedna prosta zasada, jeśli Matteo jest spokojny, to znaczy, że ktoś go nieziemsko wkurwił.
- Fabio. – skarciła go Pani Valentina.
- Taka prawda.
- Dobra czas jechać na uczelnie. Nie możemy się spóźnić. – spojrzałam na Gabi i pokiwałam głową.
Zajęcia mijały nam strasznie wolno, jak to w piątki. Mimo tego, że miałyśmy tylko dwa wykłady, to niestety nasza wykładowczyni była bardzo anemiczna i nigdzie jej się nie śpieszyło. Każdy dosłownie usypiał na jej lekcjach.
- Dziękuje moi drodzy, to wszystko na dzisiaj. – nareszcie. Ludzie dosłownie wybiegali z Sali, w końcu nadszedł weekend.
- Idziemy jutro na imprezę do klubu? – usłyszałam radosny głos Gabi.
- Nie, ja jutro pomagam mamie w kawiarni.
- Dzisiaj jej pomóż, a jutro pójdziemy na imprezę.
- Cały weekend jej pomagam zawsze. – uśmiechnęłam się przepraszająco.
- No jak uważasz. Jak zmienisz zdanie to możesz dołączyć.
- Okej.
- Wsiadaj do samochodu, podwiozę Cię.
- Wiesz nie będę protestowała. – zaśmiałyśmy się.
Podwiozła mnie pod samą kawiarnię i się pożegnałyśmy.
- Hej kochanie. Jak było na uczelni?
- Dobrze mamuś. Zjem tylko i Ci pomogę.
- Spokojnie kochanie. Dam sobie radę.
Weszłam do kuchni i odgrzałam sobie szybko makaron z serem. Cały czas miałam przed oczyma te cudowne czarne tęczówki. Wiedziałam, że to nie jest partner dla mnie, ale i tak coś mnie do niego ciągnęło. Boże co ja mówię. Widziałam go ledwo dwa razy, a zachowywałam się co najmniej jakbym miała za niego właśnie wyjść. Skończyłam obiad i zeszłam na dół. Założyłam fartuch, wzięłam notatnik z długopisem, po czym zabrałam się za pracę.
Musiałam się wyłączyć i wszystko robić z automatu, bo gdy spojrzałam na zegarek to się przeraziłam. Właśnie wybiła szesnasta.
- Isa! – Odwróciłam się na dźwięk swojego głosu.
- Gabi? Pani Valentina?
- No w końcu. Ile można Cię wołać.
- Przepraszam, trochę się wyłączyłam. Podać wam coś?
- Dwie kawy latte i do tego po ciastku czekoladowym.
- Pewnie już podaje. – poszłam po zamówienie. – Proszę i smacznego.
- Dziękujemy.
- Jak już jesteście to może chciałybyście poznać moją mamę?
- Pewnie.
- Mamo. Chodź na chwilę.
- Co się stało?
- Chciałabym Ci przedstawić Gabi, to jest ta dziewczyna z uczelni, a to jej mama
- Valentina. Miło mi. – wystawiła do niej dłoń, którą przyjęła.
- Carmen. Mi również. Dużo o Tobie słyszałam Gabi.
- My o Pani również. Cudownie, że możemy się w końcu poznać.
- Ja wracam do pracy, bo kolejni klienci przyszli.
Gdy już mogliśmy zamknąć, byłam w siódmym niebie, że mogłam iść pod prysznic. Następnie założyłam piżamę i nawet nie wiem, kiedy usnęłam.
Obudziłam się o ósmej i ubrana w dresy, zeszłam na dół.
- Wstał mój śpioch. – mama wręczyła mi kawę, uśmiechając się szeroko. – Jakie plany na dzisiaj?
- Pomagam Ci.
- Skarbie pamiętasz, że kawiarnia jest otwarta tylko do piętnastej, bo potem jadę z dziewczynami do hurtowni?
- Zapomniałam. No to może pójdę z Gabi na imprezę.
- Super pomysł, idź i się zabaw. Tylko bądź ostrożna.
- Jak zawsze mamo.
- Wiem.
Zjadłam śniadanie i zabrałam się za obsługiwanie. Przypomniałam sobie jeszcze w międzyczasie, żeby napisać do Gabi.
Ja: Na którą mam być gotowa?
Gabi: Nie no nie wierzę. Idziesz z nami?
Ja: Tak. Zapomniałam, że dzisiaj jest krócej otwarte.
Gabi: Super. Bądź gotowa na dziewiętnastą, przyjadę z Fabiem po Ciebie.
Ja: Gdzie idziemy?
Gabi: Do najlepszego klubu w mieście. Nie wpuszczają tam byle kogo.
Ja: Okej. Jak się ubrać
Gabi: Wystrzałowo.
Ja: Może być problem
Gabi: Jaki?
Ja: Nie potrafię tak.
Gabi: Wierzę w Ciebie.
Zaśmiałam się na jej odpowiedź. Była niemożliwa, ale za to przede wszystkim ją polubiłam. Wróciłam do pracy, bo przede mną jeszcze jakieś cztery godziny do końca.
CZYTASZ
All I Wanted Was You.
RomanceStudenckie życie Isabelli nabiera tempa, gdy na horyzoncie pojawia się przystojny architekt i Boss włoskiej mafii. Matteo będzie próbował odkryć największą tajemnicę dziewczyny, ale czy pomoże jej się z nią zmierzyć? Demony z którymi boryka się Isa...