Rozdział 4

15.4K 374 22
                                    

Mogłam w końcu wejść do wanny. Nalałam sobie pięknie pachnącego płynu i zanurzyłam w pianie. Tylko wiedziałam, że nie mogę tutaj spędzić za wiele czasu. Godzinę później siedziałam już w szlafroku i zabrałam się za makijaż. Tradycyjnie poszłam w brązy, troszkę złota i kreski. Usta pomalowałam czerwoną pomadką. Mogłam zaszaleć, bo miałam skromniejszą sukienkę. Wybrałam na dzisiaj z długim rękawem, zabudowanym dekoltem, kończąca się w połowie ud z pięknego czarnego materiału z domieszką błysku. Pomyśleć, że to zwykła kiecka, bez wyrazu, ale w niej całą robotę robiły plecy, odkryte. Dobrałam zwykłe czarne szpilki i torebkę na złotym łańcuszku. Włosy rozpuściłam i pofalowałam, po czym spryskałam się ulubionymi perfumami i spojrzałam na siebie w lustrze. Podobało mi się to co widzę, co prawda niecodziennie się tak maluje i ubieram, ale czułam się dobrze. Nagle usłyszałam dźwięk smsa.

Gabi: Czekamy na dole.

Schowałam telefon z powrotem do torebki i zeszłam na dół zamykając uprzednio mieszkanie. Faktycznie przed drzwiami czekał wielkie czarne audi. Przyjaciółka wyskoczyła z niego i otworzyła szeroko oczy i usta.

- O ja pierdole – spojrzałam na nią i ze śmiechem zapytałam.

- Aż tak źle?

- Żartujesz sobie? Wyglądasz jak milion dolarów. – zaśmiałam się na jej słowa.

- Ty też wyglądasz olśniewająco. – faktycznie tak było. Miała na sobie srebrną sukienkę na ramiączkach, podobnej długości do mojej i białe szpilki, a na to płaszcz. Właśnie w tym momencie pożałowałam, że też niczego nie założyłam. Trudno jakoś dam radę.

- Dziękuje. Chodźmy.

Wsiadłam do środka i za kierownicą siedział Fabio, a obok niego jako pasażer profesor Lavia. Co on tutaj robił? Chyba zauważył moje zakłopotanie, więc się uśmiechnął.

- Profesor?

- Jak jesteśmy poza uczelnią mów mi proszę po imieniu. – uśmiechnął się ciepło, a ja spojrzałam jeszcze na Gabi.

- Mattia jest najlepszym przyjacielem Matteo. – wszystko zrozumiałam. Pokiwałam tylko głową i usiadłam na miejscu, a kierowca ruszył.
Podjechaliśmy pod klub, a tam była ogromna kolejka przed.

- Przecież my tam do jutra nie wejdziemy. – mruknęłam, na co wszyscy się zaśmiali.

- Serio myślałaś, że będziemy czekać? – spojrzałam na Fabia.

- No a czemu nie? – zmarszczyłam brwi.

- Znam właściciela od dwudziestu pięciu lat.

- Przecież ty masz tyle.

- No właśnie, a Matta znam w sumie od urodzenia. – otworzyłam na dźwięk tego imienia szeroko oczy.

- To jest jego klub?

- Dokładnie. Będziemy się zajebiście bawić. – objął mnie ramieniem i weszliśmy do środka. Już mi się nie chciało tutaj być. Nie wiem w sumie, dlaczego, ale on mi strasznie nie pasował. Coś było z nim nie tak. Może to ja przesadzałam, ale wiedziałam na pewno, że jest chamski.

Głośna muzyka uderzyła we mnie z ogromną siłą, nienawidziłam chodzić na imprezy. Pełno ludzi i gwar był wykańczający. Podeszliśmy do baru i Gabi przedstawiła mi przystojnego chłopaka o blond włosach i zielonych oczach. Mógł mieć jakieś dwadzieścia pięć lat.

- To jest Luke, jest barmanem i tylko od niego bierz drinki.

- Dlaczego? Powiedziałeś, że tutaj nie ma byle kogo.

- Owszem, ale różnie to bywa. Dla pewności.

- No spoko. – zgodziłam się i zabrałyśmy pierwszą porcję od Luka.

- Idę na górę. Zaraz wracam. – mruknął do nas na odchodne Mattia. Pokiwaliśmy głowami.

- Chodźmy tańczyć.

- Muszę wypić. Nie chce mi się z nim tańczyć.

- Chodź ochrona przypilnuje, spokojnie. – zmarszczyłam brwi, a ona uśmiechnęła się szeroko. Postanowiłam, że nie będę z nią dyskutować i ruszyłam jej śladem.

Matteo

Cały czas nie miałem pojęcia kto ma zamiar mi zaszkodzić i przede wszystkim kto śmiał przywłaszczyć sobie moją własność. Wiedziałam jedno, że dowiem się. Prędzej czy później. Właśnie zamykałem dokumenty, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w progu przyjaciel.

- Cześć. – mruknął i usiadł na kanapie.

- Co ty taki jakiś dziwny?

- Ciężki dzień na uczelni. – machnął ręką, a ja nie miałem zamiaru drążyć. Będzie chciał sam powie prawdę.

- Co Cię sprowadza?

- Przywiozłem Ci wszystko podliczone, tak jak kazałeś i przywiozłem Gabi z Isą.

- Są tutaj?

- Dlaczego wyczułem w Twoim głosie ekscytacje?

- Nie wiem o czym mówisz. – Próbowałem go zbawić, ale jak zawsze się nie da, za dobrze mnie zna.

- Jasne, jak zawsze. Ona jest za młoda, żebyś się nią zabawił.

- Ma dwadzieścia lat, więc nie przesadzaj, poza tym nic nie robię.

- Jeszcze. Sprawdzałeś ją? – zainteresowały mnie jego słowa.

- Nie, a czemu?

- Nie wiem. Według mnie coś ukrywa, a wiesz, że raczej nigdy się nie mylę.

- Co masz na myśli?

- Wiem, że przeprowadziły się z mamą z Kalifornii po śmierci ojca. Tylko zauważyłem, że jest strasznie wycofana.

- Wiesz, jak zmarł.

- Był żołnierzem i zginął w Afganistanie.

- Masz rację, zlecę Fabiemu, żeby ją sprawdził.

Wyszliśmy z biura i zeszliśmy na dół. Próbowałem zlokalizować czekoladowe oczy, ale nigdzie ich nie widziałem. Nagle zauważyłem jakieś zamieszanie, na samym środku. Bingo jest i moja zguba, ale gorsze było to, że jakiś cwaniak się do niej dostawiał. Tylko jej ewidentnie się to nie podobało. Moja siostra próbowała ich rozdzielić, ale jego kolega ją odepchnął. Zauważyłem kątem oka ochronę i Mattie, a ja podszedłem do tej dwójki, która mnie interesuje.

- Zostaw mnie. – głos zaczął jej drżeć, jakby miała się zaraz rozpłakać. Podszedłem szybkim krokiem i jednym zwinnym ruchem odciągnąłem go od niej.

- Zostaw, ona jest moja. – Nie zaszczyciłem go odpowiedzią i od razu skupiłem się na niej. Podniosłem dwoma palcami jej brodę i zobaczyłem łzy.

- Zrobił Ci coś?

- Nie, ale prosiłam, żeby mnie zostawił. – uśmiechnąłem się do niej delikatnie.

- Zajmę się nim.

Wtedy się odwróciłem i wymierzyłem cwaniakowi potężny prawy sierpowy. Zatoczył się, po czym wpadł na stolik.

- Pojebało Cię idioto? – warknął w moją stronę, a ja miałem ochotę dosłownie go roztrzaskać.

- Ile razy prosiła Cię, żebyś ją zostawił? – nie odpowiedział. – Pytam się kurwa?!

- Parę. – wyszeptał.

- No właśnie. Jeśli kobieta mówi nie to tak ma być. – przywołałem ochronę. – Zabierzcie ich.

- Kim Ty kurwa jesteś, żeby mi rozkazywać. – Odezwał się ten drugi idiota.

- Za to, że dotknąłeś mojej siostry, a co dopiero popchnąłeś mam ochotę Cię zabić. Pozwólcie, że wam się przedstawię. Matteo Giannelli. Właściciel. – widziałam wachlarz emocji na twarzach tych kretynów. Właśnie do nich dotarło, w jakich są kłopotach. – Zabierzcie mi ich stąd.

Odwróciłem się do dziewczyny, która stała dosłownie blada jak ściana. Podszedłem do niej i złapałem za twarz. Chciałem spojrzeć czy nic jej nie jest. Zaczęła się wtedy wierzgać. Chwilę później miałem już ją w ramionach, bo zemdlała. Zaniosłem ją do góry i położyłem na kanapie, przykrywając kocem. Budziła się co jakiś czas i zasypiała ponownie. Nie miało to sensu, żebym tutaj czekał, więc wziąłem ją znowu na ręce i zaniosłem do samochodu i zawiozłem do siebie. Położyłem w łóżku przykrywając kołdrą, a sam poszedłem się wykąpać. Jak już wróciłem, dziewczyna dalej spała, więc położyłem się obok niej.

All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz