Rozdział 13

14.5K 340 4
                                    

Dni mijały i nawet nie wiem, kiedy przyszedł czas na pierwszy dzień praktyk. Jejku tak bardzo nie mogłam się doczekać. Musiałam ubrać się elegancko, ale wygodnie, tego oczekiwał Matteo. Założyłam granatowe jeansowe spodnie, czarną satynową bluzkę na ramiączkach, na to karmelową marynarkę ze złotymi guzikami i pasujące kolorem szpilki. Zrobiłam pełny makijaż, a na usta nałożyłam nudziakową pomadkę. Wszystko dopełniłam złoty zegarkiem i polokowanymi włosami. Wrzuciłam jeszcze potrzebne rzeczy i dokumenty do torebki zbliżonej kolorem do butów. Spryskana morzem perfum zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie mama.

- Hej.

- Cześć skarbie. Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję.

- Masz tutaj kawę. – podała mi kubek na wynos i pocałowała w głowę. – Powodzenia kochanie, spełniaj swoje marzenia.

- Dziękuję Mamuś.

Pożegnałam się z nią i popędziłam na autobus. Muszę w końcu jakiś samochód kupić, bo słabo to widzę. Usłyszałam dźwięk telefonu. Odebrałam.

- Halo.

- Gotowa na wielki świat? – tak dobrze było usłyszeć tą dziewczynę.

- Cholernie się boję.

- Mój braciszek się Tobą na pewno zajmie. – miała czelność się zaśmiać

- Gabi błagam Cię.

- Wiem, wiem. Nie jesteś zainteresowana, a ostatnio się śliniłaś.

- Ty nie masz jakiegoś zajęcia?

- Właśnie weszłam do firmy.

- To zajmij się pracą.

- Jasne, jasne. Powodzenia Isa.

- Dziękuje Gabi, Tobie też. Zadzwonię jak skończę.

- Będę czekać.

Rozłączyłam się i wsiadłam do autobusu. Przejrzałam wszystkie dokumenty, czy na pewno się zgadza. Bolał mnie żołądek, zawsze tak miałam jak się mocno denerwowałam. Wiedziałam, że to jest ogromna szansa dla mnie i nie chciałam zawieźć Matteo. Dał mi możliwość rozwoju, więc postaram się jak tylko będę mogła. Wysiadłam na odpowiednim przystanku i zauważyłam, jak Matt wchodzi do firmy w towarzystwie dwóch mężczyzn.

Poczekałam, aż znikną za drzwiami i ruszyłam w ich ślady. Weszłam do ogromnego biurowca i oniemiałam jak tutaj było pięknie. Przeważał tutaj czerń, biel, złoto i srebro. Elegancko i przestronnie.

- Panienka do kogo? – odwróciłam się do starszego, siwego mężczyzny. Ochroniarz.

- Do szefa. Dzisiaj zaczynam pierwszy dzień praktyk.

- Isabella? Mogę jakiś dokument?

- Tak, oczywiście. – Pokazałam mu dowód, a on po chwili podał mi identyfikator.

- Powodzenia.

- Przyda się. Dziękuję. – wzięłam plakietkę.

Weszłam do windy i wjechałam na odpowiednie piętro. Wczoraj dostałam wszystkie potrzebne informacje. Gdy winda się otworzyła, serce zaczęło bić mi niebezpiecznie szybko, ale jak usłyszałam śmiech Matta było jeszcze gorzej. Stał przy recepcji z tymi samymi mężczyznami. Dźwięk moich szpilek spowodował, że się odwrócili w moją stronę. Widziałam jak kącik ust Matteo podnosi się do góry.

Matteo

Właśnie przyjechaliśmy do biura. Nie mówiłem chłopakom, że praktykantem, którego przyjąłem jest kobieta. Potrzebowaliśmy zmiany, a myślę, że Isa będzie idealnym rozwiązaniem. O wilku mowa. Odwróciliśmy się wszyscy i gdy na nią spojrzałem, spodobało mi się co zobaczyłem. Wzięła sobie do serca moją prośbę. Jezu ta jej figura. Wiedziałem, że się skazałem na męczarnie tymi praktykami. Nie mogłem sobie poradzić jak widziałem ją raz na jakiś czas, a ciekawe jak mi wyjdzie codziennie przez dwa miesiące. Super, dosłownie. Teraz była moją podwładną, a to znaczyło jedno, zero spoufalania się z nią. Miałem się właśnie odezwać, ale Lorenzo mnie ubiegł.

- Dzień Dobry. Pani w jakiej sprawie? Biuro otwieramy dopiero za godzinę. – spojrzała na mnie, ale założyłem ręce na klatkę piersiową. No dalej. Walcz o swoje.

- Dzień Dobry. Jestem Isabella Moretti. Przyszłam na pierwszy dzień praktyk. – uniosła wysoko głowę. Chłopaki spojrzeli na mnie.

- Dziewczyna? – tym razem odezwał się Ethan.

- Tak. – mruknąłem tylko. Podszedłem do dziewczyny i wyciągnąłem do niej dłoń, którą ujęła. – Witamy w firmie i mam nadzieję, że dużo się przy nas nauczysz.

- Jestem pewna. – uśmiechnęła się do mnie promiennie, patrząc prosto w oczy. Chłopaki wiedzieli jak bardzo nienawidzę umniejszania komuś, dlatego od razu przywitali się.

- Ethan Taliaferro. – podał dziewczynie dłoń, którą ujęła i się uśmiechnęła.

- Lorenzo Romano – zrobił to samo.

- Ethan to moja prawa ręka tutaj i zastępca, a Lorenzo jest odpowiedzialny za klientów. Resztę poznasz w swoim czasie. – zwróciłem się do niej, szczęście w jej oczach było dosłownie rozwalające. – Wejdź do mojego gabinetu, podpiszemy potrzebne dokumenty. Zaraz przyjdę. – pokiwała głową i weszła do pomieszczenia.

- Naprawdę wybrałeś dziewczynę? Poza tym co to za pomysł z praktykami? – tak jak myślałem Ethan będzie miał z tym problem. Spojrzałem się na niego.

- Posłuchaj mnie uważnie. To jest moja firma i ja decyduję kogo tutaj zatrudniam. Chyba lekko się zapomniałeś. – widziałem, że ma ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymał. Mądre posunięcie.

- Ja tam się cieszę, jakby kogoś interesowało moje zdanie. – Usłyszałem jeszcze Lorenzo, jak już wchodziłem do gabinetu.

Isabella.

Jego biuro było zupełnie odmienne niż cała reszta. Tutaj górowała czerń i biel. Ten mrok pasował do niego idealnie. Ustałam przy komodzie ze zdjęciami, nad którą wisiały dyplomy. Zobaczyłam go z Gabi, z braćmi i nawet z rodzicami. Uśmiech zdecydowanie mu pasował. Spojrzałam na ostatnie i był tam z chłopakami, których przed chwilą poznałam. Po prawej stronie stał Ethan, miał brązowe włosy, brodę wokół ust i niebieskie oczy. Po lewej stronie stał Lorenzo, czarnoskóry, brązowe oczy i był łysy, a w środku był Matteo. Następne zdjęcie było podobne, wzięłam je do ręki. Obok mężczyzn stały kobiety.

- Zostawiłem Cię tylko na chwilę. – usłyszałam jego głos i prawie upuściłam ramkę z rąk. Odwróciłam się do niego. Stał już parę kroków ode mnie i jego wzrok właśnie padł na moje dłonie.

- Przepraszam. – wziął ją ode mnie.

- Obok Ethana stoi jego żona Aria. – wskazał na blondynkę o brązowych oczach. Piękna. Po czym pokazał na drugą brunetkę z zielonymi oczami. – Chiara. Narzeczona Lorenzo. Niedługo biorą ślub.

- Chyba nie są zadowoleni z mojej obecności.

- Nie mają nic do gadania. – spojrzał mi prosto w oczy. – Poza tym Ethan taki jest, boi się żony.

- Dlaczego? – zmarszczyłam brwi.

- Jest bardzo zazdrosna. – pokiwałam tylko głową. – Usiądź sobie.
Podszedł do szafki i wyciągnął papiery, po czym podszedł do mnie. Ustał za mną i nachylił się kładąc papiery przede mną. Wtedy dotarł do mnie jego zapach. Jezu on tak pięknie pachniał. Chyba przestalam w tym momencie myśleć, coraz częściej przy nim traciłam zmysły. Powoli moje lęki odpuszczały.

- Zapoznaj się z tym w domu i przynieś mi to jutro. Podpisane. – wyszeptał mi prosto do ucha, a po całym moim ciele przeszły dreszcze. Przełknęłam ślinę.

- Oczywiście. – zdołałam tylko tyle wydusić z siebie. Zdołałam skleić myśli dopiero jak już odszedł ode mnie i usiadł w fotelu, po drugiej stronie biurka.

- Będziesz pracowała trochę ze mną, trochę z Ethanem i Lorenzo. Teraz chodźmy pokaże Ci wszystko.
Przeszliśmy do gabinetu Lorenzo, zapukaliśmy i po chwili nam otworzył. Rozmawiał akurat przez telefon. Matt wskazał mi krzesło, więc usiadłam. Gdy w końcu skończył rozmowę odwrócił się do nas.

- Co mogę dla was zrobić? – uśmiechnął się uprzejmie i wydawało mi się, że jest kompletnym przeciwieństwem Ethana.

- Zostawię u Ciebie Ise. Pokaż jej swoją pracę, jak to wszystko tutaj wygląda, bo ja mam video konferencję za chwilę, a z Tobą będzie bezpieczna. – mrugnął do niego po czym zwrócił się do mnie. – Jak już skończycie, przyjdź do mnie.
Dzień mijał mi produktywnie, bardzo fajnie pracowało mi się z Enzo, bo tak kazał mi do siebie mówić. Opowiedział mi całą drogę przez jaką musiał przejść, żeby tutaj być. Zeszliśmy też na prywatną ścieżkę. Powiedział, że się żeni za osiem miesięcy.

- Powiedz chociaż skąd się znacie? – Bałam się tego pytania. Próbowałam, jak mogę omijać moje prywatne życie.

- Przyjaźnie się z jego siostrą. – powiedziałam tylko, bo wiedziałam, że i tak się o tym dowie. Czekałam na jakiś zgryźliwy komentarz, ale tylko się uśmiechnął. Dźwięk mojego smsa rozbrzmiał w pomieszczeniu. Postanowiłam go zignorować.

- Zobacz, może to coś ważnego.
Tak też zrobiłam. Odczytałam wiadomość i z jednej strony się ucieszyłam, ale gdzieś tam w środku zrobiło mi się smutno.

Matteo: Dzisiaj niestety, nie będę w stanie pojechać z Tobą po samochód. Obowiązki wzywają. Powiedz Lorenzo, żeby odwiózł Cię do domu. Jeśli już skończyliście, to się zbierajcie.

- To tylko Matteo, żebym już do niego nie przychodziła, bo musiał wyjść. Jeśli skończyliśmy to możemy uciekać. - Nie miałam zamiaru fatygować chłopaka.

- Super. Chce już do domu. – zaśmiał się. – Poczekaj za mną chwilę to Cię odwiozę.

- Nie dziękuję. Przejdę się. Spacer dobrze mi zrobi. – uśmiechnęłam się tylko i wyszłam z gabinetu, po czym zabrałam swoje rzeczy.

- Jak tam chcesz. Do jutra.

- Do jutra. – uśmiechnęłam się jeszcze i zjechałam windą na dół.
Napisałam mamie smsa, że już wracam i wybrałam numer Gabi.

- No cześć. Jak tam?

- Hej. Właśnie wracam.

- Serio ten pracoholik trzymał Cię do siedemnastej?

- W sumie to większość czasu spędziłam z Lorenzo. Pokazywał mi wszystko.

- Ethana też poznałaś?

- Tak.

- I jak wrażenia?

- Miałam odczucie, że mu tam przeszkadzam. Może to za dużo powiedziane, ale tak czułam.

- Taki już jest. Co robisz ciekawego w weekend?

- Raczej nic, ale pewnie już masz dla nas plany? – zaśmiała się.

- Oczywiście.

- Pogadamy o tym jutro. Właśnie wchodzę do domu. Wykąpie się i idę spać, bo padam.

- Pa.

- Pa

Rozłączyłam się i weszłam do góry. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nic nie jadłam, jak poczułam zapachy z kawiarni.

Weszłam od razu do wanny. Musiałam trochę poleżeć w ciepłej wodzie, bo moje stopy odmawiały już posłuszeństwa. Usłyszałam dźwięk smsa, ale odczytałam go dopiero jak wyszłam.

Matteo: Dlaczego mnie nie posłuchałaś? Miałaś powiedzieć Lorenzo, żeby Cię odwiózł.

Ja: Bo nie będziesz układał mi życia, szefie.

Odpisałam tylko i doskonale wiedziałam, że niedługo pożałuje tych słów, ale dzisiaj już miałam to gdzieś. Ubrałam się w piżamę i położyłam się w łóżku, niedługo później usypiając.

All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz