Rozdział 20

13.5K 319 7
                                    

Wstałam rano i sama nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Mama nie potrzebowała mojej pomocy, bo nie było dzisiaj za wiele ludzi. Niestety to jest normalne w czwartki. Dalej nie dostałam, żadnej wiadomości od Matta, a przecież miał mi napisać. Może coś się stało? Przecież dzisiaj to on powinien wracać. 

Wyciągnęłam telefon i napisałam do przyjaciółki.

Ja: Co robisz?

Gabi: Siedzę przy basenie, a ty?

Ja: Nudzę się. Nie wiem czym mam zająć sobie czas.

Gabi: To zabieraj strój i wbijaj do mnie.

Ja: Dobra zaraz będę.

Nie mam zamiaru sama siedzieć kolejnego dnia. Wczoraj trochę się pouczyła i poszkicowałam, ale dzisiaj muszę wyjść, bo zwariuje. Wstałam szybko i do czarnej dużej torebki spakowałam ulubiony strój, ręcznik i podeszłam do szafy, żeby wybrać coś do ubrania.

Wybrałam siwe dresy, biały krótki top i adidasy. Zarzuciłam jeszcze bluzę przez głowę, a włosy związałam w koka. Gotowa zeszłam na dół.

- Jakie plany? – mama stała za barem.

- Jadę do Gabi, bo też siedzi i się nudzi, a jak mnie nie potrzebujesz to uciekam.

- Idź, idź i pozdrów ją ode mnie.

Pożegnałam się z mamą i ruszyłam w stronę rezydencji. Dzisiaj, na szczęście nikt mnie nie śledził, no tak oprócz mojej ochrony. Jezu, Matteo przesadzał i to poważnie. Wjechałam na ich ulicę i chwilę później byłam już przed posesją. Wjechałam, bez problemu i zaparkowałam na wolnym miejscu. Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi przyjaciółka. Odwróciłam się do moich nowych pleców.

- Będziesz tak chodził krok w krok za mną?

- Takie mam polecenie. – Jego głos rozniósł się po przedpokoju.

- Super. – mruknęłam, chociaż wiedziałam, że wykonuje swoją pracę, to strasznie mi się nie podobało.

- Witam złośnice. – ona cudownie bawiła się tą sytuacją.

- Cześć. – mruknęłam.

- Wyglądałam na początku tak samo. – zaśmiała się, a ja miałam ochotę ją udusić. – Dobra chodźmy popływać. – zabrała mnie do piwnicy, a wtedy moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie z basenem.

- Jak tutaj pięknie. – okręciłam się wokół. Wybuchła śmiechem i ściągnęła sukienkę, którą miała. – Gdzie mogę się przebrać? – wskazała palcem na pomieszczenie koło drzwi, więc tam poszłam.

Założyłam swoje ulubione czarne bikini i wróciłam do przyjaciółki.

- No muszę przyznać, że niczego sobie. – poruszała brwiami.

- Dzięki.

Wskoczyłam do wody i wtedy poczułam się o wiele lepiej.

- Jak tam z moim bratem? – nagle usłyszałam Gab, gdy się wyłoniłam na powierzchnię.

- Nic. Co ma być?

- Pytam się właśnie.

- Nic nie ma. Jesteśmy znajomymi, zresztą jestem jego praktykantką i przyjaciółką jego siostry. – zaśmiała się głośno na moje słowa.

- Kochanie, nikomu nigdy nie oddał chociażby na chwile, swojego najlepszego ochroniarza. Pracuje z nim od początku, swoich rządów. Dla zwykłej praktykantki nie stawia na nogi wszystkich swoich ludzi. Dla żadnej mojej dotychczasowej przyjaciółki nie był miły. Nigdy nie widziałam też, żeby tak patrzył na jakąkolwiek dziewczynę. Może i mój braciszek jest kawałem skurwysyna, ale jak już się na coś uprze, to to dostanie. Mogę się założyć, że chce Ciebie. Możesz zaprzeczać, ale jestem pewna, że dla Ciebie zrobi bardzo wiele, jak nie wszystko. Jest do tego zdolny i zasługuje na miłość. Miał wiele suk na swojej drodze, które go nie szanowały. Chciałabym, żeby w końcu był szczęśliwy. – puściła mi oczko i zostawiła mnie oniemiałą w basenie. Nie wiedziałam co mam myśleć. Nie mogła być to prawda.

Matteo

Dobrze było w końcu poczuć włoskie powietrze. Nie lubiłem wyjeżdżać, ale czasem trzeba, szczególnie w takiej sytuacji jak ta. Musiałem pogadać z tatą, więc od razu podjechałem pod dom. Moja mina musiała być bezcenna, bo widziałem, jak ochrona spuszcza głowę. Ktoś raczył zająć moje miejsce, a doskonale wiedziałem kto. Mała, wredota. Wszedłem do domu i nigdzie jej nie widziałem.

- Gdzie ona jest? – Yuri wskazał głową na piwnicę. Basen. O nie.

Zszedłem tam, oczywiście nie byłbym sobą, gdybym to ominął. Chociaż wiedziałem jaki popełniłem błąd spoglądając w stronę wody. Właśnie Isa wyłoniła się spod niej i odrzuciła głowę do tyłu. Boże. Wyszła po drabince i wzięła ręcznik z leżaka, po czym zaczęła wycierać włosy. Jezu jej ciało, była tak cholernie idealne, że trudno było się opanować. Dopiero moja siostra, która właśnie minęła mnie w przejściu, wyrwała mnie z transu.

- Ślina Ci kapie. Wytrzyj, o tutaj. – wskazała na swój prawy kącik ust. – Jak dzieci. – mruknęła i wyszła z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.

Nie zwracałem na nią za dużej uwagi i wszedłem do środka.

- Nie możesz tak chodzić publicznie. – Podskoczyła na dźwięk mojego głosu, automatycznie się zakrywając.

- To tylko ty.

- Kogoś innego chciałaś?

- Nie wiem, nie odzywałeś się to skąd miałam wiedzieć, że wracasz.

- Wiedziałaś, że dzisiaj będę, więc nie gadaj głupot.

- Poza tym nie jesteśmy w miejscu publicznym. Nie chodzę nago, po ulicy.

- Owszem, bo tak możesz chodzić tylko przy mnie, ale tutaj jest pełno ochrony.

- Zazdrosny jesteś? – uniosła wyżej głowę, mała cwaniara.

- Jak cholera, a teraz się zakryj i do domu się pakować. Będę po Ciebie o trzeciej w nocy.

- Zwariowałeś?

- Owszem.

- Gdzie jedziemy?

- Francja, ale w góry.

- Może powiedz jeszcze na ile?

- Trzy dni, żeby w poniedziałek być w pracy.

Odwróciłem się i musiałem dosłownie uciec, ale postanowiłem jeszcze rzucić na odchodne.

- Nie parkuj więcej na moim miejscu.
Po tych słowach spokojnie mogłem wyjść. Nie mogłem stać z nią w jednym pomieszczeniu, szczególnie, że nie miała na sobie praktycznie nic. Szybko załatwiłem co miałem u ojca i właśnie miałem wychodzić, ale zauważyłem siedzącą w kuchni siostrę z mamą.

- Co miałaś na myśli mówiąc jak dzieci? – podniosły na mnie wzrok, przerywając rozmowę.

- Serio? Naprawdę mi się pytasz? Ty?

- O co Ci chodzi? – zmarszczyłem brwi.

- Nie chcę się między was wciskać, dlatego siedzę cicho, ale jeśli ją zranisz to Cię poćwiartuje. – uderzyła mnie z tzw. bara i wyszła. 

- Wariatka. – warknąłem.

- Synku, ale ona ma rację. Isa to cudowna dziewczyna i nie zrań jej.

- Przecież nie jestem z nią, ani nic z tych rzeczy.

- Widzę jak na nią patrzysz i jak się o nią martwisz. Dokładnie jak tata na mnie. Wspaniale by było jakbyś w końcu ułożył sobie życie.

- Mamo, proszę Cię. Nie żenię się i doskonale o tym wiesz jakie mam do zdanie.

- Chciałabym doczekać momentu jak stoisz przed ołtarzem i wnuków.

- Mamo. Proszę.

- Ma rację. Czas się ustatkować. – Usłyszałem potężny głos ojca.

- Uwzięliście się dzisiaj na mnie wszyscy?! – warknąłem, bo czułem się atakowany. Oszaleli dzisiaj.

- Nikt się na Ciebie nie uwziął. Martwimy się Synu. – łagodny głos matki zawsze potrafił wszystko załatwić.

- Wiem, ale na mnie też przyjdzie czas. Wszystko nie jest takie proste jak wam się wszystkim wydaje. Właśnie zranię ją najbardziej jak pozwolę wejść do swojego życia.

- Trochę za późno na takie wnioski. Dawno pozwoliłeś jej w nie wejść. – zaśmiał się ojciec i wyszedł. Zastanawiałem się co go tak rozbawiło. Wkurwiony wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Musiałem trochę ochłonąć, więc gdy przyjechałem do domu, przebrałem się w dres i zszedłem do siłowni. Musiałem wypocić stres, bo serio zaczynałem wariować.
Czułem się o wiele lepiej, więc wziąłem prysznic i usiadłem w salonie z szklaneczką alkoholu.

Ja: Dobranoc.

Isa: Dobranoc

Tyle pamiętam i musiałem usnąć.

All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz